Dr Marta Serwańska-Świętek: Trzeba rozmawiać o przeszczepach

W transplantologii wciąż jest wiele do poprawy – mówi dr n. med. Marta Serwańska-Świętek, nefrolog i transplantolog.

Publikacja: 02.01.2024 03:00

Dr Marta Serwańska-Świętek: Trzeba rozmawiać o przeszczepach

Foto: stock.adobe.com

W ostatnim czasie Polską wstrząsnęła informacja o tym, że we Wrocławiu zastrzelono dwóch policjantów. Ich narządy zostały przekazane do transplantacji. Czy takie sytuacje są częste, można powiedzieć, że sytuacja w transplantologii poprawia się?

Na pewno jest lepiej, ale wciąż jest przestrzeń, żeby zrobić dużo więcej, np. w zakresie identyfikowania dawców w naszych szpitalach. Uznaje się, że ok. 3 proc. zgonów w szpitalach i 10–15 proc. na oddziałach intensywnej terapii mogłoby mieć zdiagnozowaną śmierć mózgu. A często się tego nie robi.

W Polsce co roku wykonuje się około 1500 przeszczepień narządów pobranych od około 600 dawców zmarłych. Szpitali, w których identyfikuje się potencjalnych dawców, jest 388, z czego 371 to placówki dla dorosłych i 17 szpitali pediatrycznych. W tych placówkach są koordynatorzy transplantacyjni, którzy się o to troszczą i na bieżąco monitorują potencjał dawstwa. Natomiast wciąż jest wiele miejsc, w których takich działań w ogóle się nie wykonuje. Jest bardzo duża dysproporcja, jeśli chodzi o województwa, bo przykładowo w Zachodniopomorskiem takich pobrań jest 27 na milion mieszkańców, a na Podkarpaciu zaledwie dwa na milion mieszkańców.

Od czego zależy, czy będzie można pobrać narząd?

Podstawowym warunkiem jest stwierdzenie zgonu zgodnie z obowiązującymi przepisami. W naszym kraju narządy można pobrać od osoby z nieodwracalnym uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego i po stwierdzeniu śmierci mózgu. Zdecydowanie rzadziej pobiera się narządy od osób zmarłych z powodu nieodwracalnego zatrzymania krążenia. Potrzebna jest też ocena kliniczna, czy dawca oraz narządy są na tyle zdrowe, by je pobrać i przeszczepić.

Marta Serwańska-Świętek

Marta Serwańska-Świętek

Foto: Foto: materiały prasowe

Jeśli już wiemy, że nie ma przeciwwskazań medycznych, to kolejnym etapem jest autoryzacja pobrania narządów zgodnie z przepisami prawa. Po pierwsze, należy sprawdzić w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, czy osoba zmarła za życia nie zgłosiła sprzeciwu. Po drugie, rozmawiamy na ten temat z rodziną. Jest to niezmiernie trudny i delikatny element procesu na drodze pozyskania narządu do przeszczepienia.

To nie jest zapytanie rodziny o zgodę, ale poinformowanie, czemu ten cały proces służy. Natomiast zdarza się, że rodzina zgłasza stanowczy sprzeciw. I wtedy, mimo że nie ma takich zapisów prawnych, wola rodziny jest respektowana. Takie sytuacje mają miejsce w około 10 proc. przypadków.

W Polsce co roku wykonuje się ok. 1500 przeszczepień narządów, które są pobrane od ok. 600 dawców zmarłych

dr n. med. Marta Serwańska-Świętek

Przyczyna śmierci, stan dawcy, obecność schorzeń za życia oraz to, w jaki sposób dawca jest prowadzony na oddziale intensywnej terapii, decydują o tym, czy można dokonać pobrania wielonarządowego oraz jak narządy będą funkcjonować po przeszczepieniu. Jeśli dawca jest młody, w miarę zdrowy, to pobranie wielu narządów ma większe szanse powodzenia. W przypadku dawcy starszego z nadciśnieniem tętniczym rozważane jest pobranie nerek, a ostateczną decyzję o wykorzystaniu narządu do przeszczepienia podejmuje lekarz transplantolog z ośrodka transplantacyjnego.

Jak wiele osób zgłasza sprzeciw?

Jak wspomniałam co dziesiąta rozmowa z rodziną na temat pobrania narządów od zmarłej osoby kończy się stanowczym sprzeciwem. Natomiast do Centralnego Rejestru Sprzeciwów zgłoszono dotąd nieco ponad 40 tysięcy oświadczeń o sprzeciwie. Tak więc budowanie świadomości w społeczeństwie na temat tej procedury medycznej wciąż jest bardzo dużą potrzebą.

