Odwoływanie się bardziej do emocji, a mniej do argumentów merytorycznych, sprawiło, że druga część najdłuższej kampanii prezydenckiej mogła być rozczarowująca. – Na świecie dzieją się rzeczy nadzwyczajnej wagi dotyczące przyszłości, konsekwencji pandemii, kryzysu, który się zbliża. To zajmowało jakby mniej czasu i ogniskowało mniej emocji. W tym sensie jestem trochę rozczarowany poziomem merytorycznym kampanii jako całości, ale z drugiej strony dostrzegam, jak dużo dała ona nadziei – powiedział w niedzielę dziennikarzom były premier Donald Tusk. Przed II turą wyborów nie doszło też do debaty prezydenckiej. Dwaj kandydaci: Rafał Trzaskowski i Andrzej Duda, w ubiegłym tygodniu debatowali korespondencyjnie. Jeden w trakcie spotkania z dziennikarzami w Lesznie. Drugi – w Końskich, w debacie organizowanej przez TVP.
Festiwal obietnic
Obie strony postawiły na mobilizację własnych wyborców, demobilizację strony przeciwnej oraz poszerzanie elektoratów po I turze. Konsekwencją był festiwal obietnic i deklaracji. Frekwencja na godzinę 17.00, wg PKW, wynosiła 52,1 proc. Najwyższą frekwencję odnotowano w województwach: mazowieckim, małopolskim i łódzkim, natomiast najniższą w woj. opolskim, warmińsko-mazurskim i lubuskim. O godzinie 21.00 podane zostały wyniki exit poll pracowni IPSOS. Jak wynika z naszych informacji, PKW najprawdopodobniej nie będzie podawać wyników cząstkowych w trakcie liczenia głosów. To oznacza, że wyniki wyborów i nowego prezydenta możemy poznać dopiero we wtorek. Zwłaszcza jeśli wyniki sondażu IPSOS będą wskazywać, że różnica na korzyść jednego z kandydatów jest niewielka. Bardzo ważne w tej sytuacji będą głosy z zagranicy (w II turze liczba uprawnionych do głosowania wynosiła łącznie ponad 500 tysięcy osób).
Mocna kampania PiS
PiS postawiło w drugiej części kampanii na dwie rzeczy. Po pierwsze, na mobilizację własnej bazy za pomocą różnego rodzaju argumentów. Pierwsza kategoria dotyczyła obrony tego, co PiS udało się dokonać przez ostatnie pięć lat, jeśli chodzi o programy społeczne oraz równomierny rozwój Polski. Drugi element mobilizacji to argumenty o charakterze światopoglądowym. Prezydent złożył własną poprawkę do konstytucji zakładającą, że adopcja dzieci przez pary jednopłciowe będzie niemożliwa. Kampania prezydenta i objazd kraju dudabusem – głównie polegający na spotkaniach w Polsce powiatowej – była wzmacniana intensywną obecnością w internecie. Sztabowcy przekonywali, że ich strategia precyzyjnego trafiania do wyborców za pomocą zróżnicowanych reklam w internecie przyniesie dobre rezultaty. Kolejnym elementem była zaplanowana i wykonana w dużej skali akcja pocztowa. Do skrzynek Polaków trafiły ulotki z hasłami m.in o powrocie biedy w Polsce, jeśli wygra prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Ważnym elementem kampanii prezydenta Dudy była oferta stworzenia tzw. koalicji spraw polskich, którą Duda zaproponował PSL, Konfederacji i samorządowcom. Politycy PSL podeszli do niej sceptycznie.
Poszukiwanie wyborców
Sztab Rafała Trzaskowskiego miał przed sobą trudniejsze zadanie. Prawie 13 pkt proc. różnicy w wynikach I tury to bardzo duży dystans. Sztab musiał szukać wśród wyborców Szymona Hołowni, Konfederacji i innych kandydatów jednocześnie. Trzaskowski zapowiedział między innymi bezpartyjny skład Kancelarii Prezydenta i przejął postulaty Hołowni dotyczące wetowania ustaw, które np. ograniczają samodzielność samorządów lub nie zostały przyjęte zgodnie z zasadami normalnego procesu legislacyjnego. Konfederację Trzaskowski zachęcał obietnicą tzw. weta podatkowego. W ostatnim etapie kampanii prezydentowi Warszawy często towarzyszyła jego żona Małgorzata, która wielokrotnie apelowała o mobilizację – zwłaszcza do kobiet. W ostatnim dniu kampanii Trzaskowski ostro atakował prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego za jego wypowiedzi o tym, że nie ma polskiej duszy. Sztabowcy PO liczyli, że Kaczyński swoją aktywnością zmobilizuje duże miasta.