Czy wrócimy jeszcze do turystyki sprzed pandemii?

Trudno zastąpić podróże zagraniczne turystyką krajową. Zwiedzanie Wrocławia nie zastąpi wymarzonego wyjazdu do Rzymu, Japonii czy na Bali. Problem w tym, że kiedy już świat wróci do normalności, może się okazać, że czeka na nas znacznie mniej miejsc niż dotychczas.

Publikacja: 27.11.2020 10:00

Czy wrócimy jeszcze do turystyki sprzed pandemii?

Foto: AFP

Na początek garść liczb. W 2019 r. w Japonii wpływy związane z turystyką wyniosły ok. 46 mld dolarów (czyli blisko 175 mld złotych, a więc ok. 45 proc. całego budżetu Polski na 2019 r.). W latach 2014–2019 szeroko rozumiana branża turystyczna przyczyniła się do powstania 1,37 mln miejsc pracy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Udział turystyki w PKB Japonii w 2019 r. wyniósł 7 proc. W całym regionie Azji i Pacyfiku w 2019 r. turystyka wygenerowała 3 bln dolarów, co stanowiło 5,5 proc. PKB wszystkich krajów regionu. Prężnie rozwijająca się w tych krajach turystyka dawała łącznie zatrudnienie ok. 182 mln osób.

Nic więc dziwnego, że wywołane pandemią załamanie ruchu turystycznego skłoniło władze Japonii do działania. Po zaskakujący uderzeniu pierwszej fali zachorowań, udało się tam dość szybko – podobnie jak w Korei Płd. – powstrzymać rozwój epidemii, a japoński rząd rozpoczął reanimację branży turystycznej i wsparł turystykę krajową. 22 lipca uruchomiono program „Go to Travel" zachęcający Japończyków do poznawania piękna własnego kraju. Do 30 września w ramach programu rząd pokrywał do 35 proc. wydatków Japończyków podróżujących po kraju. A od 1 października dodatkowo przyznawał vouchery pokrywające kolejne 15 proc. kosztów krajowych wyjazdów, które można było wykorzystywać w miejscu wypoczynku.

Jednak już w listopadzie liczba zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w Japonii zaczęła osiągać rekordowe poziomy od początku epidemii, a premier Yoshihide Suga musiał bronić programu „Go to Travel". Wielu krytyków rządu uważało go bowiem za czynnik przyczyniający się do rozprzestrzeniania koronawirusa w kraju. Szef kancelarii premiera Sugi Katsunobu Kato przyznał, że władze Japonii będą musiały ponownie przeanalizować sytuację, „biorąc pod uwagę z jednej strony liczbę zakażeń, a z drugiej potrzeby branży turystycznej i czynniki takie jak budżet". Z kolei japońscy eksperci do spraw ochrony zdrowia apelują, by regiony z dużą liczbą zakażeń były wyłączane z programu „Go to Travel".

Podobny spór rozgorzał w Polsce, po tym jak 21 listopada premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że ferie w całym kraju odbędą się dla wszystkich województw w jednym terminie i zaapelował, aby w ich trakcie pozostać w domach. To od razu wywołało sprzeciw branży turystycznej, dla której wizja pustych stoków narciarskich w środku sezonu zimowego oznacza finansową katastrofę. Z jednej strony racje epidemiczne, bezpieczeństwo, zdrowie i życie – z drugiej racje gospodarcze: wizja bankructw i zwolnień.

Tak wygląda walka o utrzymanie branży turystycznej w czasach szalejącej w świecie pandemii.




