Gowin odniósł się do sporu między nim a Jarosławem Kaczyńskim.
- Starcie między mną, a Kaczyńskim, to jak starcie Dawida z Goliatem. Ale kto wygrał, to okaże się przy okazji najbliższych wyborów parlamentarnych. Jeżeli odbiorę PiS-owi 2-3 proc. umiarkowanych wyborców, którym nie podoba się drastyczna podwyżka podatków, czy też niekoniecznie akceptują zamach na wolny rynek oraz politykę izolacjonizmu, to może się okazać, że przegranym będzie Jarosław Kaczyński - mówił.
Były wicepremier przedstawił również swoje plany polityczne na następne miesiące.
- Porozumienie i ja sam jesteśmy po stronie opozycji. Zostaliśmy wyrzuceni z rządu, na skutek naszego sprzeciwu względem drastycznej podwyżki podatków, jaką proponuje "Polski Ład". Będziemy konsekwentnie budować obóz centroprawicowy, gdzieś między PO, a PiS-em. Uważam za mało prawdopodobne, by PiS po przegranych wyborach zachował jedność. Niewykluczone jest zatem, że będzie rządzić jakaś koalicja centrowa, z udziałem części PiS-u - stwierdził.
Gowin był pytany o ewentualną współpracę z liderem PSL-u, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
- Nie jest tajemnicą, że nie tylko przyjaźnimy się z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, ale przede wszystkim mamy wiele wspólnych poglądów. Program gospodarczy Porozumienia i szukanie umiaru, to są równocześnie cechy Koalicji Polskiej. Ta współpraca byłaby najbardziej naturalna, ale jestem także przekonany, że ten projekt będzie znacznie szerszy i dołączą do niego politycy odrobinę bardziej konserwatywni - zaznaczył.
Prezes Porozumienia przekonywał o potrzebie rozszerzenia obozu opozycyjnego o opcję centroprawicową.
- Jeżeli opozycja chcę wygrać następne wybory, to ktoś z jej polityków musi przeciągnąć parę procent umiarkowanych wyborców PiS-u. Donaldowi Tuskowi się to raczej nie uda, szczególnie z jego tendencją do dzielenia świata na dwie części: opozycyjną - dobrą i złą - PiS-owską. Jeżeli opozycja chce przejąć władzę to między PO, a PiS-em musi pojawiać się lista centroprawicowa, która będzie wiarygodna dla tych wyborców – stwierdził.