Jak wykorzystać szanse tworzone przez in vitro

Powrót refundacji in vitro to istotny krok do zniesienia barier finansowych i społecznych w dostępie do leczenia niepłodności. Ale też potężny impuls dla poprawy sytuacji demograficznej w Polsce.

Publikacja: 29.01.2024 21:00

Mamy przełomowy moment: po ośmiu latach znów wracamy do refundacji in vitro – mocno zaznaczyli na początku dyskusji uczestnicy debaty „Prawo do potomstwa i program refundacji in vitro – nowa era leczenia niepłodności w Polsce”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej”.

Swoim spojrzeniem na program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego podzielili się: lekarz Katarzyna Kozioł, współzałożycielka i dyrektorka ds. medycznych kliniki nOvum, dr n. med. Łukasz Sroka, dyrektor medyczny kliniki InviMed, dr n. med. Anna Bednarska-Czerwińska, dyrektorka medyczna Gyncentrum, członkini zarządu Gyncentrum, Marta Górna, przewodnicząca zarządu Stowarzyszenia „Nasz Bocian”, oraz Krzysztof Paszyk, poseł, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe – Trzecia Droga.

Czytaj więcej

Czy pracodawca może sfinansować in vitro?

Decyzja o powrocie do refundacji in vitro była pierwszą decyzją nowego rządu i – jak zauważył poseł Krzysztof Paszyk – wynikała z długoletniej dyskryminacji społecznej, kiedy ta procedura była dostępna głównie dla osób lepiej sytuowanych ekonomicznie. – Polska była jednym z najbardziej dyskryminujących krajów w regionie Europy pod względem dostępu do in vitro – mówił poseł. Nie ukrywał, że temat in vitro połączył partie opozycji demokratycznej, które po wyborach 15 października deklarowały chęć stworzenia wspólnego rządu. Podkreślił przy tym, że obywatelski projekt ustawy w sprawie in vitro nie podlegał dyskontynuacji, co umożliwiło szybkie przyjęcie nowej ustawy. – W czasie kampanii wyborczej zarówno Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i Szymon Hołownia podejmowali intensywne rozmowy z ludźmi na temat in vitro. Spotykali się z mieszkańcami małych miejscowości, którzy sami bardzo często poruszali ten temat. Problemy związane z brakiem dostępu do leczenia niepłodności dotykają mieszkańców małych miejscowości, osób ubogich, dla których brak potomstwa staje się realnym społecznym problemem. Przywrócenie refundacji in vitro niesie więc nadzieję dla par borykających się z niepłodnością, przynosi wsparcie dla tych grup społecznych, które do tej pory były marginalizowane – mówił poseł Paszyk.

1,5 miliona bezpłodnych par

O tym, jak złożony jest problem niepłodności, który dotyka różne grupy społeczne, i to nie tylko te z dużych miast, mówiła Marta Górna ze Stowarzyszenia „Nasz Bocian”. Zwróciła uwagę, że problem niepłodności w Polsce dotyka nawet 1,5 miliona par, a przekrój pacjentów szukających wsparcia jest bardzo szeroki. A tego wsparcia najczęściej potrzebują właśnie mieszkańcy małych miejscowości, gdzie dostępność do leczenia jest utrudniona z powodu kwestii finansowych i braku programów samorządowych. Gmina i powiaty często nie posiadają funduszy na tego rodzaju wsparcie. Ale to nie wszystko. Mieszkańcy małych miejscowości borykają się z problemem braku dostępności geograficznej do leczenia metodą in vitro. Dodatkowym obciążeniem stają się planowanie dojazdu, noclegu i inne kwestie logistyczne. Stowarzyszenie „Nasz Bocian” w jednym ze swoich projektów oferowało dostęp do procedury in vitro 100 parom. Co ciekawe, do projektu zgłosili się bardzo młodzi ludzie, którzy wcześniej nie korzystali z leczenia niepłodności, bo nie było ich na to stać. A zatem – podkreśliła szefowa stowarzyszenia – niepłodność to nie tylko (choć często tak właśnie się sądzi) problem par w zaawansowanym wieku. Refundacja in vitro staje się ważnym narzędziem w równym dostępie do leczenia dla wszystkich grup społecznych.

