- SARS-CoV-2 to bardzo mały wirus. Średnica pojedynczej cząsteczki wynosi od 60 do 140 nanometrów. Tymczasem większość masek jest w stanie zatrzymać patogeny większe od 300 nanometrów, przez które koronawirus przejdzie bez trudu. Z drugiej jednak strony nie jest sam zawieszony w powietrzu. Występuje w formie większych lub mniejszych cząstek, zawieszonych w aerozolu. Maseczki, zależnie od zastosowanych w nich filtrów, chronią nas właśnie przed tym aerozolem, więc pośrednio i przed koronawirusem. Im mniejsze cząstki i w większym procencie filtrują, im są bardziej szczelne, tym lepiej - wyjaśnia Agnieszka Motyl, specjalista medycyny rodzinnej i epidemiolog z Medicover.
Kto chroni kogo?
Zakrywanie ust i nosa chroni na dwa sposoby. Po pierwsze, taka warstwa tkaniny ma za zadanie zatrzymać przy nas patogeny, które wyrzucamy z siebie kaszląc, kichając, a nawet głośniej mówiąc. Zarówno epidemiolodzy jak i badacze dynamiki płynów i gazów nie mają wątpliwości, że takie zakażone, najmniejsze cząstki mogą w sprzyjających warunkach przemieszczać się na odległość 4 do 6 m. To 2-3 razy więcej niż wynosi zalecany przez WHO dystans społeczny. Im są większe, tym mają mniejszy zasięg i łatwiej o zabezpieczenia, które je zatrzymają przy twarzy. - Maski chronią wiec otoczenie przed zakażonymi osobami, które je noszą - wyjaśnia specjalistka.
Z drugiej strony każda bariera fizyczna stanowi dodatkową ochroną przed patogenami z zewnątrz. - Żadna maska nie uchroni nas w 100 proc. Najlepiej zabezpieczają medyczne maski filtrujące, ale one są potrzebne do ochroni pracowników służby zdrowia lub opiekunów, którzy na co dzień przebywają w bliskości z zakażonymi - wyjaśnia specjalistka. - Maseczki chirurgiczne chronią natomiast przed większymi cząstkami. Jest ich kilka rodzajów, na przykład takie, które są odporne na zawilgocenie od zewnątrz - dodaje.
Najsłabszym zabezpieczeniem, ale również skutecznym w pewnym zakresie, są maseczki z tkanin. - Z im gęstszej tkaniny są wykonane, im większą ilość warstw mają, im lepsze mają filtry i im bardziej dopasowane są do twarzy, tym lepszą stanowią ochronę dla osoby, która je nosi - podkreśla epidemiolog.
Jednorazowe maseczki to nie wszystko
Krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych wyraźnie określa, z czego powinny być wykonane maseczki dla niezakażonych koronawirusem osób, które nie wykonują zawodów medycznych. Są to tkaniny bawełniane, bawełniane z domieszką elastanu, bawełniane z lnem, lniane, w 100 proc. poliestrowe, wiskozowe z domieszką poliestru, poliamidowe z poliestrem oraz fizelinowe. Ich wielkość, “na płasko” powinna wynosić co najmniej 17,5 cm na 9 cm. Materiały te muszą spełniać jeszcze jeden warunek: wychodzić bez szwanku z prania w 60 stp. Celsjusza. Tylko w takiej temperaturze połączonej z działaniem detergentów, ginie wirus. - Ale tutaj apeluję o rozsądek. Co innego noszenie ubrań na ciele a co innego kontakt non-stop z maseczką. Perfumowane, drażniące środki do prania mogą nas uczulać i utrudniać noszenie maseczek, w których i tak nie jest łatwo wytrzymać przez dłuższy czas - podkreśla Agnieszka Motyl.
Jak wynika z badań opublikowanych w 2013 r. w Cambridge University Press przez naukowców z Public Health England takie bawełniane maski stanowią co prawda trzykrotnie słabsze zabezpieczenie przed rozsiewaniem patogenów w porównaniu do profesjonalnych masek. Z drugiej jednak strony, chronią otoczenie przed chorobą. Wybór jest wiec prosty.