Trump przygotowuje siebie i elektorat do porażki

Trump to urodzony zwycięzca. Ostatnio na głos rozważa ewentualną przegraną.

Aktualizacja: 22.10.2020 06:10 Publikacja: 20.10.2020 19:01

Prezydent Donald Trump 19 października na pokładzie swojego samolotu po wiecu wyborczym w Tucson w A

Prezydent Donald Trump 19 października na pokładzie swojego samolotu po wiecu wyborczym w Tucson w Arizonie

Foto: afp

Korespondencja z Nowego Jorku

– Konkuruję z najgorszym (kandydatem – przyp. red.) w historii wyborów. Wyobrażacie sobie, co będzie, jak przegram? – mówił prezydent podczas sobotniego spotkania z wyborcami. Lubi przedstawiać Joe Bidena jako symbol porażki establishmentu waszyngtońskiego, z którym kandydat demokratów związany jest od 47 lat.

Nigdy nie wrócę

– Wolałbym przegrać z kimś wyjątkowo utalentowanym. Wtedy przynajmniej mógłbym spokojnie wrócić do swojego życia – dodał Trump, o którym mówi się, że generalnie nie uznaje porażek, mówi o sobie jako o fenomenalnym geniuszu. – Wyobrażacie sobie, jakbym przegrał? Nie będę się za dobrze z tym czuł. Może wyjadę z tego kraju. Nie wiem jeszcze – mówił na spotkaniach w Minnesocie i Karolinie Północnej, dodając tam, że jeżeli wyjedzie, to nigdy nie wróci.

Dwa dni wcześniej narzekał, że gdy przegra, to jego oponent skorzysta z tych usprawnień, które on wprowadził i które wejdą w życie po wyborach. – Ludzie będą mówić, że Biden tak sobie dobrze radzi – mówił z goryczą prezydent.

O swojej ewentualnej porażce wspomina w ostatnich dwóch tygodniach. Wcześniej stosował zapobiegawcze wymówki. Jedną z najważniejszych jest, bezpodstawne zdaniem ekspertów, insynuowanie, że dojdzie do nieprawidłowości w trakcie wyborów. – Jedyny sposób, w jaki możemy przegrać, to jeżeli wybory zostaną sfałszowane – mówił kilka tygodni temu, negatywnie nastawiając wyborców do głosowania korespondencyjnego i apelując, by upewnili się, że ich głosy wysłane pocztą zostaną policzone. Eksperci i przedstawiciele komisji wyborczych powtarzają, że ani wcześniej nie było, ani teraz nie ma przesłanek dla twierdzenia, że dochodzi do nieprawidłowości.

Ostatnio do argumentów o wyborczych przekrętach dodał tłumaczenie, że demokratyczni gubernatorzy rzucają mu kłody pod nogi, wprowadzając ograniczenia w związku z pandemią. – Popatrzcie na statystyki. Mamy pięciu lub sześciu takich demokratów, którzy nie otwierają swoich stanów, bo chcą zaszkodzić nam 3 listopada – mówił Trump w niedzielę, wymieniając Nowy Jork, Michigan, Karolinę Północną, Pensylwanię i argumentując, że stany te powinny wrócić do normalnego funkcjonowania gospodarczego.

Czasem twierdzi, że jeżeli przegra, będzie to z winy lokalnego polityka. – Jeżeli nie wygramy, to będzie wina gubernatora. Znajdę sposób na to, by go zwolnić – powiedział w piątek o gubernatorze Ronie DeSantisie podczas wiecu na Florydzie, a potem to samo o przewodniczącym Partii Republikańskiej w Georgii Davidzie Shaferze.

Mobilizacja czy terapia

Politycy zazwyczaj do końca zapewniają o swojej sile i skupiają się na pozytywnych elementach swojej kandydatury, by w ten sposób utrzymać zainteresowanie i poparcie wyborców. Trump też stosuje taką taktykę, aż do przesady, wbrew rzeczywistości zapewniając wyborców, że Ameryka świetnie sobie radzi gospodarczo, że pandemia to już sprawa z przeszłości oraz, wbrew sondażom, że jest na prostej drodze do wygranej.

Napomykając o ewentualnej porażce albo chce zmobilizować wyborców do głosowania, albo może przyzwyczaić się do myśli o przegranej, której zapewne się obawia. Trump ma pod górkę w tegorocznych wyborach. Ogólnokrajowe sondaże nie wróżą mu najlepiej, Biden ma w nich nawet ponad 10-punktowe prowadzenie. Trump traci poparcie w kluczowych stanach, dzięki którym wygrał w 2016 r. Najnowsze analizy sondaży dokonane przez CNN wskazują, że w siedmiu z tych stanów kandydaci mają mniej więcej takie same poparcie, a w trzech ważnych dla Trumpa – Pensylwanii, Michigan i Wisconsin – Biden ma poparcie większości wyborców.

Jak pokazał rok 2016 r., sondaże nie są wyrocznią. Tym bardziej że nie biorą pod uwagę wyborców, którzy nie głosowali w 2016 r., a w tym roku mogą ruszyć do urn wyborczych, bo zainteresowanie głosowaniem jest ogromne.

Wyborcy czekają na czwartkową debatę, ostatnią, w której obaj kandydaci na prezydenta będą mieli okazję razem się zaprezentować.

Korespondencja z Nowego Jorku

– Konkuruję z najgorszym (kandydatem – przyp. red.) w historii wyborów. Wyobrażacie sobie, co będzie, jak przegram? – mówił prezydent podczas sobotniego spotkania z wyborcami. Lubi przedstawiać Joe Bidena jako symbol porażki establishmentu waszyngtońskiego, z którym kandydat demokratów związany jest od 47 lat.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999