NBP pisze o „intensywnej” kampanii medialnej, która „może trwale ingerować w wizerunek NBP i wpływać na stabilność systemu finansowego kraju”.
„Przy tak dużej sile medialnej, główny przekaz większości Rady nie ma szansy przebicia, a decyzje rynkowe zapadać mogą na bazie informacji pod którymi nie podpisuje się ani większość RPP, ani NBP. To jest wyjątkowe zaburzenie komunikacji – działania zniekształcające obraz rzeczywistości w stylu, który nie ma nic wspólnego ze standardami, do jakich dotąd byliśmy przyzwyczajeni” – czytamy w komunikacie NBP.
Narodowy bank Polski nie będzie prostował „nieprawdziwych informacji”, ponieważ „niewiele to zmieni” – wynika z komunikatu. Autorzy komunikatu piszą, że „pierwszy raz w historii NBP brutalna i bezpardonowa polityka zawitała w RPP i wykorzystała siłę autorytetu, jaki przez lata budowali członkowie Rady”.
Autor niepodpisanego komunikatu NBP pisze, iż „na kłamstwach nie uda się budować niczego konstruktywnego”.
„Debata zeszła na to, czy drzwi się da otworzyć, czy działa telefon, czy da się dobrze zjeść i dostać zwrot za benzynę – do tego codzienne wywiady i wpisy w mediach społecznościowych. Setki analiz dostarczonych z NBP, opracowywanych przez wybitnych ekonomistów, pozostają nietknięte. Płacone są bardzo wysokie wynagrodzenia (ponad 37 tys. PLN miesięcznie) za studiowanie analiz i walkę z inflacją, tymczasem lepiej się pokłócić z większością tłumacząc, że nie można czytać analiz, bo ktoś blokuje klamki i nie odbiera telefonów, jak potrzebne są objaśnienia?” – czytamy w komunikacie.