Zagrożenia dla innowacyjności branży spożywczej przychodzą ze wszystkich stron. Oczywistym czynnikiem ryzyka jest moda. Pewne innowacje mogą się nie przyjąć albo nie spełnić składanych obietnic – jak choćby jogurty jednej z globalnych firm, które miały wspomagać odchudzanie. Wiele złego może wyrządzić zwykła plotka lub niepotwierdzone naukowo silne przekonania, jak w wypadku GMO. Mimo że wciąż brakuje dowodów naukowych na szkodliwość żywności modyfikowanej, silny nacisk opinii publicznej sprawił, iż handel nią w wielu krajach jest praktycznie zakazany, a co za tym idzie, zatrzymały się badania związane z GMO.
Receptura w zeszycie
Dużym zagrożeniem jest powolne wdrażanie technologii. Dziś w polskich firmach na 10 tys. pracowników działa jedynie 36 robotów, jesteśmy w absolutnym ogonie świata, daleko nawet za niewielkimi Czechami (119). To wiąże się z niedostateczną cyfryzacją Polski. Według badań Komisji Europejskiej na temat cyfryzacji gospodarki i społeczeństwa Polska zajmuje 25. pozycję na 28, wyprzedzamy pod względem digitalizacji gospodarki jedynie Grecję, Rumunię i Bułgarię.
Zdaniem Piotra Ciskiego, prezesa Sage, żeby firmy mogły np. pracować w chmurze, najpierw konieczna jest poprawa dostępu do internetu poza aglomeracjami. – W firmach produkujących żywność receptury są często trzymane w zeszytach. Cyfryzacja tych obszarów to pierwsze higieniczne wymagania, by móc zacząć rozmawiać o robotach, dronach czy internecie rzeczy – mówi Ciski.
Ze względu na ograniczony potencjał badawczy polskich firm w obszarze przemysłu 4,0 i automatyki firmy, zamiast tworzyć swoje technologie, raczej będą zmuszone kupować technologie cudze, co łączy się z wydawaniem pieniędzy, a także brakiem własnych innowacji.
Etykiety dla wymagających
Jednym z motorów innowacji jest prawo. To dyrektywa UE spowodowała początek żegnania się konsumentów i biznesu z plastikiem. Producenci nawet innowacyjnych, ale jednorazowych przedmiotów z plastiku muszą szybko szukać nowych nisz działania. Kolejne przepisy unijne mogą zagrozić polskim producentom właśnie ze względu na niski poziom zaawansowania technologicznego. KE testuje pilotażowo system znakowania produktów spożywczych, które – w uproszczeniu – będą oznaczane jak produkty AGD pod kątem wpływu na środowisko. To będzie np. ocena ekologiczności pochodzenia np. energii elektrycznej czy wody. I tu szykuje się spory problem dla polskich producentów żywności – jeśli będą korzystali np. z energii pochodzącej z węgla. Etykiety wystawiające niekorzystne oceny mogą sprawić, że polscy producenci stracą klientów na wymagających rynkach Europy Zachodniej.