W dystrykcie Khewa w prowincji Nangarhar we wschodnim Afganistanie zamachowiec-samobójca detonował w tłumie żałobników ładunek wybuchowy. Do zamachu doszło podczas uroczystości pogrzebowych zmarłego w poniedziałek komendanta miejscowej policji.
Napastnik zginął na miejscu, zabijając 24 i raniąc co najmniej 68 osób. Rzecznik rady prowincji Nangarhar oświadczył, że bilans ofiar może być tragiczniejszy. Obecny na pogrzebie członek afgańskiego parlamentu Hazrat Ali przeżył.
Do drugiego ataku doszło w Kabulu. Grupa co najmniej trzech zamachowców przebranych za policjantów przypuściła szturm na położony w zachodniej części stolicy szpital położniczy. Napastnicy użyli granatów i broni palnej, zostali zabici przez służby porządkowe.
Według afgańskiego MSW, 15 osób zostało rannych. Według ministerstwa zdrowia, wśród ofiar i rannych są dzieci, matki i pielęgniarki. Ze zdjęć z miejsca ataku można wnioskować, że zginęło co najmniej dwoje niemowląt. Ze szpitala ewakuowano ok. 100 osób.
Wcześniej agencja Reutera informowała o co najmniej ośmiu zabitych.