Urząd Regulacji Energetyki przekazał, że wpłynęły wnioski taryfowe od czterech tzw. sprzedawców z urzędu. Do prezesa URE dotarły także wnioski taryfowe pięciu największych operatorów sieci dystrybucyjnych. Tym samym regulator rozpoczął postępowania taryfowe dotyczące cen energii dla odbiorców w gospodarstwach domowych i stawek opłat dystrybucyjnych na 2022 r. Postępowania powinny zakończyć się przed końcem roku.
Ile w górę?
Zdaniem analityków giełdowych, aby spółki energetyczne mogły zrekompensować sobie rosnące ceny surowców i uprawnień do emisji CO2, powinny one wzrosnąć na samej taryfie za energię elektryczną od 45 do 48 proc. To może przełożyć się na wzrost cen na rachunku rzędu 20–25 proc. więcej, niż Kowalski płaci w tym roku. Z rozmów, które przeprowadziła „Rzeczpospolita" z analitykami zajmującymi się na co dzień spółkami energetycznymi, wynika, że podwyżki na samej taryfie, aby utrzymać marże z 2021 r., musiałyby wynieść co najmniej 40–48 proc. – Taryfy za energię powinny wzrosnąć o ok. 40–45 proc. To poziom, o który spółki powinny wnioskować. Jeśli chodzi o ostateczną decyzję samego regulatora, to podwyżka ta może wynieść ok. 20 proc. URE będzie dzielił te wzrosty cen między klientów i spółki obrotu. Jeśli tylko połowa tych kosztów będzie miała odzwierciedlenie w taryfach, to jest ubytek marży rzędu 1,5 mld zł łącznie dla czterech największych spółek obrotu. Tym razem nie będzie on skompensowany marżą na samym wytwarzaniu energii – uważa Kamil Kliszcz, analityk Biura Maklerskiego mBanku. Podobnego zdania jest Krystian Brymora, analityk DM BDM, który uważa, że podwyżki w taryfie regulowanej za ceny energii powinny wynieść od 30 do 40 proc., żeby zachować minimalną marżę sprzedawców. – Dla Kowalskiego może to przełożyć się na ok. 20-proc. wzrost w 2022 r. i 10-proc. wzrost w 2023 r., bo obecne ceny energii hurtowe są już powyżej 400 zł/MWh. Tym samym w przyszłym roku w relacji do niskich cen z 2019 r. oznaczać to będzie wzrost o ponad 40 proc. – powiedział Brymora.
Czytaj więcej
Wyłączenie Turowa z dnia na dzień w ogóle nie wchodzi w grę. To niewykonalne, niemożliwe, ale też sprzeczne z naszym interesem, nie tylko w zakresie bezpieczeństwa energetycznego – mówi Mariusz Ruszel, prof. Politechniki Rzeszowskiej.
Spółki obrotu dostaną po kieszeni
W 2020 r. czterech dużych sprzedawców dołożyło ok. 800 mln zł, aby pokryć różnicę w zakupie energii i ustalony poziom taryf. Analitycy ostrzegają, że w grudniu 2021 r. możemy mieć do czynienia z podobnymi komunikatami, jeśli prezes URE nie zatwierdzi wnioskowanych podwyżek. Kwota zależy przede wszystkim od zatwierdzonego poziomu taryf przez URE, ale i poziomu zabezpieczonych cen przez spółki obrotu. – Jeśli regulator pozwoli tylko na 10-proc. wzrost cen, to utrata marży przekroczy ponad 1 mld zł dla czterech grup. Dla PGE i Enei nie będzie to problem, bo zarabiają więcej na rynku hurtowym. Problem będzie miał Tauron i Energa, które kupują na rynku więcej energii, niż produkują z własnych źródeł wytwórczych – dodaje Brymora. Na Tauron negatywnie wpływa awaria nowego bloku w Jaworznie. Energię, której sprzedaż była zakontraktowana, muszą obecnie zakupić na rynku po wyższej cenie, aby realizować wcześniej zawarte umowy.