Na szczęście, na co zwróciła uwagę dr Anna Bednarska-Czerwińska, rozwój nauki i technologii umożliwia coraz lepszą diagnostykę par, a to z kolei skutkuje rzadszym stwierdzaniem, że przyczyny niepłodności są nieznane. Dr Bednarska-Czerwińska przypomniała, że w latach 2013–2016, kiedy na program refundacji in vitro przeznaczono 250 milionów złotych, urodziły się 22 tysiące dzieci. Wówczas zasady były jasne – funkcjonowało 30 klinik zarejestrowanych, kontrolowanych przez Ministerstwo Zdrowia. – W okresie, kiedy nie było wsparcia ze strony rządu, robiły to samorządy i chwała im za to – mówiła dr Bednarska-Czerwińska.

Nie wszędzie jednak przebiegało to sprawnie; z klinik zniknęły młode pacjentki, bo wiele z nich nie mogło sobie pozwolić na kosztowne leczenie in vitro. Teraz jest nadzieja, że program dofinansowania stworzy platformę edukacyjną dla par, która będzie zachęcać je do wcześniejszego zgłaszania się. – Oczywiście istotna jest też edukacja lekarzy pierwszego kontaktu, aby skuteczniej diagnozowali problemy z płodnością – mówiła dr Czerwińska. Zaapelowała o stworzenie jednolitego systemu, zarówno ogólnopolskiego, jak i samorządowego, który pozwoli pacjentkom, by mogły swobodnie wybierać klinikę, i wyeliminuje potencjalne różnice społeczne w dostępie do leczenia in vitro.

Czytaj więcej

Łódź nadal dopłaca do procedury in vitro. Nabór wniosków właśnie ruszył

Wyzwania związane z niepłodnością

Szanse na naturalną ciążę znacząco maleją wraz z wiekiem, zwłaszcza po 40. roku życia. – Pacjentka w wieku do 30. roku życia ma około 30–40 procent szans na ciążę po jednej procedurze in vitro, jeśli ma do tego wskazania, a po 40 roku życia ma kilka do kilkunastu procent szans, im później, tym mniej. W związku z tym czas jest bardzo istotny – zwracała uwagę lekarka Katarzyna Kozioł, współzałożycielka i dyrektorka ds. medycznych kliniki nOvum. Zaznaczyła, że in vitro nie stanowi panaceum na wszystko i pary nie powinny czekać do wieku, kiedy naturalna płodność spada, bo wówczas spadają też szanse na ciążę w wyniku leczenia. – O niepłodności mówimy, kiedy po roku regularnego współżycia minimum dwa do trzech razy w tygodniu nie dochodzi do ciąży i dotyczy to kobiet młodych do 35. roku życia. Jeśli chodzi o kobiety powyżej 35. roku życia, to zalecamy, żeby po sześciu miesiącach regularnego współżycia bez zajścia w ciążę pacjenci zgłaszali się do klinik leczenia niepłodności – wskazała Katarzyna Kozioł. Najlepiej, według niej, gdyby to były od razu ośrodki specjalistyczne, ponieważ tam diagnostyka przebiega znacznie szybciej. – Mamy doświadczenie, wiemy, jak badać i co badać, żeby w miarę szybko ustalić przyczynę niepłodności i zaordynować odpowiednie leczenie. To nie zawsze jest in vitro. W przypadku na przykład problemów z owulacją można ją wywołać lekami hormonalnymi i często to wystarczy żeby pacjentka zaszła w ciążę – mówiła Katarzyna Kozioł.

Wśród przyczyn niepłodności lekarka wymieniła u kobiet niedrożne jajowody albo ich brak, zrosty z powodu endometriozy lub operacji przebytych w jamie brzusznej, a u mężczyzn – bardzo małą liczbę plemników. Dlatego tak ważna jest tu rola lekarzy pierwszego kontaktu i to, aby skutecznie kierowali pacjentów do specjalistycznych ośrodków. Ważnym narzędziem są tu rekomendacje Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii dotyczące diagnostyki i leczenia niepłodności.