W internecie nie brakuje namawiania, by sprzeciwić się pobieraniu narządów. Pojawiają się sugestie o handlowaniu narządami. Była też w przeszłości tzw. sprawa doktora G., która znacznie ograniczyła liczbę wykonywanych przeszczepień.

To, co wydarzyło się w 2007 r., miało ogromny wpływ na zapaść w transplantologii na dobrych kilka lat, bo zostało podważone zaufanie społeczne do tej metody leczenia. Dopiero po latach udało się je odbudować.

Przeszczepienie określane jest jako „szczególny produkt medyczny”, bo narząd może być pozyskany jedynie od innej osoby. Dlatego ważne jest, by wszystko było bezpieczne i transparentne. Wszelkiego rodzaju rozpowszechnione nieścisłości, że coś może się odbywać poza procedurami prawnymi, działają tu bardzo na niekorzyść. Dlatego im więcej rozmawiamy o potrzebie świadomego podejścia, tym lepiej. Każdy z nas powinien w gronie rodzinnym o tym choć raz porozmawiać, choć wiem, że temat jest trudny i delikatny. W Centralnym Rejestrze Sprzeciwów tych deklaracji jest mało. Ważne jest też, by ludzie informacje o sprzeciwie lub jego braku mieli przy sobie, np. na opasce czy karteczce w portfelu. To ułatwia przeprowadzenie rozmowy z rodziną.

Czy procedura przeszczepienia narządu jest trudna?

Na pewno jest trudna, bo pobranie wielonarządowe od dawcy wymaga bardzo dużej logistyki i dużego doświadczenia zarówno zespołów pobierających, jak i przeszczepiających. Za każdym razem zaangażowanych jest około 100 osób z różnych szpitali, oddziałów, pracowni diagnostycznych i transportu. Ta procedura powinna zamknąć się w możliwie krótkim czasie, najlepiej do 30 godzin. Czas niedokrwienia pobranych narządów ma znaczenie dla rokowania biorców. Nigdy nie są to planowe działania, dlatego kluczowe jest zaangażowanie, współpraca koordynatorów, dobra komunikacja i doświadczenie operatorów.

Czytaj więcej

Zamiast przeszczepu narząd wydrukują i wymienią. Rewolucja w medycynie

Bywa tak, że w toku procedury potrzebne są dodatkowe badania, aby wyjaśnić wątpliwości kliniczne przed ostateczną kwalifikacją potencjalnego dawcy, narządu lub biorcy. Należy wykluczyć jakiekolwiek przeciwwskazania natury medycznej lub prawnej w możliwie krótkim czasie. Kolejnym etapem jest wytypowanie adekwatnego biorcy narządu z listy oczekujących oraz sprowadzenie go do ośrodka transplantacyjnego.

Ale transplantologia to nie zawsze 100 proc. sukcesu.

Oczywiście, że tak. Bardzo rzadko, ale zdarza się, że narząd, który wydawał się być odpowiedni do przeszczepienia, taki nie jest i chirurg stojący przy stole operacyjnym odstępuje od dokonania zabiegu. O ile biorca nerki może powrócić do kontynuowania dializoterapii, biorca trzustki do insulinoterapii, to pacjenci z zaawansowaną niewydolnością serca, płuc czy wątroby nie mają alternatywnego sposobu leczenia i potrzebują transplantacji w trybie pilnym.

Czasami organizm biorcy odrzuca przeszczepiony narząd, potrzebne jest wówczas odpowiednie leczenie, aby ten proces zahamować i narząd uratować. Transplantolodzy borykają się z różnymi powikłaniami u swoich pacjentów związanymi zarówno z samym zabiegiem operacyjnym, jak i późniejszym wieloletnim leczeniem immunosupresyjnym. Liczba powikłań i niepowodzeń jest na szczęście coraz rzadsza, bo postęp w dziedzinie transplantologii w ciągu dwóch dekad jest ogromny. Wydłużenie funkcjonowania przeszczepionych narządów jest istotne, dzięki temu biorcy żyją dużo dłużej, niż było to możliwe jeszcze kilkanaście lat temu. Aktualnie w Polsce dziesięcioletnia przeżywalność przeszczepionych nerek pobranych od dawcy zmarłego wynosi 53 proc., a przeżycie biorców 77 proc.

Jak wygląda procedura stwierdzania śmierci mózgu?

To proces, który jest bardzo precyzyjnie rozpisany od strony prawnej, etycznej i klinicznej. W większości krajów procedura wygląda bardzo podobnie. Tu nie ma żadnej szarej przestrzeni, a ostateczny wniosek po przeprowadzeniu protokołu diagnostycznego nie pozostawia wątpliwości. Przede wszystkim jest to stwierdzenie, że mamy uszkodzenie nieodwracalne, którego żadnymi sposobami znanymi współczesnej medycynie nie da się naprawić. Potem wykonywanych jest szereg badań, które muszą dodatkowo to potwierdzić. To daje nam absolutną pewność, że osoba jest zmarła, chociaż serce bije.

