Reelekcja prezydenta jest teraz priorytetem w obozie władzy. Z rozmów „Rzeczpospolitej" wynika jednak, że po wyborach planowane są zmiany dotyczące ważnych obszarów funkcjonowania państwa, które były zamrożone w wyniku kolejnych kampanii wyborczych. – Nie będzie jednak rewolucji, ale faktyczne reformy – zapewnia nasz rozmówca, ważny polityk PiS. Dopiero więc w czerwcu ma się naprawdę rozpocząć kolejna kadencja PiS po wyborach parlamentarnych.
Dlaczego na razie zmiany są odkładane? Powodem są m.in. gorące dyskusje w obozie rządzącym, dotyczące każdego nowego projektu.
Pierwszą sprawą, której powrotu można się spodziewać, są kwestie podziału administracyjnego kraju. I np. utworzenie nowych województw, w tym mazowieckiego, z którego wydzielona byłaby stolica. Na zapleczu PiS krąży też cały czas pomysł likwidacji powiatów.
Kolejna sfera to kwestie dalszych zmian w wymiarze sprawiedliwości. W obozie rządzącym nie ma jednak obecnie zgody co do tego, jak dalej je prowadzić. – Ziobryści zapowiedzieli już projekt spłaszczenia struktury sądów, ale to może wywołać kolejną fazę konfliktu z Brukselą – zauważa nasz rozmówca. A tego PiS raczej nie chce, choć decyzja o tym, czy podjąć próbę wyciszenia konfliktu z Brukselą, nie zapadła.
Mniej kontrowersji wywołują sprawy dalszej cyfryzacji wymiaru sprawiedliwości. PiS pod naciskiem elektoratu może też powrócić do sprawy odbicia przez władzę mediów prywatnych.