Krótsze pobyty
– Niepokojący wzrost zamkniętych kąpielisk w Polsce ze względu na sinice spowodował, że coraz częściej turyści skracają swój wakacyjny pobyt nad morzem, próbując dogadać się z właścicielami obiektów noclegowych zamiast całkowicie rezygnować z wyjazdu. Stąd liczba odwołanych rezerwacji nie jest na razie tak wielka – uważa Grzegorz Kołodziej z serwisu Nocleg.pl. Rezerwacja wiąże się z wpłatą zadatku, który nad morzem średnio wynosi 28 proc. wartości rezerwacji. – Jej anulowanie to strata zarówno dla hotelarzy, jak i gości. Przykładowo w Kołobrzegu, przy średniej wartości rezerwacji 1256 złotych, turysta traci 352 zł, ale hotel już 905 złotych – dodaje. Ale w Sopocie te liczby wyglądają inaczej, bo ceny są znacznie wyższe.
Zdaniem Tomasza Koniecznego, radcy prawnego specjalizującego się w prawie konsumenckim, hotele czy pensjonaty nie ponoszą odpowiedzialności za jakość plaży czy wody. – Nie można więc zrezygnować z wyjazdu lub skrócić pobytu i żądać zwrotu pieniędzy tylko dlatego, że Bałtyk opanowały sinice.
Taki obowiązek istnieje w wypadku siły wyższej. – Przykładowo, gdy dojdzie do dużej awarii prądu albo w sąsiedniej miejscowości płonie składowisko, w efekcie czego w kurorcie powietrze stało się toksyczne – mówi Tomasz Konieczny.
– Widać jednak, że odwołania rezerwacji w ciągu ostatnich dni zostały spowodowane właśnie sinicami. To w takich miejscowościach, jak Łeba, Jastrzębia Góra czy Jastarnia odnotowaliśmy największe spadki. Tam nie można teraz się kąpać – przyznaje Grzegorz Kołodziej.
Nie boją się pożarów
Inwazja sinic na polskim wybrzeżu napędza klientów biurom podróży sprzedającym wycieczki zagraniczne. – Właśnie wyszły dwie panie, które zrezygnowały z wyjazdu nad Bałtyk i zdecydowały się na urlop w Grecji – mówi Małgorzata Stańczyk, szefowa oddziału wyszukiwarki wycieczek MyTravel. Nie boją się pożarów? – W żadnym wypadku. Zresztą wyspecjalizowane w turystyce wyjazdowej do Grecji biuro Grecos po tragicznych w skutkach pożarach proponowało zmianę miejsca wypoczynku.
A ofert last minute, nawet takich na wyjazd jeszcze w tym tygodniu, bądź w dowolnym terminie w sierpniu, jest mnóstwo. Tygodniowy urlop w którymś z kurortów nad Morzem Czarnym, Czerwonym czy Śródziemnym w systemie „wszystko w cenie" (all incusive), także na greckich wyspach, można kupić za niespełna 2 tys. zł. Do Tunezji da się pojechać choćby we wtorek 31 lipca za 1635 zł, do Bułgarii za 1759 zł, do tureckiego kurortu Bodrum za 1857 – to oferty do hoteli 4-gwiazdkowych. W egipskim Szarm el-Szejk spędzimy tydzień w standardzie o gwiazdkę wyższym za 2014 zł, a w Hurghadzie za 2085.