Należy jedynie czekać na wiadomość, że to Rosjanie zhakowali prawybory w Iowa albo że wyniki wskazują na wygraną Wołodymyra Zełenskiego – takie żarty pojawiły się w amerykańskich mediach w chwili, gdy stało się jasne, że na całej linii zawiodła aplikacja systemu przekazywania wyników lokalnych głosowań do stanowej centrali Partii Demokratycznej w Iowa. Nawiązują one oczywiście do ingerencji Moskwy w ostatnie wybory prezydenckie oraz do procedury impeachmentu Donalda Trumpa.
Awaria systemu komputerowego obciążyła polityczne konto Partii Demokratycznej i stała się wymarzonym prezentem dla prezydenta Trumpa na krótko przed zapowiedzianym na wtorek dorocznym przemówieniu o stanie państwa. – Jeżeli demokraci nie potrafią zorganizować własnych wyborów, to musi to budzić wątpliwości co do zdolności tej partii do rządzenia krajem – rozbrzmiewały komentarze w sprzyjającej Trumpowi telewizji Fox News.
Z powodu awarii wyniki pierwszych prawyborów Partii Demokratycznej nie pojawiły się w poniedziałek i trzeba było czekać na nie do wtorku. Z licznych sondaży wynikało, że najwyższą średnią poparcia cieszył się lewicowy kandydat Bernie Sanders, który mógł liczyć na 23,6 proc. głosów. Były wiceprezydent Joe Biden na 19,7 proc., były burmistrz South Bend w Indianie, Pete Buttigieg – 15,8 proc., a Elisabeth Warren, senator z Massachusetts – 15,1 proc.
Takie dane niewiele mówią, gdyż w prawyborach w Iowa mają miejsce tzw. caucuses – specyficzna forma głosowania, praktykowana jeszcze zaledwie w trzech amerykańskich stanach. W pozostałych odbywają się tzw. primaries – procedura zbliżona do wyborów powszechnych.
Caucuses to nic innego jak spotkania grup mieszkańców i zwolenników określonej partii, na których po publicznej dyskusji zapadają decyzje o poparciu dla poszczególnych kandydatów. W takich warunkach poparcie większości uzyskuje często kandydat, którego zwolennicy wykonali na miejscu najlepszą robotę i potrafili przekonać na samym spotkaniu pozostałych uczestników.