W opublikowanym przez tvn24.pl reportażu napisano, że na początku stycznia trzej synowie byłej minister rozwoju Jadwigi Emilewicz brali udział w zgrupowaniu narciarskim w powiecie tatrzańskim. Licencje, które - po tym, jak rząd z uwagi na epidemię koronawirusa zamknął stoki - by ich do tego uprawniały miały się pojawić w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, jak dziennikarze o nie spytali.
Przewodniczący komisji licencyjnej PZN Jakub Michalczuk powiedział portalowi, że jeżeli nazwiska nie widać w systemie PZN, to dany zawodnik nie ma licencji. Według reportażu, w chwili korzystania ze stoku żaden syn polityk nie miał aktualnej licencji.
Z dostępnego w internecie wykazu PZN wynika obecnie, że synowie byłej wicepremier posiadają licencje o kolejnych numerach.
"Pycha kroczy przed upadkiem. Politycy nie są żadną specjalną kastą, która ma specjalne przywileje i której wolno więcej. Nie! Nie wolno!" - skomentował sprawę na Twitterze poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski.
Czytaj także: Hołownia: Ludzie dostają białej gorączki. Trudno się dziwić
Jadwiga Emilewicz odniosła się do publikacji TVN24 zamieszczając w mediach społecznościowych swe oświadczenie. Napisała w nim, że jej synowie od 6. roku życia są członkami klubów narciarskich i uczestniczą w zgrupowaniach i zawodach, a po tym, jak rodzina przeprowadziła się do Warszawy "stali się członkami WTS Deski, gdzie kontynuują trenowanie narciarstwa alpejskiego".