Dobiega końca naukowy program wielkiego liczenia gatunków żyjących w morzach całego świata – Census of Marine Life. Badanie prowadzone przez zespół 360 naukowców zajęło dziesięć lat i kosztowało 650 mln dolarów. Naukowcy przedstawili wczoraj jego pierwsze wyniki. Dotyczą 25 najważniejszych regionów globu. Ale to jeszcze nie całość – do sprawdzenia zostały m.in. Indonezja, Madagaskar i Morze Arabskie. Oficjalne ogłoszenie tzw. morskiego spisu powszechnego odbędzie się w październiku w Londynie.
– To badanie jest niezbędne z dwóch powodów – mówi dr Mark Costello z nowozelandzkiego Uniwersytetu Auckland. – Po pierwsze, słaba znajomość taksonomii sprawia, że zwykli ludzie nie potrafią opisać nowych gatunków. Po drugie, gatunki morskie wymierają, straty sięgają 90 proc.
– Szokujące, że w 2010 roku, w Międzynarodowym Roku Różnorodności Biologicznej, największy ekosystem na Ziemi jest praktycznie niepoznany – wtóruje mu dr Tom Webb z brytyjskiego Uniwersytetu Sheffield.
[srodtytul]Skorupiaki górą[/srodtytul]
Wyniki liczenia mogą zmienić sposób, w jaki ludzie traktują podmorskie życie – podkreślają naukowcy. – Dokonaliśmy kilku odkryć i nauczyliśmy się kilku nowych rzeczy – mówi Jesse Ausubel, jeden z twórców nowego raportu. – Gdy myślimy o oceanie, myślimy o rybach i waleniach. Ale wielkie ssaki stanowią zaledwie 2 proc. gatunków. Ryby tylko 12 proc. Najpierw powinniśmy pomyśleć o skorupiakach i mięczakach.