Wydarzenia ostatniego tygodnia są jak szpilka przebijająca nadęty balon rządu dusz, którym chlubiła się władza. Młodzi odrzucili całą treść PiS-owskiej manipulacji społecznej, wyglądającą jak wnętrza placówek Poczty Polskiej, po sufit wypełnione dewocjonaliami i patriotycznymi artefaktami.
Prokurator na straży doktryny moralnej Kościoła
Obracający się w tym imaginarium Jarosław Kaczyński uczynił z polskiego katolicyzmu ideologię państwową. Wywołał wojnę kulturową, w której pomocy udzielił mu Kościół. Miała ona przeorać polskie społeczeństwo i wychować nowego człowieka, oddanego wierze i tradycji. Ataki na niepasujących do wizji Partii i Kościoła obecne były w wystąpieniach premiera, prezydenta, hierarchów i księży. Ultrakonserwatywni ministrowie edukacji i kuratorzy szkolni rozstawieni zostali na straży ortodoksji. Cierpliwość młodego pokolenia, a zwłaszcza dziewczyn i młodych kobiet skończyła się, gdy napomniano je, że dogmat wiary nie jest kwestią ich sumień, gdyż utrwalać ma go prokurator i prawo karne. Apel papieża Franciszka o “obudzenie w sercach wszystkich szacunku dla życia naszych braci (…) ochrony każdego życia ludzkiego od poczęcia", został uzupełniony w komunikacie Rady Stałej KEP o “wołanie Kościoła o ochronę prawną”. Okazało się, że w społeczeństwie XXI wieku hierarchia dopuszcza potrzebę ewangelizacji policją.
Skąd brak zaufania do sumienia? Od Soboru Watykańskiego II toczył się spór środowiska "Tygodnika Powszechnego" z prymasem Wyszyńskim. Kardynał uważał, że w komunizmie, dla ocalenia wiary potrzebne jest krzewienie prostej pobożności ludowej. Zmian soborowych, pogłębiających duchowość wiernych, nie traktowano jako kluczowych. Czy dziś, we współczesnym świecie konkurencji idei Kościół potrzebuje wsparcia władzy? Jarosław Kaczyński twierdzi, że tak bo jak mówi: “poza Kościołem jest tylko nihilizm”.
Polski październik 2020 to maj 1968 na zachodzie
Przeciw wkroczeniu przymusu państwowego w sferę ich sumienia wystąpili młodzi. Ich rewolucja nie jest roszczeniowa u podstawy. To rewolucja osobista, ludzi myślących i czujących. To antyestablishmentowa rewolucja dekonstrukcji fałszywych mitów władzy i jej paternalizmu. Istotą tego sporu stał się bunt przeciwko klerykalizacji Polski i narzucaniu wartości jednej partii wszystkim Polakom. Kobiety nie chcą być już dłużej ustawiane przez mężczyzn w pozycji “co kobiecie przystoi i wypada”. A cichy płacz w kącie nie będzie już dłużej jedyną formą ich protestu. Dlatego uważam, że wszelkie dosadne hasła jakimi szermują - są uprawnione po to, by wstrząsnąć władzą i opinią publiczną. Świętoszkowate słowa oburzenia “wulgarnym słownictwem” manifestantek płyną od ludzi, którzy z pewnością nie raz pozwolili sobie na użycie dokładnie takich samych zwrotów. Dają tylko sobie do tego prawo, bo są dorośli i są mężczyznami. Wspominając burzliwość protestów pojawiających się od 1968 w całej Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych należy jednak docenić kulturę i spokój polskiej młodzieży. Rozległość obecnego buntu społecznego i jego skład demograficzny bardzo przypomina tamte czasy na zachodzie. Polska nigdy nie przeżyła rewolucji obyczajowej i rewolty przeciw kontroli duchowych i tradycjonalistycznych autorytetów. W 1968, na Zachodzie na ulice wyszło pokolenie niepamiętające wojny, wychowane w wolności. W Polsce dziś wyszło "pokolenie niepałowanych” jak to określił prof. Adam Strzembosz. To młodzi potrafiący głośno sprzeciwić się hipokryzji i wyrazić krytykę tradycjonalistycznego Kościoła i Partii. Nie na darmo na transparentach mogłem dojrzeć "Liberté, Egalité, W**********té ».
Nośne hasło młodych pokazało swoją moc łączenia ponad podziałami klasowymi, geograficznymi i demograficznymi, Nie miałoby tej niezwykłej zdolności, gdyby nie świętoszkowatość kleru i bigoteria władzy. “W*********ć” stało się prostą odpłatą za hipokryzję. Młodzi potrafili to wykrzyczeć. Nie są bowiem "pokoleniem podległości”, jak większość z nas boomers’ów, pamiętających zasłużony szacunek jakim darzyliśmy instytucje polskiego Kościoła w latach walki o wolność. To poczucie kazało nam ważyć słowa krytyki. Powstałe tabu milczenia nie pomogło reformować się tej instytucji w miarę jak zmieniała się Polska.