Na to, jak często w grupie pacjentów onkologicznych pomijane jest zabezpieczenie płodności, zwracał uwagę dr n. med. Łukasz Sroka, dyrektor medyczny kliniki InviMed. Wskazał potrzebę edukacji lekarzy onkologów, chirurgów, urologów i innych specjalistów, by informowali pacjentów o możliwościach zabezpieczenia komórek rozrodczych przed leczeniem nowotworowym. Dr Sroka podkreślił rolę zabezpieczenia płodności, zwłaszcza w przypadku takich chorób, jak endometrioza czy schorzenia autoimmunologiczne, które mogą istotnie wpływać na płodność. Kolejny raz w debacie pojawiła się sugestia o konieczności działań edukacyjnych u pacjentek, począwszy nawet od wieku dwudziestu kilku lat, które mogą być zagrożone utratą płodności w przyszłości. – Trafiają do nas panie w wieku 40 lat i chcą rozmawiać o zabezpieczeniu płodności, o zamrożeniu swoich komórek jajowych. W wielu przypadkach jest już stanowczo za późno na taką procedurę – mówił dr Sroka. Tylko że spełnienie tego warunku będzie trudne bez wsparcia finansowego.

Czytaj więcej

In vitro symbolem dla nowej koalicji w Sejmie

Oczekiwania pacjentów i lekarzy

Jak więc miałby wyglądać program finansowania in vitro i jakie są oczekiwania pacjentów? Zdaniem Marty Górnej program musi być skuteczny, ale też dobrze przemyślany pod względem kryteriów kwalifikacyjnych. Chodzi o to, aby nie dyskwalifikować par, które faktycznie potrzebują leczenia. Ważne, aby możliwa była rozsądna liczba dofinansowanych procedur, która uwzględniałaby zróżnicowane potrzeby pacjentek, zapewniała im wsparcie na drodze do pierwszej ciąży, ale też otwierała szansę na rodzenie kolejnych dzieci.

Kolejna ważna sprawa to dostępność programu. Pacjentki powinny mieć możliwość leczenia się w ośrodkach, w których już zaufały lekarzom, co zminimalizuje ich stres związany z przemieszczaniem się między różnymi miejscami leczenia. Kwestią nowatorską w porównaniu z poprzednimi programami jest uwzględnienie par potrzebujących gamet dawcy – program powinien w bardzo szeroki sposób pozwalać pacjentom na korzystanie z różnych metod leczenia, zawsze w zgodzie z zaleceniami lekarza i w ścisłej korelacji z rekomendacjami dotyczącymi leczenia.

Jak wygląda sytuacja z perspektywy lekarzy? Dr Bednarska-Czerwińska, opierając się na doświadczeniach z poprzedniego programu, wymieniała, że wcześniej problemem było to, że finansowanie dotyczyło tylko procedury, a nie diagnostyki. – Przykładem była sytuacja, w której pacjentka z polipem macicy skierowana do szpitala musiała do nas wrócić, gdyż szpital nie przeprowadzał odpowiednich procedur diagnostycznych. Brak dostępu do finansowanej diagnostyki zwiększał liczbę procedur oraz wydłużał czas oczekiwania na skutki leczenia – wspominała lekarka. Dzisiejsza diagnostyka odpowie na wiele pytań, na przykład dlaczego nie rozwinęły się zarodki – lekarze na podstawie diagnostyki mogą wykonać plan genetyczny, który określi, czy pacjentka nie ma mutacji, która powoduje, że w przypadku jej komórek jajowych nie ma możliwości zapłodnienia. – Mamy nowe metody, mamy możliwości badania nasienia, więc diagnostyka mądrze wykorzystana, po pierwsze, zmniejszyłaby liczbę procedur i skróciła czas oczekiwania na dziecko. Po drugie, zaoszczędziłaby środki finansowe. Myślę, że Ministerstwo Zdrowia powinno się nad tym zagadnieniem pochylić – mówiła dr Czerwińska.

Dla Katarzyny Kozioł najważniejszy jest cel programu, czyli finansowanie powinno obejmować procedury in vitro jako integralnej część leczenia; nie powinno pochłonąć zbyt dużych środków na diagnostykę. – Istnieją już przecież finansowane przez NFZ metody diagnostyczne, takie jak histeroskopia, co może pozwolić na skoncentrowanie środków programu na procedurach in vitro – mówiła. Potrzebą, na którą zwróciła uwagę lekarka, jest stworzenie krajowego rejestru procedur in vitro, który miałby zbierać zanonimizowane informacje o rozpoczęciu cyklu in vitro, jego przebiegu i wyniku. Umożliwiłby realną ocenę skuteczności leczenia metodą zapłodnienia in vitro w zależności od wskazań i wieku. Stanowiłby źródło nieocenionych danych naukowych.