Fundament światowej gospodarki

Turystyka w kształcie sprzed pandemii – ta masowa, zorganizowana i międzynarodowa – jest zjawiskiem stosunkowo nowym w historii ludzkości. Zamknięte w 2019 r. biuro podróży Thomasa Cooka zaczęło organizować jako pionier na rynku wyjazdy krajowe i międzynarodowe od połowy XIX wieku. Jednak prawdziwy boom na masową turystykę rozpoczął się 100 lat później. Jej rozwój był bowiem możliwy dopiero po zmianie modelu życia społecznego – m.in. wprowadzeniu ośmiogodzinnego dnia pracy i płatnych urlopów dla pracowników oraz ogólnego podniesienia poziomu dochodów społeczeństw dzięki dynamicznie rozwijającej się po II wojnie światowej gospodarce. Masy pracowników, które nagle zaczęły dysponować zarówno czasem wolnym, jak i pieniędzmi, mogły ruszyć w świat.

W efekcie branża, która jeszcze 150 lat temu praktycznie nie istniała, dziś daje zatrudnienie – według wyliczeń Światowej Rady Podróży i Turystyki (WTTC) – 330 mln osób. Oznacza to, że co dziesiąte miejsce pracy na świecie jest związane z funkcjonowaniem turystyki. W 2019 r. turystyka i podróże generowały 10,3 proc. światowego PKB (w liczbach bezwzględnych to ok. 8,9 bln dolarów), a tempo wzrostu na tym rynku było większe (3,5 proc.) niż tempo wzrostu całej światowej gospodarki (2,5 proc.) – co zdarzyło się dziewiąty rok z rzędu. W przededniu pandemii liczba międzynarodowych turystów wynosiła 1,5 mld. Mało tego, w ostatnich pięciu latach jedno na cztery nowe miejsca pracy było tworzone właśnie przez szeroko rozumianą branżę turystyczną. Odbudowa gospodarki po kryzysie z lat 2008–2009 nastąpiła stosunkowo szybko, m.in. dzięki dynamicznemu rozwojowi turystyki, której tamto załamanie akurat zbyt mocno nie dotknęło.

W samej Europie w branży turystycznej zatrudnionych jest 27 mln osób. Wpływy z niej stanowią bardzo dużą część gospodarek Grecji (20,8 proc. PKB w 2019 r.), Portugalii (16,5 proc. PKB), Hiszpanii (14,3 proc. PKB), Włoch (13 proc. PKB). W Niemczech wkład turystyki w PKB wyniósł w 2019 r. ok. 9 proc., czyli 347 mld dolarów (1,312 bln złotych) – to więcej niż połowa wartości całej polskiej gospodarki z 2019 r. W USA w 2019 r. turystyka wniosła do gospodarki 1,839 bln dol. (prawie 7 bln zł).

Krótko mówiąc, są to kwoty nie do wyobrażenia. I właśnie po takiej złotej erze turystyki nadszedł rok 2020. – Dzisiaj mamy tsunami w turystyce, Covid-19 sparaliżował wszystkie sektory branży, nie tylko hotelarski czy gastronomiczny, ale też firmy autokarowe, przewoźników lotniczych, pilotów i przewodników, a także sektor przemysłu spotkań czy gestorów atrakcji turystycznych – wylicza w rozmowie z „Plusem Minusem" dr Wojciech Fedyk, główny ekspert grupy Tourist Consulting. Dr Fedyk dodaje, że takiego kryzysu współczesna turystyka jeszcze nie widziała i nie odczuwała równie boleśnie. Wcześniejsze załamania w branży, związane np. z zamachami terrorystycznymi, których ofiarami padali turyści w krajach arabskich, czy wybuch wulkanu Eyjafjallajökull w 2010 r., który sparaliżował ruch lotniczy nad Europą, były przy obecnej sytuacji jak mrówka przy słoniu.

– To bezprecedensowy kryzys – mówi Adam Gąsior, redaktor naczelny portalu waszaturystyka.pl. – Początkowo próbowano go porównać do tego po zamachach z 11 września czy po wybuchu wojny w Zatoce Perskiej, gdy pojawił się strach przed transportem lotniczym. Ten obecny jednak nie oszczędził nikogo w skali globalnej – dodaje.

