Artysta tak zapowiada swoje show: – To jest szczególna trasa koncertowa. Wiem, że funky jest niezwykle modne i popularne także w Polsce. Wspominał mi o doskonałym przyjęciu George Clinton – podobno jego Funkadelic dało oszałamiające show w Warszawie. Obiecuję, że nasz koncert będzie równie wspaniały!
Z Parkerem przyjedzie duży zespół z dwuosobowym chórkiem, a że ich wspólne koncerty naprawdę potrafią porwać do zabawy każdą publiczność, zanosi się na wieczór pełen mocnych wrażeń. Zwłaszcza że Maceo Parker wie dobrze, na czym polega prawdziwe funkowe granie, wszak uczył się u boku ojca chrzestnego tego stylu Jamesa Browna jeszcze w latach 60. XX wieku.
Po śmierci Browna trwają licytacje, komu należy się scheda po mistrzu, i ja głosowałbym właśnie za Parkerem. Swój styl Maceo rozwijał później u boku innych sław: George’a Clintona i Bootsy’ego Collinsa, występował też z Prince’em. Ale w 1990 roku założył własny zespół JB Horns, angażując puzonistę Freda Wesleya i saksofonistę Pee Wee Ellisa, z którymi wcześniej występował z Jamesem Brownem.
Pierwsze trzy albumy dla wytwórni Verve: „Roots Revisited”, „Mo” Roots” i koncertowy „Life on Planet Groove”, przyniosły mu ogromną popularność w Ameryce, a żywiołowe występy stały się atrakcją festiwali na całym świecie. Zainteresowanie jego twórczością nie słabnie. Kilka lat temu na festiwalu North Sea Jazz w Hadze oklaskiwało go ponad 5 tysięcy słuchaczy. Recepta Maceo Parkera na muzykę jest prosta: „2 proc. jazzu i 98 proc. funku”, co gwarantuje gorące, poruszające rytmy i odrobinę improwizacji.
Jednym z wczesnych idoli Maceo Parkera był Ray Charles i dlatego sam postanowił również śpiewać, a raczej melodeklamować, co jest domeną funkowców. Śpiewaniem w dosłownym znaczeniu tego słowa zajmują się zwykle atrakcyjne chórzystki. Nowy zespół Maceo Parkera nosi nazwę Roots Revisited, czym wyraźnie nawiązuje do albumu z 1990 r., którym rozpoczął wielką karierę. Mistrz wraca więc do źródeł i tam szuka nowych inspiracji.