GUS podał informację o płacach w styczniu w 18 największych miastach w Polsce. W większości z nich płace, choć nominalnie znacząco wyższe niż rok wcześniej, nie dogoniły inflacji. Tylko w Poznaniu i w Zielonej Górze były wyższe o ponad 18 proc. w stosunku do stycznia zeszłego roku. Co ciekawe, procentowy wzrost nie jest powiązany z wysokością nominalną płac. Najwięcej przeciętnie w sektorze przedsiębiorstw zarabia się w Krakowie, Warszawie, Gdańsku i w Katowicach – ponad 8 tys. zł brutto. W trzech kolejnych: Katowicach, Poznaniu i Wrocławiu, przeciętnie zarabiało się na początku roku powyżej 7,5 tys. zł brutto.
W większości pozostałych miast przeciętna płaca wynosiła od 6 tys. zł do ponad 7 tys. zł brutto. W dwóch: Kielcach i w Białymstoku – poniżej 6 tys. zł brutto.
Czytaj więcej
Rozwój centrów usług biznesowych pomaga wyrównać różnice płacowe w dużych miastach, a rozwój pracy zdalnej może je zmniejszyć na korzyść małych miasteczek.
Tak jak w Krakowie i w Katowicach płace podniesiono o ponad 16 proc., tak w Warszawie nieznacznie poniżej 12 proc. – Być może wzrost płac w miastach leżących w zachodniej części kraju wyniknął stąd, że po pandemicznej przerwie wzrosła wymiana między firmami, ale także pracownikami między Polską a Niemcami – zastanawia się Tomasz Kaczor, ekonomista z Instytutu Prevision. Dodatkowo zwraca uwagę, że coraz wyższe – także nominalnie – są płace w miastach, w których wzrasta poziom zamożności oraz komfort życia. Do takich zalicza Wrocław, Poznań, Szczecin czy aglomerację katowicką.