Szacuje się, że w 2020 r. liczba turystów zagranicznych może spaść nawet o 80 proc. Oznacza to, że zagrożonych jest 100–120 mln miejsc pracy. Spadek wydatków turystów może wynieść 1 bln dolarów, a tylko ze względu na uderzenie kryzysu w branżę turystyczną globalny PKB może spaść o 1,5–2,8 proc. Biorąc pod uwagę, że obecne prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, iż w 2020 r. światowa gospodarka skurczy się o ok. 4,4 proc. (w pesymistycznym wariancie), to udział turystyki w tym spadku wyniesie ponad połowę.

– Jakiekolwiek przewidywania, które dziś czynimy, mogą się okazać albo zbyt optymistyczne, albo zbyt pesymistyczne, jeśli chodzi o nadchodzące sezony. Wiemy na pewno, że w pierwszych ośmiu miesiącach 2020 r. liczba turystów międzynarodowych zmniejszyła się o 70 proc. w porównaniu z 2019 r. To oznacza stratę 730 mld dolarów wpływów z eksportu z turystyki, czyli osiem razy więcej niż w czasie kryzysu ekonomicznego z 2009 r. – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" Alessandra Priante, dyrektor regionalna na Europę ze Światowej Organizacji Turystyki.

– Według ekspertów cofnęliśmy się na tym rynku o pięć–dziesięć lat – zauważa Adam Gąsior. – Hotelarze liczą na pierwsze zyski dopiero za dwa lata. Teraz chodzi już tylko o to, żeby przetrwać – dodaje.

– Roli turystyki często się nie docenia. Dotyczy to głównie polityków, co wynika z tego, że wiele osób nie rozumie złożoności problemu tego interdyscyplinarnego zjawiska. Bo turystyka to nie tylko wycieczki i hotele, ale również ich dostawcy, kooperanci, gastronomia, transport, usługi otoczenia, a zatem system naczyń połączonych – wylicza dr Fedyk, rysując turystyczny makrokosmos. Upadek jednego elementu w tej konstrukcji wywołuje pustoszący gospodarkę efekt domina.

Uzależnieni od turystów

Latem, po tym jak przez Europę przetoczyła się pierwsza fala koronawirusa, a granice ponownie zostały otwarte, „National Geographic" w reportażu z Santorini w Grecji opisywał, jak pewnego czerwcowego dnia mieszkaniec wyspy Oia Michael Ermogenis zdał sobie sprawę, że wszyscy sąsiedzi, z którymi co rano pił kawę w lokalnej piekarni, mówili tylko o jednym – o przybyciu do wioski trojga turystów z Francji, zapewne pierwszych zagranicznych turystów na Santorini po zakończeniu reżimu ścisłej kwarantanny w Grecji. „Taki miała efekt izolacja tutejszych mieszkańców" – mówił.

Taka reakcja będzie zrozumiała, gdy weźmiemy pod uwagę, że we wciąż wygrzebującej się z głębokiego kryzysu Grecji turystyka była filarem wzrostu gospodarczego. W 2019 r. branża turystyczna dawała tam pracę 21,74 proc. wszystkich zatrudnionych. Zagraniczni turyści zostawili w Grecji w 2019 r. 21,3 mld euro, co stanowiło 30,1 proc. całej wartości greckiego eksportu. Gwałtowny rozwój turystyki w Grecji – jak zauważa dyrektor generalna WTTC Gloria Guevara – miał związek ze świadomą polityką władz państwowych, która była skupiona na wydłużeniu sezonu poza tradycyjny czas letnich wyjazdów. W efekcie turyści zaczęli przyjeżdżać tam przez cały rok.

