Grodzki poinformował, że spotkanie odbyło się z inicjatywy prezydenta, a jego termin umawiany był wówczas, gdy losy ustawy dotyczącej wyborów jeszcze się ważyły.
- Trzeba powiedzieć, że pan prezydent w tej materii ma pewną niezręczna rolę, bo występuje w podwójnej roli: jako prezydent rzeczpospolitej i jako kandydat - mówił Grodzki. - W związku z tym rozmowa dotyczyła raczej spraw ogólnoustrojowych, żywotnych dla interesów Polski.
Grodzki stwierdził, że jest głęboko rozczarowany tempem, w jakim kolejna istotna ustawa dotycząca wyborów prezydenckich przemknęła przez Sejm - bez rzetelnej debaty, ze skróceniem czasu zadawania pytań, w pośpiechu, bez uwzględnienia poprawek opozycji.
- To jest zły prognostyk. Moim marzeniem było, by choć raz Sejm zajął się tak ważną ustawą w taki sposób i wypracował taki konsensus, który ułatwiłby pracę Senatowi. Była na to szansa - mówił Grodzki.
Marszałek Senatu powiedział, że odbył wiele rozmów z "poważnymi osobami", mając nadzieję na kompromis, który spowodowałby, że losy tej ustawy w Senacie byłyby łatwiejsze. - Tak się nie stało, musimy w Senacie wykonać te pracę, której nie wykonał Sejm - zapowiedział marszałek.