Dodatkowym zabezpieczeniem też jest to, że osoby, które są zaangażowane w procedurę rozpoznawania śmieci mózgu, nie uczestniczą w żadnym etapie opieki nad dawcą i pobraniem narządów. Tu nie ma miejsca na jakikolwiek konflikt interesów.

Dla niektórych chorych ze schyłkową niewydolnością nerek przeszczepienie to jedyna szansa na normalne życie.

Przeszczepienie nerki jest najlepszą metodą leczenia nerkozastępczego, bo dostarczony jest narząd, który wykonuje pracę w sposób ciągły. Dializoterapia nie zastąpi fizjologicznej funkcji nerek. Na hemodializy pacjenci przyjeżdżają średnio trzy razy w tygodniu na cztery godziny. Dializa otrzewnowa jest bardziej naturalną metodą, ale nie wszyscy pacjenci się do niej kwalifikują.

Czytaj więcej

Chorujący na choroby rzadkie i ultrarzadkie chcą godnie żyć, nie tylko przeżyć

Dlatego powinniśmy dążyć do tego, by każda osoba, która nie ma bezwzględnych przeciwwskazań do przeszczepienia, była jak najszybciej umieszczona na liście oczekujących.

Co powinno jeszcze zmienić się, by przeszczepień było więcej?

Do poprawy jest na pewno lista oczekujących na przeszczepienie, w przypadku nerki to około 1000 osób. Kandydatów powinno być więcej. Utrudnieniem jest dzisiejszy proces przygotowania potencjalnego biorcy do zgłoszenia na listę, z którym borykają się lekarze nefrolodzy pracujący w stacjach dializ lub w poradniach nefrologicznych. Te placówki z założenia nie mają odpowiedniego zaplecza diagnostycznego, aby móc wykonać badania u potencjalnych biorców przed transplantacją. Pacjent powinien mieć komplet badań specjalistycznych, które dają pewność, że nie ma przeciwwskazań do operacji i przyjmowania leków immunosupresyjnych. Badania zajmują wiele miesięcy, niestety nie ma tu odpowiedniej „szybkiej ścieżki” i potencjalni biorcy „wrzuceni” są w system ogólny. Jeśli oczekiwanie na narząd wydłuża się, badania należy zaktualizować, co dodatkowo odsuwa transplantację w czasie. Ten proces warto usprawnić systemowo.

Jak przeszczep zmienia biorcę?

Osoby po przeszczepieniu stają się bardzo wdzięcznymi ludźmi z ogromnym szacunkiem do tego, co się wydarzyło i do otrzymanego narządu. Opowiadają o tym z dużym wzruszeniem, twierdzą, że ich życie się zmieniło. Mogą na nowo podjąć pracę zawodową, podróżować. Mają inne priorytety – najważniejsze stają się rodzina i zdrowie, a oni sami – lepszymi ludźmi.

Przeszczepia się też narządy od dawców żywych, np. nerki.

Nigdzie na świecie nie ma wystarczającej liczby narządów do przeszczepienia, więc pula pobierania narządów od zdrowych dawców rodzinnych czy spokrewnionych emocjonalnie, to też powinna być ważna i omawiana kwestia.Narząd pobrany od dawcy żywego lepiej funkcjonuje. Dlatego powinniśmy o tym myśleć i pamiętać. Na ten moment jest to 5 proc. przeszczepów w Polsce, a są kraje, w których jest to 50 proc. Tu też jest ogromne pole do zmiany społecznej świadomości.

W ostatnim czasie Polską wstrząsnęła informacja o tym, że we Wrocławiu zastrzelono dwóch policjantów. Ich narządy zostały przekazane do transplantacji. Czy takie sytuacje są częste, można powiedzieć, że sytuacja w transplantologii poprawia się?

Na pewno jest lepiej, ale wciąż jest przestrzeń, żeby zrobić dużo więcej, np. w zakresie identyfikowania dawców w naszych szpitalach. Uznaje się, że ok. 3 proc. zgonów w szpitalach i 10–15 proc. na oddziałach intensywnej terapii mogłoby mieć zdiagnozowaną śmierć mózgu. A często się tego nie robi.

Pozostało 95% artykułu
Zdrowie
Co dalej z regulacją saszetek nikotynowych?
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Co z wotum nieufności wobec minister zdrowia?
Zdrowie
Reforma szpitali na politycznym zakręcie
Zdrowie
Reforma szpitali. Projekt trafi do ponownych konsultacji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Zdrowie
Dziecko też może mieć kryzys psychiczny