A jeśli o Grecji mówimy, że jest uzależniona od turystyki, to co powiedzieć o Antigui i Barbudzie, gdzie turystyka zapewnia 91 proc. wszystkich miejsc pracy, Arubie (84 proc.), Malediwach (60 proc.) czy Bahamach (52 proc.). Bogaci turyści z krajów wysoko rozwiniętych zostawiali w małych wyspiarskich krajach na Pacyfiku czy Morzu Karaibskim swoje pieniądze i w efekcie wiele z nich podporządkowało całą gospodarkę turystyce. Dziś odczuwają to bardzo boleśnie. W 2020 r. gospodarka Malediwów ma się skurczyć o blisko 9 proc., a w wyspiarskim państwie pojawiły się obawy o bezpieczeństwo żywnościowe, ponieważ kraj ten importuje aż 90 proc. konsumowanej w nim żywności. W związku z tym rząd Malediwów zaczął oddawać mieszkańcom bezpłatnie w dzierżawę na trzy lata grunty rolne należące do państwa. Cała wytworzona na tych gruntach żywność ma mieć gwarancję zbytu – zostanie kupiona przez Państwową Organizację Handlową (STO).

Z kolei na Seszelach, które w 2019 r. odwiedziło ponad 330 tys. turystów (trzy razy więcej niż mieszkańców), rząd uruchomił program umożliwiający zdobycie nowych kwalifikacji zawodowych osobom, które straciły zatrudnienie w branży. Władze Seszeli liczyły na to, że turystyka w kraju odżyje w grudniu, ale biorąc pod uwagę fakt, że dwie trzecie turystów stanowili Europejczycy, którzy obecnie myślą raczej o walce z pandemią niż o wakacjach, te nadzieje mogą się okazać płonne.

– Małe, rozwijające się państwa wyspiarskie mierzą się z wieloma wyzwaniami nawet poza obecnym kontekstem pandemii. Ich oddalenie utrudnia bycie częścią globalnego łańcucha dostaw, zwiększa koszty importu (zwłaszcza energii) i ogranicza konkurencyjność tamtejszej branży turystycznej. Wiele z nich jest też podatnych na wpływy zmian klimatycznych – mówi dyrektor Priante. – Departament Spraw Ekonomicznych i Społecznych ONZ szacuje, że gospodarki tych państw skurczą się w 2020 r. średnio o 4,7 proc., podczas gdy globalna gospodarka skurczy się o ok. 3 proc. Państwa te wymagają specjalnego międzynarodowego programu, który będzie receptą na spustoszenie w turystyce i ich gospodarkach – dodaje.

Natomiast w wielu państwach Afryki wpływy z turystyki były ściśle związane z ochroną zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt, która była finansowana z części wpływów od turystów z Europy. Teraz, gdy gości brakuje, zaczyna też brakować pieniędzy na opłacenie strażników w rezerwatach przyrody i wielu mieszkańców tracących pracę w branży turystycznej przerzuca się na kłusownictwo, by zapewnić sobie jakiś byt.

Jak się ratować

Globalny kryzys turystyki ma dwa wymiary. Pierwszy jest związany bezpośrednio z przebiegiem pandemii i ma charakter obiektywny. Chodzi o ograniczenia administracyjne w swobodzie przemieszczania się, zamykanie granic, obowiązkową kwarantannę dla osób przyjeżdżających do danego kraju, różnego rodzaju „czarne listy" państw, z których nie można przyjeżdżać – to wszystko tworzy nieprzekraczalne bariery dla turystyki międzynarodowej. Z perspektywy branży turystycznej niepokojący musi być fakt, iż państwa, którym udało się uporać z epidemią, w większości szczelnie zamknęły swoje granice – jak Chiny czy Nowa Zelandia – i trwają przy tej polityce nawet przy znikomej liczbie wykrywanych zakażeń.