Nowym pomysłem jest stworzenie szybkiej ścieżki diagnostycznej niepłodności, podobnie jak to ma miejsce w onkologii. W obu tych dziedzinach czas gra niezwykle ważną rolę.

Włączając się w dyskusję na temat tego, jak miałby wyglądać nowy program in vitro, dr Sroka podkreślił, że jest to też szansa na rewizję ustawy o leczeniu niepłodności, która obecnie ma osiem lat i wymaga dostosowania do aktualnych potrzeb pacjentów. Wśród głównych zadań nowego programu dr Sroka wskazał na konieczność oceny kosztów procedury in vitro. Nowy program rządowy powinien wyceniać procedury jako wartość stałą, eliminując wyścig po najniższe ceny. Lekarz zwrócił też uwagę na jeszcze inną kwestię. – W Serbii bezdzietna para do 45. roku życia otrzymuje nielimitowane wsparcie, czyli rząd refunduje takiej parze dowolną liczbę procedur. Oczywiście można dyskutować nad szczegółami medycznymi, czy w takim wieku finansować aż taką liczbę procedur, ale to pokazuje, że my teraz musimy nadgonić to, co zostało zaprzepaszczone przez ostatnie lata. Zgadzam się, że w pierwszym rzucie ten program powinien wypełnić lukę związaną z procedurami in vitro docelowo. Myślę, że marzeniem każdego z nas jest to, żeby to był kompleksowy program zapisany w ustawie, który obejmie i diagnostykę, i leczenie w taki sposób, by ośrodki były – jak to jest zresztą zapisane w ustawie – kompleksowymi ośrodkami leczenia niepłodności, w których dla par potrzebujących można zrobić absolutnie wszystko – mówił dr Sroka.

Jakie wady ma ustawa

Argumentem za przyznaniem środków finansowych, dzięki którym można realizować tak kompleksowy program in vitro, jest – zdaniem posła Paszyka – trudna sytuacja demograficzna w Polsce. – W ostatnich latach odnotowujemy spadek wzrostu demograficznego, a unikanie inwestycji w leczenie niepłodności może prowadzić do znacznie większych kosztów w przyszłości – mówił polityk, zapewniając przy tym, że propozycje i refleksje związane z leczeniem niepłodności będą dokładnie analizowane. Istnieje potrzeba skutecznych działań, które pozytywnie wpłyną na sytuację społeczno-gospodarczą kraju.

Marta Górna zwróciła uwagę, że w ustawie jest kilka poważnych wad, które wymagają pilnego przemyślenia i dyskusji. Po pierwsze, zapis, który zmusza do dawstwa zarodków po 20 latach od zdeponowania w banku – jej zdaniem nikt nie powinien być zmuszany do dawstwa, a procedury te powinny się opierać na dobrowolności. Kolejną kwestią jest anonimowość dawstwa. – Dzieci poczęte dzięki dawstwu powinny mieć prawo do poznania swojej tożsamości biologicznych rodziców, podobnie jak dzieci adoptowane społecznie – uznała szefowa Stowarzyszenia „Nasz Bocian”. Skrytykowała też zakaz leczenia singielek, takie leczenie w wielu krajach europejskich jest obowiązującym standardem. Tego rodzaju restrykcja nie rozwiązuje żadnych problemów i zmusza kobiety do szukania niebezpiecznych dróg alternatywnych.

Debata uwydatniła złożoność kwestii dotyczących dawstwa w leczeniu niepłodności, a dyskusja pokazała, jak różnorodne aspekty powinno się wziąć pod uwagę. I tak Katarzyna Kozioł podkreśliła, że anonimowość dawstwa, choć ma swoje zalety, wyklucza dawstwo rodzinne. Przytoczyła przykład, w którym kobieta chciała skorzystać z komórki dawczyni, a potencjalną dawczynią była jej siostra – zgodnie z obowiązująca ustawą siostra nie może być dawczynią. Dr Sroka, wskazując na konieczność zmiany ustawy, zauważył, że aktualny brak jawności w dawstwie sprawia, że wiele osób zaczęło się zastanawiać nad korzyściami wynikającymi z ujawniania informacji o dawstwie. Z jednej strony podkreślił konieczność dobrowolności dawstwa, natomiast z drugiej strony zasugerował, czy osoby oddające komórki nie powinny mieć prawa do wyrażania zgody lub sprzeciwu w kwestii ujawniania swoich danych.

