Prowokowanie stało się znakiem rozpoznawczym Jaira Bolsonaro, od kiedy 29 lat temu zaczął karierę polityczną jako deputowany z Rio de Janeiro. Ale żadna z jego deklaracji nie postawiła w taki sposób kraj na nogi, jak przemówienie w ostatni wtorek. Gdy jedna trzecia ludzkości świata jest już zamknięta w domach, aby zatrzymać epidemię koronawirusa, prezydent Brazylii wezwał do pójścia dokładnie w odwrotnym kierunku: otwarcia ponownie szkół, handlu, przedsiębiorstw.
– Inne wirusy zabijały znacznie więcej osób niż ten i nie robiono takiego rabanu! 90 procent z nas w razie zarażenia w ogóle nie odczuje żadnych objawów. To, co robi kilku gubernatorów i burmistrzów, jest zachowaniem kryminalnym. Oni niszczą Brazylię! – oświadczył prezydent, odnosząc się do coraz liczniejszych restrykcji wprowadzanych przez władze lokalne.
– Jeśli nie wrócimy do pracy, Brazylia może odejść od demokratycznej normalności – dodał prezydent, który w przeszłości wielokrotnie chwalił zakończony w 1985 r. 21-letni okres wojskowej dyktatury.
Chronić starszych
Zamiast „blokady horyzontalnej" życia społecznego, a więc takiej, która obejmuje wszystkie grupy ludności, Bolsonaro proponuje „blokadę wertykalną", ograniczoną do niektórych kategorii osób.
– Chrońmy starszych, chrońmy chorych. Ale nie ulegajmy łatwym postulatom, aby wszyscy pozostawali w domu. Jeśli nikt niczego nie będzie produkował, to skoczy bezrobocie, lodówki będą puste, nikt nie będzie w stanie uregulować swoich rachunków, zacznie się chaos! Mamy atuty w walce z wirusem: młode społeczeństwo, ciepły klimat. Jeśli nikt nie stanie mi na drodze, Brazylia znów się wzbije do góry i przezwycięży ten kryzys – przekonywał.