Paweł Łysak: Marsz na Belweder

– Żyjemy w różnych bańkach – mówi Paweł Łysak, reżyser „Przedwiośnia” w Powszechnym w stolicy.

Publikacja: 23.02.2023 03:00

Paweł Łysak: Marsz na Belweder

Foto: MAGDA-HUECKEL

Czy mamy już powieść, która sumuje trzy dekady wolności po 1989 r., jak „Przedwiośnie” z kilkuletniej perspektywy nakreśliło źródła II RP i jej największe problemy?

Nie będę oryginalny: po 1989 r. już o tym mówiono, że brakuje nam takiej powieści, jak „Przedwiośnie”. Profesor Andrzej Mencwel w swoich publikacjach wskazywał, że sztandarową powieścią konserwatywną jest „Potop” Henryka Sienkiewicza, zaś sztandarową powieścią reformatorską – „Przedwiośnie” Żeromskiego. O wielkiej przenikliwości Żeromskiego świadczy również to, że zapisał swoje obserwacje na gorąco, w 1924 r., ledwie kilka lat po odzyskaniu niepodległości. To tak, jakby współczesny nam pisarz zdiagnozował III RP w 1995 r.

Czytaj więcej

Nowe Epifanie: Nie dajmy pogrążyć się w otchłani

Być może otworzyłoby to nam oczy na procesy, które już dały o sobie znać. To reforma Balcerowicza, lustracja, zwycięstwo Kwaśniewskiego po przegranej Wałęsy.

Pewnie to, czego dokonał Żeromski, a czego nie dokonali współcześni polscy pisarze i pisarki, wiąże się też z pozycją autora „Przedwiośnia”, który był sumieniem Polaków, niemal wieszczem. Zawsze pozwalał sobie na odwagę pisania rzeczy niepopularnych.

Większość jego powieści taka była, m.in. „Ludzie bezdomni” czy „Dzieje grzechu”.

Myślę jednak, że nie przewidział krytycznych reakcji na „Przedwiośnie”. Adam Michnik napisał, że po 1918 r. były dwa wydarzenia, które wytyczyły kierunki ważnych debat w II RP – zamordowanie prezydenta Gabriela Narutowicza oraz właśnie afera wokół „Przedwiośnia”. Po roku od premiery pisarz zmarł. Nie ma co melodramatyzować, chorował, ale też był mocno krytykowany przez prawicę, zwłaszcza za słowa, że trzeba mieć odwagę Lenina, by zmienić ten kraj. Wytykano mu też, że ledwie w kilka lat po premierze w ZSSR ukazało się kilka tłumaczeń powieści, co przysporzyło jej w Polsce miana „książki bolszewickiej”.

To demagogia.

Żeromski pisał, że książka jest ostrzeżeniem przed destrukcyjnym charakterem rewolucji. Nie podobało się to, że był krytyczny zarówno wobec rewolucji, jak i klasy rządzącej czy kleru. Problem części krytyków mógł polegać na tym, że uważali Żeromskiego za swojego pisarza, tymczasem on wyznaczył sobie rolę krytyka wszystkich, bez różnic społecznych i narodowych słabości, co sformułował w zdaniu: „Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”.

W PRL mieliśmy „Miazgę” Andrzejewskiego, a w III RP nie mamy nic sumującego ani w prozie, ani w dramacie.

Było wiele spektakli, na przykład Strzępki i Demirskiego „Dziady. Ekshumacja” i „W imię Jakuba S.” czy „Nasza klasa” Tadeusza Słobodzianka, które dotykały kwestii cząstkowych, ale ogólnej oceny rzeczywiście zabrakło. Pośrednią odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, dał w 2016 r. koordynowany przez Teatr Powszechny obywatelski Kongres Kultury. Nie ma już dziś czegoś takiego jak „my”, a nawet podziały na „my” i „oni” przeszły do lamusa. Jest wiele polskich archipelagów albo – mówiąc językiem współczesnym – żyjemy w wielu różnych bańkach, a między nimi nie ma żadnego kontaktu, został zerwany z powodu różnic opinii. Dziwimy się, dlaczego „inni” nie reagują na Willę+, takich przykładów można podać wiele, z każdej ze stron. Prezentujemy bardzo konkretne sposoby widzenia świata, pomijające perspektywy innych.

Co wydało się dziś najważniejsze dla pana w „Przedwiośniu”?

Niezmiennie rozdarcie między konserwatyzmem a postępowością i to, że – jak to zostało sarkastycznie powiedziane – „nowoczesność się w Polsce nie przyjęła”. Wielu z nas czeka na to, że wydarzy się wiosna, która będzie oznaczała wielką zmianę, a nie zmodyfikowany powrót do przeszłości. Ale mam też indywidualną refleksję; literatura, o jakiej rozmawiamy, jest dla mnie istotna, i jej istotności powinni być też świadomi młodzi ludzie. My tą literaturą myślimy i mówimy. Przekazujemy sobie te myśli i one kształtują nasz świat. Mesjanizm z „Dziadów” czy „szklane domy” z „Przedwiośnia” kształtują wizję świata kolejnych pokoleń.