Dr Czerwińska podzieliła się refleksjami na temat różnic między dawstwem zarodków a dawstwem komórek, argumentując, że podejście do jawności powinno być dwubiegunowe, zależne od rodzaju dawstwa. Wskazała, że dawstwo komórek może być porównywane do dawstwa narządów, gdzie istnieje możliwość wyrażenia zgody na ujawnienie danych lub zachowania anonimowości.

Reprezentując perspektywę pacjentów, Marta Górna skoncentrowała się na kwestii dobrowolności dawstwa. Zaznaczyła, że nie zgadza się z pomysłem, aby pacjentki były zmuszane do oddawania swoich zarodków. Wyraziła przekonanie, że decyzje dotyczące dawstwa powinny być oparte na dobrowolności i szacunku dla wyborów pacjentów. Uczestnicy debaty skupili się też na kwestii rejestracji zarodków i komórek dawców, poruszając zarówno praktyczne, jak i etyczne aspekty – temat na pewno wymaga spokojnego namysłu i otwartej dyskusji, która nie tworzyłaby podziałów społecznych.

Potrzebny jest rejestr

Po latach oczekiwań powrót refundacji in vitro w Polsce niesie nadzieję dla tysięcy par pragnących dziecka. Pacjenci będą mogli leczyć się niezależnie od swojego statusu ekonomicznego. To również szansa na pokazanie nowoczesności polskich klinik i wykorzystania nowoczesnych technologii. Teraz najważniejsze jest dopracowanie programu w szczegółach, zapewniając bezpieczeństwo i utrzymanie wysokiej jakości procedur. Uczestnicy debaty wskazali potrzebę stworzenia rejestru krajowego procedury in vitro oraz powstanie rady do spraw leczenia niepłodności, która służyłaby jako organ doradczy i kontrolny. Podkreślono też potrzebę transparentności, edukacji oraz równego dostępu do leczenia dla wszystkich par, niezależnie od ich statusu ekonomicznego czy społecznego. Oczekiwania są jasne: nowy program in vitro powinien się przyczynić do zwiększenia dostępności leczenia niepłodności i poprawy sytuacji par zmagających się z bezpłodnością. Z pewnością rozpoczyna się nowa era w leczeniu niepłodności w Polsce.

Opinia partnera debaty:
Dr n. med. Anna Bednarska-Czerwińska, ginekolog-położnik, endokrynolog, dyrektorka medyczna Gyncentrum

