Korespondencja z Nowego Jorku
– Konkuruję z najgorszym (kandydatem – przyp. red.) w historii wyborów. Wyobrażacie sobie, co będzie, jak przegram? – mówił prezydent podczas sobotniego spotkania z wyborcami. Lubi przedstawiać Joe Bidena jako symbol porażki establishmentu waszyngtońskiego, z którym kandydat demokratów związany jest od 47 lat.
Nigdy nie wrócę
– Wolałbym przegrać z kimś wyjątkowo utalentowanym. Wtedy przynajmniej mógłbym spokojnie wrócić do swojego życia – dodał Trump, o którym mówi się, że generalnie nie uznaje porażek, mówi o sobie jako o fenomenalnym geniuszu. – Wyobrażacie sobie, jakbym przegrał? Nie będę się za dobrze z tym czuł. Może wyjadę z tego kraju. Nie wiem jeszcze – mówił na spotkaniach w Minnesocie i Karolinie Północnej, dodając tam, że jeżeli wyjedzie, to nigdy nie wróci.
Dwa dni wcześniej narzekał, że gdy przegra, to jego oponent skorzysta z tych usprawnień, które on wprowadził i które wejdą w życie po wyborach. – Ludzie będą mówić, że Biden tak sobie dobrze radzi – mówił z goryczą prezydent.
O swojej ewentualnej porażce wspomina w ostatnich dwóch tygodniach. Wcześniej stosował zapobiegawcze wymówki. Jedną z najważniejszych jest, bezpodstawne zdaniem ekspertów, insynuowanie, że dojdzie do nieprawidłowości w trakcie wyborów. – Jedyny sposób, w jaki możemy przegrać, to jeżeli wybory zostaną sfałszowane – mówił kilka tygodni temu, negatywnie nastawiając wyborców do głosowania korespondencyjnego i apelując, by upewnili się, że ich głosy wysłane pocztą zostaną policzone. Eksperci i przedstawiciele komisji wyborczych powtarzają, że ani wcześniej nie było, ani teraz nie ma przesłanek dla twierdzenia, że dochodzi do nieprawidłowości.