Członkowie Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (HFPA) przyznawali swoje nagrody, które zwykle traktowane są jako próba generalna przed Oscarami, w pandemicznych okolicznościach, podczas transmisji online. Za najlepszy film uznano nagrodzony wcześniej Złotym Lwem w Wenecji „Nomadland" Chloé Zhao – film drogi o kobiecie, która po życiowej tragedii i stracie pracy zaczyna prowadzić życie nomada, odnajdując w nim wolność, jakiej nigdy przedtem nie mogła mieć.
Chloé Zhao – jako druga kobieta w historii po Barbrze Streisand – odebrała też Złoty Glob za reżyserię. Poza nią w tej kategorii nominowane były jeszcze dwie inne artystki. Był to zatem rok kobiet.
Na temat Złotych Globów od kilku lat toczą się dyskusje. Pojawiły się zarzuty, jak zresztą w przypadku wielu amerykańskich nagród, że są „za białe, za męskie". Stowarzyszenie stara się więc to zmienić, początkiem jest obecna edycja. Ale w tym roku zarzuty dosięgnęły także samo Stowarzyszenie, gdyż pojawiły się protesty, że wśród jego członków nie ma ani jednego dziennikarza ciemnoskórego. Szefowie HFPA natychmiast oświadczyli, że nad tym problemem popracują.
Aktorskie zaskoczenia
Jednocześnie wyróżniono filmy rewidujące nasze spojrzenie na amerykańską historię, a także kwestie związane z rasizmem, również przez pryzmat muzycznych gwiazd. Za najlepszy scenariusz nagrodzono Aarona Sorkina za „Siódemkę z Chicago" – sądowy dramat o procesie uczestników pokojowego protestu z 1968 r. przeciwko wojnie wietnamskiej, zakończonego brutalnym starciem z policją.
Nagrody aktorskie zawsze budzą sporo emocji. W tym roku Złoty Glob za rolę w „Ma Rainey: Matka Bluesa" o perturbacjach gwiazdy bluesa i afroamerykańskich muzyków z lat 20. dostał pośmiertnie Chadwick Boseman. Afroamerykański aktor, znany m.in. z filmów o Czarnej Panterze i „Avengersów", zmarł pół roku temu na raka. Miał 44 lata.