Ukraina jest chyba pierwszym krajem w stanie wojny wśród tych, którym Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju pomaga. Czy dla banku jest to rzeczywiście nowe doświadczenie?
Rzeczywiście, działanie w kraju, w którym toczy się wojna, jest wielkim wyzwaniem. W dodatku jest to pomoc obarczona wysokim stopniem ryzyka, bo wielka jest nieprzewidywalność co do tego, jak ostatecznie rozwinie się sytuacja i jaki wpływ na naszą działalność będzie miała wojna.
Dlatego właśnie wypracowaliśmy tutaj specjalne podejście i uzyskaliśmy na to wsparcie naszych udziałowców – aby jednak to ryzyko podejmować i współdzielić, korzystając z grantów i gwarancji. Czyli staramy się, by nasze ryzyko było jednak ograniczone.
Warto zaznaczyć, że jesteśmy pierwszym bankiem, który zdecydował się na takie podejście. Zresztą i EBOR jest bardzo ostrożny – chociaż podejmowanie projektów obarczonych ryzykiem nie jest dla nas niczym nowym. Od naszych udziałowców dostaliśmy jednak potężne wsparcie w postaci 1,4 mld euro w formie gwarancji.
Jestem również bardzo zadowolona z tego, że podczas pobytu w Polsce miałam możliwość podpisania umów kredytowych z ukraińskimi firmami. Rozwój ukraińskiej części Cersanitu to świetny projekt, zresztą tak samo jak i dla polskiej części tej firmy. W kontekście już tylko ukraińskim rozmawialiśmy również o projekcie rozbudowania portów na Dunaju, aby możliwe było zwiększenie importu i eksportu drogą wodną.