W dalszej perspektywie groźniejszy dla odrodzenia turystyki może być drugi czynnik, psychologiczny – brak poczucia bezpieczeństwa u potencjalnych turystów, którzy mogą się obawiać, że wakacje za granicą zmienią się w koszmar, gdy w ich hotelu zostanie wykryty przypadek zakażenia koronawirusem i pociągnie to za sobą przymus kwarantanny. Trudno zapomnieć historię pasażerów statku wycieczkowego „Diamond Princess", na długie tygodnie uwięzionych na pokładzie jednostki, która przez jednego zakażonego podróżnego stała się ogniskiem koronawirusa. Wiosną głośno było też o turystach zamkniętych w otoczonym przez wojsko i policję hotelu Costa Adeje Palace na Teneryfie, po tym jak u jednego z gości wykryto wirusa. Cały świat wie już też, że koronawirus rozlał się po Europie m.in. za pośrednictwem austriackiego kurortu narciarskiego Ischgl, gdzie zakażony był jeden barman. To wystarczyło, by w kontakt z wirusem wszedł niemal co drugi mieszkaniec ośrodka noszącego miano Ibizy Alp, a niemal 5 tys. turystów z całego świata wróciło do swoich ojczyzn z koronawirusem. To wszystko nie tworzy klimatu sprzyjającego powrotowi do zagranicznych wojaży, nawet gdy obecna fala epidemii opadnie.

Z wynikiem testu w paszporcie

Branża poza zwalczaniem wirusa musi zwalczać też obawy konsumentów. Dodatkowym balastem w momencie podejmowania przez nich decyzji o wyjeździe są obawy o to, że biuro podróży splajtuje, hotel się zamknie, a samolot nie odleci – zwraca uwagę dr Wojciech Fedyk z Tourist Consulting. Dodaje, że niepewność konsumentów jest poważnym problemem dla branży, stąd np. pojawienie się różnych systemów certyfikacji obiektów bezpiecznych pod względem epidemicznym (np. Polska Organizacja Turystyczna przyznaje certyfikaty dla „obiektów bezpiecznych higienicznie"), wprowadzanie nowych procedur higienicznych w obiektach turystycznych (zwłaszcza w hotelach, gdzie np. nastąpiła zmiana sposobu podawania posiłków) czy zapewnianie turystom możliwości zmiany terminu wyjazdu bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Coraz szersza jest też oferta ubezpieczeń od wystąpienia niedogodności związanych z Covid-19, które gwarantują pokrycie kosztów kwarantanny lub ewakuacji medycznej do kraju macierzystego.

Na całym świecie wprowadzane są zresztą procedury, których wspólny mianownik można sprowadzić do hasła „podróżuj bez obaw przed wirusem". Lufthansa uruchomiła właśnie pilotażowy program „lotów wolnych od Covid-19" – przed wejściem na pokład każdy pasażer przedstawia wynik testu PCR (test genetyczny na obecność koronawirusa) wykonanego w ciągu ostatnich 48 godzin lub poddaje się testowi antygenowemu na stanowisku Lufthansy, a wynik poznaje przed lotem. W ten sposób każdy pasażer ma mieć pewność, że osoba siedząca obok nie jest bezobjawowym nosicielem wirusa. Z tego samego powodu stanowisko umożliwiające (za opłatą) poddanie się szybkiemu testowi na Covid-19 powstało na lotnisku Ben Guriona w Izraelu.

Przez pewien czas w różnych krajach rozważano możliwość wprowadzenia tzw. paszportów odpornościowych (immunologicznych) – dokumentów umożliwiających swobodne poruszanie się w pandemicznym świecie osobom, które przeszły Covid-19. Takie rozwiązanie byłoby jednak problematyczne, gdyż nadal nie wiadomo, jak długo po zakażeniu koronawirusem SARS-CoV-2 organizm jest odporny na ponowną infekcję. Wątpliwości te zwiększają zdarzające się przypadki reinfekcji.

