W poniedziałek prezydent Wołodymyr Zełenski rozpoczął trzydniową wizytę w USA. W Nowym Jorku wystąpi podczas posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ, ale najważniejszym punktem w jego agendzie będzie pierwsze spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem. Doniesienia amerykańskich mediów z ostatnich dni wróżą, że to może być najtrudniejsze spotkanie w karierze nowego ukraińskiego przywódcy.
Syn Bidena
Chodzi o Huntera Bidena, syna byłego wiceprezydenta USA i głównego konkurenta Trumpa w wyborach prezydenckich 2020 roku. Jeszcze w 2014 roku Biden junior razem z Aleksandrem Kwaśniewskim wszedł do rady nadzorczej ukraińskiego holdingu energetycznego Burisma, zajmującego się wydobyciem ropy i gazu. W 2016 roku Prokuratura Generalna Ukrainy oskarżyła jedną z należących do holdingu spółek o oszustwa podatkowe na kwotę 1 mld hrywien (równowartość 150 mln złotych). Następnie w 2017 roku ówczesny prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko raportował, że spółka przekazała do Skarbu Państwa zaległe podatki. Wszystkie sprawy karne umorzono. Mimo to, jak wynika z ostatnich przecieków amerykańskich służb bezpieczeństwa, w trakcie rozmowy telefonicznej w lipcu Trump wielokrotnie próbował przekonać Zełenskiego do wytropienia rzekomych powiązań korupcyjnych syna Bidena (w Kijowie nigdy nie stawiano mu żadnych zarzutów korupcyjnych). Opisana przez „New York Times" sprawa wywołała burzę, zwłaszcza po ostatnich sondażach, w których Trump ustępuje swojemu rywalowi. Analitycy w Kijowie ostrzegają, że w tej sytuacji prezydent Zełenski musi zachować szczególną ostrożność.
– Pod żadnym pozorem nie wolno angażować się w wewnątrzamerykańskie rozgrywki polityczne. Gdyby prezydent Ukrainy poparł jedną z rywalizujących stron, zademonstrowałby w ten sposób swoją niesamodzielność. Ukraina ma dobre relacje zarówno z republikanami, jak i demokratami, tego stanu rzeczy nie należy zaburzać – mówi „Rzeczpospolitej" Wiktor Zamiatin, politolog z kijowskiego Centrum Razumkowa. – Jeżeli Zełenski nie ma wyjścia z tej sytuacji, musi je znaleźć – dodaje.
Odwet za Manaforta
Odmawiając Trumpowi, mógłby stracić poparcie amerykańskiego przywódcy w konflikcie z Rosją, a władzom w Kijowie bardzo zależy na tym, by Stany Zjednoczone dołączyły do rozmów, które od 2015 roku bezskutecznie toczą Niemcy, Francja, Ukraina i Rosja w ramach tzw. czwórki normandzkiej. Z drugiej zaś strony angażowanie się w jakikolwiek sposób w amerykańskie wybory mogłoby zaważyć na przyszłości amerykańsko-ukraińskich stosunków.
– Nie wiemy tak naprawdę, czy taka rozmowa miała miejsce. W każdym razie myślę, że prezydent Zełenski znajdzie odpowiednie słowa, które zadowolą prezydenta Trumpa – mówi „Rzeczpospolitej" Iryna Wereszczuk, deputowana z partii Sługa Narodu, która reprezentuje rząd w Radzie Najwyższej. – Mieliśmy już tego typu doś wiadczenie za rządów prezydenta Poroszenki. Straciła na tym cała Ukraina. Angażując się w coś takiego, przegrywamy i politycznie, i dyplomatycznie – dodaje.