Tak wynika z naszych nieoficjalnych informacji. Przedstawiciele krajów członkowskich Unii Europejskiej mieli zagłosować w stosunku 27:0 za tym, aby wskaźnik SARON zastąpił stawkę LIBOR CHF, która będzie obliczana tylko do końca tego roku.
Wcześniej rozpoczęła się druga runda opiniowania przez instytucje reprezentujące kraje członkowskie. Pierwsza, odbywająca się wiosną i latem, miała większy zakres i została storpedowana przez polskich frankowiczów, którzy zasypali Komisję Europejską negatywnymi opiniami. W sierpniu przekonywali, że zamiana LIBOR na SARON to jednostronna i bezprawna ingerencja w aktywne umowy. Z kolei pozytywnie projekt oceniły m.in. Ministerstwo Finansów, Bankowy Fundusz Gwarancyjny i Komisja Nadzoru Finansowego. Zwróciły uwagę, że pozwoli to uniknąć znaczących zaburzeń na polskim rynku finansowym. Banki z niecierpliwością i coraz większym niepokojem czekały na to, aż KE skorzysta ze swojego prawa i wyznaczy zamiennika wskaźnika LIBOR w krajach UE. Czasu jest mało, bo LIBOR CHF będzie obliczany tylko do końca tego roku. Jednak do tej pory KE tego nie zrobiła, choć już wcześniej wskazała stawkę SARON jako zamiennika dla LIBOR CHF w odniesieniu do hipotek, rachunków oszczędnościowych, kredytów konsumenckich i dla małych firm, zawartych przed styczniem 2018 r. i zapadających po grudniu 2021 r.
Czytaj więcej
Nadzór i kredytodawcy liczą, że Komisja Europejska wskaże następcę dla frankowego wskaźnika. Jeśli nie, przed polskim systemem finansowym pojawi się wielkie ryzyko.
Dla banków wyznaczenie w tym roku stawki SARON jako zamiennika stopy LIBOR CHF jest niezbędne, aby uniknąć masowego aneksowania umów hipotek frankowych, których w Polsce jest 415 tys. i opiewają na blisko 95 mld zł. Byłby to duży wysiłek organizacyjny i wyzwanie, aby w parę tygodni aneksować tak wiele umów. Szczególnie że klienci nie chcą tego robić. Inna opcja to jednostronne ingerowanie przez banki w umowy, ale to byłoby bardzo ryzykowne i dawałoby frankowiczom dźwignię do podważania tych umów w sądach.