Niepłodność stanowi globalny problem zdrowotny, dotykając miliony par na całym świecie. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), szacuje się, że około 10-15% par doświadcza problemu niepłodności. Wzrost tego zjawiska może być wynikiem różnych czynników, w tym zmian w stylu życia, środowisku, a także późniejszego wieku, w jakim pary decydują się na założenie rodziny. Niepłodność nie tylko wpływa na sferę fizyczną, ale również może prowadzić do problemów emocjonalnych i psychospołecznych. Problemy związane z niepłodnością stają się niestety coraz bardziej powszechnym problemem par również i w Polsce, a ich przyczyny mają bardzo różne podłoże. Czynniki biologiczne, psychologiczne i środowiskowe mogą istotnie wpływać na zdolność poczęcia potomstwa. Warto zwrócić uwagę na znaczenie wczesnej diagnostyki, umożliwiającej identyfikację potencjalnych problemów i skuteczne wdrożenie terapii.
Coraz więcej Polaków zdaje sobie sprawę z konieczności diagnozowania niepłodności we wczesnym stadium. Wzrost świadomości dotyczącej niepłodności w Polsce wiąże się z coraz większym zrozumieniem konieczności przeprowadzania regularnych badań w zakresie zdolności prokreacyjnej. Rola diagnostyki we wczesnym etapie staje się kluczowa, wpływając istotnie na skrócenie czasu oczekiwania na skuteczne leczenie. Regularne badania nie tylko pozwalają zidentyfikować potencjalne problemy, ale także umożliwiają szybkie rozpoczęcie terapii, co jest kluczowe dla przyszłych rodziców. Wczesna identyfikacja problemów związanych z niepłodnością odgrywa również istotną rolę nie tylko w kontekście skuteczności terapii, ale również w minimalizowaniu wpływu emocjonalnego związanego z trudnościami w staraniach o potomstwo.
Wspólna praca par z lekarzami i specjalistami pozwala na opracowanie spersonalizowanego planu leczenia, dostosowanego do indywidualnych potrzeb i sytuacji danego przypadku.Wprowadzenie regularnych badań na niepłodność jako standardowej praktyki może przyczynić się do poprawy jakości opieki zdrowotnej, a także edukacji społecznej na temat zdrowia reprodukcyjnego. Dzięki tym badaniom pary mogą podejmować świadome decyzje dotyczące swojego zdrowia prokreacyjnego i podejść do ewentualnych wyzwań z pełną wiedzą i wsparciem specjalistów. Warto podkreślić, że rozwinięta diagnostyka stanowi istotny element działań profilaktycznych, kształtując bardziej świadome społeczeństwo w kontekście zdrowia reprodukcyjnego.
Programy rządowe, takie jak dofinansowanie do in vitro, odgrywają istotną rolę w zapewnieniu parom dostępu do skutecznego leczenia. Oferują one nie tylko nadzieję, ale także wsparcie finansowe, decydujące dla wielu par zmagających się z trudnościami w prokreacji. W dzisiejszych czasach metody in vitro rewolucjonizują leczenie niepłodności, oferując parom realną szansę na spełnienie marzenia o rodzicielstwie. Zaawansowane technologie wspomagania rozrodu osiągają imponującą skuteczność, sięgającą nawet 80% przy pierwszej próbie w placówkach, takich jak Gyncentrum. Precyzyjne procedury laboratoryjne, selekcja zdrowych zarodków i ścisłe monitorowanie cyklu hormonalnego sprawiają, że procedura staje się coraz bardziej skuteczna i bezpieczna. Dzięki postępowi naukowemu oraz personalizacji terapii, in vitro stanowi obecnie jedno z najefektywniejszych rozwiązań dla par stawiających czoła wyzwaniom niepłodności, otwierając nowe perspektywy spełnienia marzeń o potomstwie.

Opinia partnera debaty:
Dr n. med. Łukasz Sroka, ginekolog-położnik, dyrektor medyczny klinik InviMed

