Trzech na czterech uczniów polskich szkół deklaruje, że miało kontakt z nikotyną. Zdecydowana większość sięgnęła po elektroniczną wersję papierosa zachęcona atrakcyjnymi dla nich smakami. Od miesięcy trwają dyskusje o zakazie sprzedaży e-papierosów, wciąż nie przygotowano odpowiednich rozwiązań prawnych.
A problem jest poważny. Jak wynika z badań ankietowych młodzieży (16–17 lat) przeprowadzonych przez firmę badawczo-analityczną IQS Think Forward na zlecenie Instytutu Zdrowia i Demokracji, przy opracowaniu merytorycznym Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny „MEDYCYNA XXI”, aż 57,78 proc. młodych ludzi, którzy mieli kontakt z nikotyną, spróbowało e-papierosa. Po papierosa w tradycyjnej wersji sięgnęło 40,97 proc. badanych. Podgrzewaczy tytoniu użył niespełna 1 proc. respondentów.
– Sięganie po e-papierosy to bardzo zły nawyk, bo zawierają one substancję silnie uzależniającą, porównywalną z heroiną. Co trzeci Polak ma skłonność do uzależnienia, więc paląc smakowe papierosy, dziecko może się szybko uzależnić i potem samo szukać takich papierosów, a ostatecznie sięgać po klasyczne papierosy – mówi dr Piotr Dąbrowiecki, internista i alergolog. – Nie powinno być tak, że dziecko otrzymuje nikotynę o atrakcyjnym smaku, np. serniczka. W dodatku nikt nie kontroluje, w jakim jest ona stężeniu i ile jednorazowo wdycha dziecko – dodaje.
Badanie: Ilu uczniów w szkołach pali papierosy
Szacuje się, że jeden e-papieros wystarcza na ok. 700 zaciągnięć, czyli tyle, ile trzy paczki papierosów. Nikt nie bada składu chemicznego „jednorazówek” – producenci tylko zgłaszają taki skład do Biura ds. Substancji Chemicznych. Elektroniczne papierosy produkowane są w większości w Chinach.