Makau, mające w Chinach specjalny status, to miejsce wyjątkowe. Gdy w Europie koronawirus wydawał się odległą, chińską sprawą, tu pojawiło się dziesięć przypadków zakażenia. Dzięki rygorystycznym działaniom i dyscyplinie zostały zwalczone.
I Makau w tabeli na portalu Worldometer z danymi statystycznymi dotyczącymi pandemii Covid-19, którą codziennie oglądają miliony ludzi, oznaczono na zielono. Takich zielonych, czyli uzdrowionych, wśród stu kilkudziesięciu krajów i regionów można policzyć na palcach jednej ręki.
Makau było zielone przez 40 dni, co nikomu innemu się nie udało.
Już nie jest: w weekend do tej byłej portugalskiej kolonii wróciła rezydująca tu obywatelka Korei Południowej. Dotarła ze swoim narzeczonym Portugalczykiem z Europy samolotem do Hongkongu, z którym Makau łączy 55-kilometrowy most.
Na małej przestrzeni
– Właśnie braliśmy oddech, gdy w nocy nadeszła informacja o nowym przypadku. Czujność wróciła, Makau jest tak małe i tak gęsto zaludnione (680 tys. mieszkańców na około 30 km kw. – red.), że do zarażonej osoby jest kilkanaście minut jazdy samochodem – dzieli się wrażeniami z „Rzeczpospolitą" Frederico Alexandre Dos Santos Rosário, biznesmen z Makau i prezes tamtejszego stowarzyszenia e-sportu (rywalizacji w grach komputerowych).