We wrześniu 2023 brałem udział w spotkaniu ekspertów w Budapeszcie, którego tematem przewodnim była wymiana doświadczeń w zakresie protokołów stymulacji w procedurze in vitro. Porównując swoją prezentację z danymi przedstawionymi przez koleżanki i kolegów z innych krajów Europy doszedłem do dwóch istotnych wniosków. Pierwszy był pozytywny – nie tylko nie odstajemy od średniej europejskiej w zakresie skuteczności procedur in vitro, ale osiągamy bardzo dobre rezultaty, co sprawia, że inni chcą korzystać z naszych doświadczeń. Drugi wniosek był już mniej optymistyczny – kiedy patrzyłem na slajdy poświęcone skali refundacji in vitro - również w krajach Europy Wschodniej i Centralnej - nie mogłem powstrzymać uczucia rozgoryczenia, spowodowanego faktem, że pomimo tak dobrych wyników nasi pacjenci wciąż stają przed finansową barierą.
Na szczęście ta bariera wkrótce przestanie istnieć wraz z uruchomieniem rządowego programu refundacji in vitro. Pacjenci wreszcie będą mogli zdjąć ze swoich barków chociaż jeden ciężar w tym jakże trudnym i wyczerpującym psychicznie procesie walki o dziecko, a lekarze proponować skuteczne i optymalne leczenie kierując się wskazaniami medycznymi bez obaw o rezygnację z leczenia z powodów finansowych.
Rodzi się więc pytanie – skoro weszła w życie ustawa zabezpieczająca odpowiednią kwotę na leczenie oraz zobowiązująca ministra do stworzenia programu refundacji in vitro - to czy temat ten można uznać za zamknięty - otóż moim zdaniem nie. Jak mówi stare porzekadło “diabeł tkwi w szczegółach” i chociaż zapewne wszyscy zainteresowani mają dobre intencje, to skala tego programu wymaga skoordynowanych działań wykorzystujących dotychczasowe osiągnięcia i doświadczenie klinik zajmujących się leczeniem niepłodności.
Procedura in vitro jest najskuteczniejszą metodą leczenia niepłodności, która potrafi pomóc również w tych przypadkach, gdzie inne metody okazały się bezradne. Należy jednak pamiętać, że ta skuteczność może być różna - oczywiście zależy to od rodzaju problemu, który trzeba pokonać, ale również od umiejętności personelu zaangażowanego w leczenie oraz wyposażeniem, które tenże personel ma do swojej dyspozycji. Wiedza, praktyczne umiejętności i doświadczenie oraz rygorystycznie przestrzegane procedury medyczne muszą iść w parze z nowoczesnym sprzętem, zapleczem embriologicznym i odpowiednią infrastrukturą. Program rządowy powinien więc spełnić przynajmniej dwa warunki: wycena procedury in vitro powinna zostać oszacowana z uwzględnieniem realnych warunków rynkowych, a także pacjenci nie powinni być też zmuszeni do przerwania leczenia w dotychczasowych ośrodkach.
Należy przypomnieć, że wszystkie ośrodki działające w Polsce podlegają certyfikacji i kontrolom Ministra Zdrowia, więc dobra byłaby zasada, że pieniądze idą za pacjentem, a nie odwrotnie. Do wyznaczonego terminu uruchomienia programu zostały nieco ponad 4 miesiące i jak można przypuszczać w Ministerstwie Zdrowia toczą się zapewne intensywne prace nad szczegółami programu. W Polsce mamy obecnie kilkadziesiąt certyfikowanych ośrodków, niektóre nawet z ponad 20-letnim doświadczeniem. Warto ten potencjał wykorzystać poprzez dialog i zaadoptowanie skutecznych, sprawdzonych rozwiązań bez konieczności tworzenia ich od nowa. Zapaść demograficzna jest faktem i bez pomocy ludziom bezskutecznie starającym się o dziecko będzie się jeszcze bardziej pogłębiać. Na szczęście są i korzystne dane – potrafimy leczyć na europejskim i światowym poziomie. Odpowiednio zaprojektowany program dofinansowania procedury in vitro pozwoli nam zaoferować to skuteczne i bezpieczne leczenie wszystkim pacjentom, którzy tego potrzebują a nie tylko tym, których na nie stać.

Opinia partnera debaty:
Lekarz Katarzyna Kozioł, współzałożycielka i dyrektorka ds. medycznych kliniki nOvum

