Wśród tych, którzy zrezygnowali ze współpracy z rosyjskimi firmami są między byli szefowie Włoch, Finlandii i Austrii. Równie długa lista jest tych, którzy zdecydowali się zostać i otwarcie opowiadają się za decyzjami Moskwy. Na tej liście wstydu jest oczywiście były kanclerz Niemiec, Gerhard Schröder. Do piątkowego wieczoru był tam także były francuski premier, Francois Fillon.
77- letni Gerhard Schröder, który sprawował urząd kanclerski w latach 1998-2005 bardzo zaprzyjaźnił się z prezydentem Władimirem Putinem, który w tym czasie wygrał wybory prezydenckie. Po ustąpieniu ze stanowiska kanclerza szybko skorzystał na tej przyjaźni, bo otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego Rady Dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company (NEGPC), budującego Gazociąg Północny.
Dziś jest szefem rady nadzorczej rosyjskiego państwowego koncernu energetycznego Rosnieft, zajmuje kierownicze stanowiska spółkach odpowiedzialnych za gazociągi Nord Stream i Nord Stream 2. Gazprom poinformował niedawno, że Schroeder Schröder został kandydatem do rady nadzorczej. Ostatnio były kanclerz, który nadal jest ważnym niemieckim politykiem, wywołał oburzenie swoimi wypowiedziami dotyczącymi kryzysu na Ukrainie. Między innymi skrytykował żądania tego kraju dotyczące dostaw broni, nazywając je „wymachiwaniem szabelką”. We czwartek, czyli w dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę we wpisie na LinkedIn nie potępił rosyjskiej inwazji i pisał o „straconych możliwościach współpracy między zachodem i Rosją” oraz „wielu poważnych błędach popełnionych przez obie strony. Przyznał wprawdzie, że zapewnienie bezpieczeństwa Rosji nie uzasadnia wykorzystania środków militarnych, ale z drugiej strony ostrzegł również europejskich przywódców przed zerwaniem powiązań politycznych, gospodarczych i społecznych, jakie nadal istnieją między Europą i Rosją. „I pomimo obecnej dramatycznej sytuacji, te powiązania stanowią podstawę do nadziei, jaką nadal mamy: że rozmowy o pokoju i bezpieczeństwie naszego kontynentu znów będą możliwe”— pisał na LinkedIn Gerhard Schröder .
Niemcy są oburzeni postawą swojego polityka, tym bardziej, że rocznie płacą za utrzymanie jego biura pół miliona euro rocznie. „Ta odrażająca transakcja kupna byłego kanclerza Niemiec przez Putina pozostanie na pierwszym miejscu w historii hańby. To uderza nie tylko w samego Schrödera, ale i w urząd niemieckiego kanclerza” - czytamy w „Die Zeit”.