Komfortowemu podróżowaniu mają służyć też tzw. bańki (ang. travel bubbles), czyli porozumienia między krajami dotyczące swobody podróżowania między nimi mimo istnienia – co do zasady – obostrzeń ograniczających swobodę przemieszczania się. W ramach takiej bańki pasażerów tych krajów nie obowiązuje reżim kwarantanny, a więc podróżny nie naraża się na to, że po dotarciu do celu będzie musiał spędzić 14 dni w izolacji. Takie bańki funkcjonują między Japonią i kilkoma państwami Azji, pomiędzy Singapurem a Hongkongiem i Nową Zelandią, a także między Australią i Nową Zelandią.

Jakąś formą ratunku jest też próba stymulowania przez rządy turystyki krajowej. W Polsce taką rolę odgrywa bon turystyczny, w Japonii – wspomniany wcześniej program „Go and Travel". Dr Fedyk zauważa, że w sezonie letnim liczba Polaków spędzających urlop w kraju była większa niż w 2019 r., ale odbyło się to rzecz jasna kosztem wyjazdów zagranicznych, a z różnych badań wynikało, że z wyjazdu na urlop w ogóle zrezygnowało w związku z pandemią 20–25 proc. Polaków planujących wcześniej wakacyjny wyjazd. Rozwój turystyki krajowej nie jest też żadnym rozwiązaniem dla krajów, które – jak wspomniane wcześniej Malediwy czy Seszele – z racji liczby mieszkańców i ich ograniczonych możliwości ekonomicznych nigdy nie zrekompensują turystyką krajową napływu turystów spoza granic.

Zdaniem Adama Gąsiora również w Polsce nie ma możliwości, by turystyka krajowa zastąpiła zagraniczną. – Wyjazdy zagraniczne mają powab luksusu, wiążą się z 200-procentową gwarancją dobrej pogody i wypoczynkiem nad ciepłym morzem – zauważa.

– Zastąpić turystyki międzynarodowej turystyką krajową się nie da. Trudno bowiem zastąpić wizytę w Rzymie wypadem do któregoś miasta w Polsce – zauważa socjolog dr Kamila Tuszyńska. – W tej chwili traktujemy turystykę krajową jako coś zastępczego, odkrywamy lokalne atrakcje. Ale każdy wolałby mieć wybór między podróżowaniem po kraju a podróżowaniem za granicę, a nie nakaz podróży krajowych – dodaje.

Człowiek – istota ruchliwa

Mimo wszystko, jak mówi dr Fedyk, musimy patrzeć w przyszłość z optymizmem. – Turystyka jest, była i będzie – przekonuje ekspert, dodając, że społeczeństwo nie zrezygnuje z różnych form wypoczynku. Odradzanie się branży może jednak potrwać. – Prognozy mówią, że turystyka międzynarodowa w miastach wróci do stanu sprzed pandemii dopiero w 2024 r., a krajowa turystyka miejska pod koniec 2021 r. – wskazuje dr Fedyk.

– Pandemia nie zmieni wiele w naszych wyobrażeniach o podróżowaniu. Człowiek jest istotą ruchliwą i będzie chciał podróżować. Zwłaszcza gdy tak wiele dziś wiemy o otaczającym nas świecie, choćby za pośrednictwem nowych mediów – wtóruje dr Tuszyńska. Zwraca przy tym uwagę, że najmłodsze pokolenie, tzw. generacja Z, jest silnie nastawione na zbieranie doświadczeń, których ważnym elementem jest właśnie podróżowanie.

Jednocześnie może to być już trochę inna turystyka. – Nic nie zabije chęci podróżowania w ludziach, prawdopodobnie musimy jednak zapomnieć o beztroskiej turystyce – uważa redaktor naczelny portalu waszaturystyka.pl. – Teraz ludzie będą się bali dalekich podróży lotniczych. Początkowo większą niż wcześniej popularnością będą się cieszyć podróże krajowe lub do państw znajdujących się w bliskim zasięgu – ocenia Adam Gąsior, który zwraca też uwagę, że już w czasie tegorocznych wakacji większą popularnością niż wcześniej cieszyły się podróże samochodowe. – Być może będziemy musieli się przyzwyczaić do innego podróżowania: w maseczkach, z wynikiem testu na koronawirusa w kieszeni – dodaje.

