W samo południe Sejm ma zdecydować, czy do porządku obrad dołączyć prace nad nowelizacją kodeksu wyborczego, która zakłada powszechne głosowanie korespondencyjne. PiS chce je przeprowadzić już 10 maja.
Na to nie zgadza się wicepremier i szef Porozumienia Jarosław Gowin. Jego partia ma w Sejmie 18 posłów. I nawet jeśli kilku zagłosuje razem z PiS, to nowelizacja może zostać zablokowana. W tej sytuacji, poza zmianą konstytucji, jedyną możliwością przesunięcia wyborów jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego.
Jak wynika z naszych rozmów, Gowin jest zdeterminowany, by nie dopuścić do – awykonalnej zdaniem Porozumienia – organizacji głosowania kopertowego 10 maja. – Jeśli większość sejmowa się załamie, to otworzy to kolejne scenariusze, łącznie z rządem mniejszościowym – przekonuje nasz rozmówca z PiS. Dodaje, że jest to największy kryzys w Zjednoczonej Prawicy od jej powstania i że będzie on i tak rzutował na polityczną przyszłość Polski i obozu władzy. Wszystko zależy od spójności ugrupowania Jarosława Gowina.
Jaka jest alternatywa? Najpopularniejsza, która krąży w kuluarach, to kompromis w Zjednoczonej Prawicy. Wprowadzony zostanie stan nadzwyczajny, a Porozumienie zgodzi się na głosowanie kopertowe w tym roku, na przykład w sierpniu.