Była po 1989 r. powtórka z reformy Gajowca. Marsz na Belweder też jest symboliczny, wykonała go prawica.

Ostatecznie ważne było dla mnie również to, że „Przedwiośnie” jest wciąż lekturą szkolną, więc daje szansę na podjęcie dyskusji, która może dotrzeć do młodych ludzi. Zastanawiałem się, czy mam prawo, by opowiadać historię młodego człowieka, Cezarego Baryki, urodzonego w 1900 r. Okazało się, że jestem w podobnym wieku co Żeromski, gdy pisał „Przedwiośnie”. Zaintrygowało mnie to. Żeromskiemu zmarł syn, zaś powieść była rodzajem fantazji o kimś, kto mógł być synem pisarza w realiach odradzającej się Polski. Zaadresował książkę do młodych, bo chciał się z nimi porozumieć. Jest więc przestrzeń do rozmowy międzypokoleniowej. Ponieważ nie mamy aktorów-rówieśników Baryki, zaprosiliśmy do udziału w spektaklu aktywistki i aktywistów, którzy pracują z nami przy Forum Przyszłości Kultury od lat. To Sebastian Słowiński ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego i Zuzanna Karcz, zeszłoroczna maturzystka. Oni są dla mnie dzisiejszym Cezarym Baryką, medium swojego pokolenia. Premiera 24 lutego.

Jak wygląda adaptacja?

Adaptację autorstwa Pawła Sztarbowskiego zaczynamy w Baku, gdzie w czasach „Przedwiośnia” wydobywano połowę ropy na świecie, ale też w miejscu rzezi Ormian. Kończymy wersją alternatywną marszu na Belweder, który jest zapowiedzią końca nierówności i niesprawiedliwości. Reasumując: chcemy pokazać, co się dzieje, gdy ludzie nie potrafią się porozumieć.

Czy doczekaliśmy się „szklanych domów”?

W „Przedwiośniu” są opisy Warszawy, które dokładnie czytaliśmy - o dzieciach umierających na chodniku, o ludziach mieszkających w budach zbitych z desek. Kiedy mówimy, że chcielibyśmy zmian na lepsze, okazuje się że one są. Polska się wciąż zmienia. Nie zauważamy tego może dlatego, że chcielibyśmy jeszcze więcej.

Po sześciu latach umorzono sprawę „Klątwy”.

Nie informowano nas o tym drogą urzędową. Zostaliśmy tylko przesłuchani w sprawie. Wiedziałem, że spektakl może wywołać wielkie emocje, choć nie podejrzewałem, że aż takie, rozmawialiśmy jak zawsze przed premierą o jego wydźwięku. Oczywiście, łatwiej jest bronić dobrego spektaklu, a „Klątwa” taka jest. Po premierze zastanawiałem się jednak, czy wobec protestów narodowców, które przybierały agresywne formy, jestem w stanie zagwarantować widzom i pracownikom bezpieczeństwo. Protesty towarzyszyły dwudziestu kilku spektaklom. Dziś mogę powiedzieć, że spektakl wywołał tak mocną reakcję, ponieważ jako jedni z pierwszych dotknęliśmy kwestii odpowiedzialności Jana Pawła II za pedofilię w Kościele. Dopiero później temat odbił się szerokim echem w kinach, reportażach telewizyjnych, a nawet w memosferze. Myślę, że przez te ostatnie sześć lat pytanie, czy można oskarżać Jana Pawła II ma dziś zupełnie inny kontekst. Coraz więcej na ten temat wiemy. Krytykowano nas i oskarżano, a nawet posądzano o bluźnierstwo wobec świętego. Rzeczywistość dogania spektakl.

Czy mamy już powieść, która sumuje trzy dekady wolności po 1989 r., jak „Przedwiośnie” z kilkuletniej perspektywy nakreśliło źródła II RP i jej największe problemy?

Nie będę oryginalny: po 1989 r. już o tym mówiono, że brakuje nam takiej powieści, jak „Przedwiośnie”. Profesor Andrzej Mencwel w swoich publikacjach wskazywał, że sztandarową powieścią konserwatywną jest „Potop” Henryka Sienkiewicza, zaś sztandarową powieścią reformatorską – „Przedwiośnie” Żeromskiego. O wielkiej przenikliwości Żeromskiego świadczy również to, że zapisał swoje obserwacje na gorąco, w 1924 r., ledwie kilka lat po odzyskaniu niepodległości. To tak, jakby współczesny nam pisarz zdiagnozował III RP w 1995 r.

Pozostało 90% artykułu
Teatr
Premiera „Boeing Boeing” oraz jubileusz Mikołaja Krawczyka w Teatrze Capitol
Teatr
Putin już bombarduje Polskę – w legnickim teatrze
Teatr
Okropny „Faust” Wojciecha Farugi w Teatrze Narodowym
Teatr
Najważniejsza niemiecka nagroda teatralna, "Der Faust", dla Łukasza Twarkowskiego za multimedia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Teatr
Największy książkowy bestseller ostatnich lat w teatrze. „Chłopki" w Legnicy