Od 30 lat prowadzę klinikę leczenia niepłodności nOvum i jestem świadkiem zmian demograficznych, jakie zaszły w tym czasie. Widzę wyraźnie, że niepłodność (o niepłodności mówimy, gdy para podczas rocznego, regularnego współżycia bez zabezpieczenia nie zachodzi w ciążę) dotyka rosnącej liczby par w Polsce – dane Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii wskazują, że problem ten dotyczy od 10 do 16% par.
Z czego to wynika? Średni wiek kobiet rodzących pierwsze dziecko wzrósł z 23 lat w 1990 roku do prawie 29 lat w 2021 roku. Ta zmiana, choć wynikająca z postępu społecznego i edukacyjnego kobiet, ma też bezpośredni wpływ na spadek dzietności. Należy także podkreślić, że zmieniające się warunki życia, stres oraz czynniki środowiskowe (zanieczyszczenie środowiska, przetworzone jedzenie i sztuczne dodatki do żywności, substancje chemiczne w gospodarstwie domowym, mikroplastik, używki) przyczyniają się do problemów z zajściem w ciążę, wpływając na potęgujący się problem niepłodności u par. Mówiąc krótko społeczeństwo starzeje się często bezdzietnie, a to zagraża wielu procesom ekonomicznym i socjologicznym. Dlatego wsparcie każdej pary, która chce mieć dzieci – a pary starające się o to w klinikach leczenia niepłodności zdecydowanie tych dzieci chcą – jest koniecznością.
Z ogólnej liczby niepłodnych par, które potrzebują leczenia, tylko 50% rozpoczyna diagnostykę i leczenie problemów z zajściem w ciążę. Dlaczego? Bardzo często decyzja o podjęciu leczenia jest odkładana ze względu na koszty terapii, w tym brak refundacji. A w leczeniu niepłodności czas odgrywa bardzo ważną rolę. Zgodnie z wytycznymi europejskich i polskich towarzystw naukowych, specjalistyczna konsultacja w ośrodku wspomaganego rozrodu jest zalecana po roku nieskutecznych starań u kobiet młodszych niż 35 lat, po pół roku dla kobiet w wieku 35-38 i nawet niezwłocznie po zadeklarowaniu planów reprodukcyjnych w wieku 38-40 lub starszych.
To pokazuje jak bardzo czas działa na niekorzyść biologii rozrodu kobiety. Wspieranie zdrowia reprodukcyjnego od młodości a często od dzieciństwa, w tym świadomość potencjalnych chorób takich jak np. endometrioza, stany zapalne narządu rodnego u kobiet, ich wczesne rozpoznanie i leczenie mogą znacznie zmniejszyć ryzyko pojawienia się problemów z zajściem w ciążę w przyszłości. Odpowiednie rozpoznanie i leczenie niektórych znaczących dla przyszłej płodności chorób chłopców w dzieciństwie (niezstąpienie jąder, stulejka) to zapobieganie przyszłych kłopotów z płodnością u mężczyzn. Bardzo ważnym elementem dbania o potencjał rozrodczy, zarówno kobiet jak i mężczyzn jest zabezpieczenie płodności przed leczeniem onkologicznym - oncofertility. Na choroby nowotworowe zapada rocznie na świecie ok. 13 mln osób, z czego 1 mln to osoby młode, w Polsce kilkanaście tysięcy osób rocznie do 44 roku życia obu płci.
Leczenie onkologiczne często upośledza płodność, podczas gdy pacjenci skutecznie leczeni coraz częściej odzyskują zdrowie i wiodą normalne życie, tworzą związki i zakładają rodziny. Takim pacjentom należy przed wdrożeniem gonadotoksycznej terapii zawsze zaproponować zabezpieczenie płodności pod postacią kriokonserwacji komórek rozrodczych, tkanek lub zarodków. Warto pamiętać, że in vitro to najbardziej zaawansowana metoda leczenia niepłodności, gdy inne zawiodą lub nie są możliwe do wdrożenia. Na początku leczenia stosuje się mniej zaawansowane metody, które rekomendowane są po ustaleniu przyczyny niepłodności na podstawie właściwej diagnostyki. Bardzo ważne jest, aby diagnostyka została przeprowadzona możliwie szybko - najlepiej w ciągu 2-3 miesięcy po zgłoszeniu się pary do lekarza specjalizującego się w medycynie rozrodu.
Gdy jednak pogłębiona diagnostyka nie daje jednoznacznych informacji o przyczynach niepłodności lub nie ma innej możliwości leczenia (jak np. w przypadku niedrożności lub braku jajowodów, lub znacznie zmniejszonej liczby plemników w nasieniu) specjaliści koncentrują się na rozwiązaniu problemu, a takim rozwiązaniem niewątpliwie jest procedura in vitro. Współcześnie zapłodnienie pozaustrojowe (in vitro) jest metodą leczenia niepłodności o najwyższej skuteczności ze wszystkich dostępnych, dlatego powrót refundacji procedury in vitro jest niezbędny dla wsparcia par w ich dążeniu do rodzicielstwa.

Mamy przełomowy moment: po ośmiu latach znów wracamy do refundacji in vitro – mocno zaznaczyli na początku dyskusji uczestnicy debaty „Prawo do potomstwa i program refundacji in vitro – nowa era leczenia niepłodności w Polsce”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej”.

Swoim spojrzeniem na program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego podzielili się: lekarz Katarzyna Kozioł, współzałożycielka i dyrektorka ds. medycznych kliniki nOvum, dr n. med. Łukasz Sroka, dyrektor medyczny kliniki InviMed, dr n. med. Anna Bednarska-Czerwińska, dyrektorka medyczna Gyncentrum, członkini zarządu Gyncentrum, Marta Górna, przewodnicząca zarządu Stowarzyszenia „Nasz Bocian”, oraz Krzysztof Paszyk, poseł, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe – Trzecia Droga.

Pozostało 98% artykułu
Zdrowie
Co dalej z regulacją saszetek nikotynowych?
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Co z wotum nieufności wobec minister zdrowia?
Zdrowie
Reforma szpitali na politycznym zakręcie
Zdrowie
Reforma szpitali. Projekt trafi do ponownych konsultacji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Zdrowie
Dziecko też może mieć kryzys psychiczny