Blisko 400 tysięcy osób, które zgłosiły się do głosowania za granicą, to głosy, o których mobilizację toczy się gra. Samej procedurze wyborczej towarzyszą spore emocje. Było to widać na posiedzeniu senackiej Komisji Spraw Zagranicznych z udziałem przedstawicieli MSZ. Politycy KO „grillowali" wiceministra Piotra Wawrzyka m.in. o odmowę zgłoszeń przedstawicieli Rafała Trzaskowskiego do komisji wyborczych poza granicami kraju, utrudniony kontakt Polonii z konsulatami czy też kwestię dostarczania zwrotnego pakietów wyborczych i ich dystrybucji przez konsulaty. Bo w kilku kluczowych krajach głosowanie – ze względu na epidemię koronawirusa – odbędzie się tylko korespondencyjnie.
Zdecydowanie mniej emocji budzi kwestia głosowania korespondencyjnego w kraju. Jak poinformowała w środę PKW, chęć takiego głosowania zgłosiło 142 tysiące osób (bez Warszawy). Z naszych informacji wynikało, że we wtorek – w ostatnim dniu, kiedy możliwa była rejestracja – wniosek w stolicy zgłosiło nieco ponad 9 tysięcy osób.
Zgodnie z obowiązującym prawem głosy wyborców, którzy wypełnią wyborczy pakiet, muszą dotrzeć do komisji wyborczych do czasu zakończenia głosowania.
Wyścig z czasem
W przypadku głosowania korespondencyjnego za granicą konsulaty muszą najpierw rozesłać pakiety wyborcze, a obywatele muszą je odesłać lub dostarczyć do 28 czerwca. To właśnie stało się przedmiotem kontrowersji i apeli polityków opozycji.
– Stwórzcie system dyżurów w konsulatach, by w piątek i sobotę przed wyborami obywatele mogli zostawiać pakiety – postulował w trakcie posiedzenia senackiej komisji Marcin Bosacki z KO. Przedstawiciele MSZ przekonywali, że to doprowadzi do wprowadzenia systemu głosowania quasi-osobistego, co może być niezgodne z obostrzeniami sanitarnymi na terytorium danego kraju i wiązać się wręcz ze złamaniem prawa. Politycy KO przekonywali, że umożliwienie pozostawienia wyborcom pakietu wyborczego np. na dzienniku podawczym konsulatów rozwiąże całą sytuację. Pakiety wyborcze muszą zostać rozesłane najpóźniej do poniedziałku 22 czerwca. Może to sprawić, że niektórzy wyborcy np. w Kanadzie czy innych krajach nie zdążą z odesłaniem na czas przesyłki. Politycy KO, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że druga tura będzie niezwykle wyrównana, a o ostatecznym zwycięstwie mogą zdecydować właśnie głosy oddane poza granicami kraju.