Z kolei dr Tuszyńska spodziewa się rozwoju ekoturystyki, czyli tzw. glampingu (od słów „glamour" i „camping"), luksusowego kempingu – umożliwiającego korzystanie ze zdobyczy cywilizacji na łonie natury. Ale – jak dodaje – pandemia na pewno nie zabije podróży. – Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z odwiedzanymi miejscami – podkreśla.

– Zmienią się być może cele podróży, turyści będą szukać mniej modnych krajów, nowych kierunków wyjazdów – mówi z kolei dr Fedyk. Podkreśla przy tym, że branży turystycznej zawsze towarzyszy „twórcze napięcie". – Kiedy na drodze napotykamy przeszkody, pojawiają się innowacje i nowy typ usług – podkreśla. Wskazuje przy tym, jak elastycznie hotele zareagowały na ostatnie rozporządzenie rządu, które pozwalało im przyjmować jedynie osoby przebywające w podróży służbowej. – Już pojawiły się oferty pod hasłem „pracuj w hotelu jak w domu" – zwraca uwagę dr Fedyk.

– Zachęcamy rządy do współpracy i szukania sposobu na ratowanie przedsiębiorstw, by przetrwały po kryzysie, wzmacniając ich płynności oraz zapewnienie ulg podatkowych. Wzywamy wszystkich udziałowców sektora do stworzenia ekosystemu, który pozwoli na wznowienie działalności w zrównoważony i skoordynowany sposób – mówi dyrektor Priante.

Jednocześnie – zauważa – aby turystyka mogła szybko się odrodzić, potrzebne jest celowe i niemałe wsparcie państwa pozwalające utrzymać potencjał turystyczny. Chodzi tu zarówno o infrastrukturę, jak i osoby zatrudnione w turystyce. Dr Fedyk zwraca uwagę, że w turystyce, w odróżnieniu od innych branż, zysk przychodzi nawet z kilkumiesięcznym opóźnieniem, ponieważ najpierw trzeba zainwestować w przygotowania do sezonu, a potem dopiero liczyć na zyski, gdy sezon nadejdzie lub się skończy. – A dziś nie wiadomo, kiedy to się stanie – podkreśla. Jeśli firmy z branży nie będą mogły liczyć na ulgi podatkowe, zwolnienie ze składek na ubezpieczenia społeczne czy inne instrumenty pomocy finansowej, to będą zwalniać pracowników i upadać. A kiedy już świat wróci do normalności i ludzie znów zaczną myśleć o podróżowaniu, może się okazać, że czeka na nich znacznie mniej miejsc niż dotychczas. 

Na początek garść liczb. W 2019 r. w Japonii wpływy związane z turystyką wyniosły ok. 46 mld dolarów (czyli blisko 175 mld złotych, a więc ok. 45 proc. całego budżetu Polski na 2019 r.). W latach 2014–2019 szeroko rozumiana branża turystyczna przyczyniła się do powstania 1,37 mln miejsc pracy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Udział turystyki w PKB Japonii w 2019 r. wyniósł 7 proc. W całym regionie Azji i Pacyfiku w 2019 r. turystyka wygenerowała 3 bln dolarów, co stanowiło 5,5 proc. PKB wszystkich krajów regionu. Prężnie rozwijająca się w tych krajach turystyka dawała łącznie zatrudnienie ok. 182 mln osób.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Uczynić Amerykę znowu wielką? MAGA to wołanie Amerykanów o powrót solidarności
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Co łączy składkę zdrowotną z wyborami w USA
Plus Minus
Politolog o wyborach prezydenckich: Kandydat PO będzie musiał wtargnąć na pole PiS
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę