Marek Migalski: Jarosław Kaczyński zawsze z wiatrem

Politycznych zwrotów było w życiu prezesa PiS bez liku.

Aktualizacja: 25.11.2020 13:17 Publikacja: 24.11.2020 18:45

Tym razem to wyborcy PiS nie pozwalają prezesowi zmienić zdania

Tym razem to wyborcy PiS nie pozwalają prezesowi zmienić zdania

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Dwa są szczególnie zabawne mity dotyczące Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszy dotyczy jego niedbałości o sprawy materialne. Człowiek od trzech dekad żyjący z pieniędzy podatnika, od 1989 r. dnia nie przepracowawszy w innym charakterze niż zawodowy polityk, otoczony w swej warszawskiej willi ochroniarzami, którzy za niego robią zakupy, sprzątają groby, wożą służbowym autem, nieznający trosk dnia codziennego, bo wszystko – od robienia posiłków po załatwianie spraw urzędniczych – robią za niego partyjne popychadła, otóż ten człowiek uważany jest w opinii powszechnej za uosobienie nieomal eremity. Za nic mającego dobra doczesnego świata. Zabawne jest to pojęć pomieszanie.

Ale z politologicznego punktu widzenia ciekawszy jest inny mit. Według niego prezesowi PiS, który ma wiele wad, jednego nie można zarzucić – zmiany poglądów. Co jak co, twierdzą głosiciele tego mitu, ale trwa w swych mniemaniach od lat i jest im wierny. Prawda jest jednak całkowicie odmienna – Kaczyński jest politykiem, który w prawie każdej sprawie zmieniał poglądy i w zależności od tego, jaki akurat był jego interes polityczny, głosił hasła całkowicie odmienne od tych, które wyznawał jakiś czas wcześniej.

Zaczynał karierę polityczną w III RP od aktywnego wspierania, wraz ze swym bratem, rozmów Okrągłego Stołu, by po latach nazywać go zdradą i miejscem, gdzie „komuniści dogadywali się ze swoimi agentami". To on w 1990 r. był najbardziej zajadłym zwolennikiem Lecha Wałęsy, by już kilkadziesiąt miesięcy później walczyć z nim na śmierć i życie i stawać na czele antywałęsowskich pochodów. Podobno zawsze był zwolennikiem lustracji i dekomunizacji – wystarczy jednak rozejrzeć się wśród jego współpracowników, by dostrzec, że wielu było w PZPR, a niektórzy, jak pewien prokurator stanu wojennego, zasłynęli ze szczególnej gorliwości w służbie komunistycznemu reżimowi w chwilach, gdy władza strzelała do protestujących.

W czasie tzw. pierwszych rządów PiS kierunek gospodarczy wyznaczała minister finansów i wicepremier, ultraliberałka Zyta Gilowska, a jednym z głównych dokonań tamtego gabinetu była obniżka podatków. Dziś natomiast Kaczyński patronuje socjalistycznemu rozdawnictwu rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Prezes PiS potrafił być za traktatem lizbońskim, gdy go podpisywano, oraz przeciw niemu, gdy atakuje Unię Europejską za nastawanie na naszą suwerenność. Potrafił mówić, że potrzebna jest Europie wspólna armia, a dopłaty do rolnictwa powinny być stopniowo likwidowane, by teraz stać się heroldem supernacjonalistycznych bzdur o UE jako nowym ZSSR i żądaniem powrotu do „Europy ojczyzn". Czasami mówił o Angeli Merkel jako o osobie, której przeszłość jest niejasna, a czasami jako o najlepszej dla Polski kanclerz. Mało kto pamięta, że gdy Ukraina zaczynała mieć polityczne problemy, to zaproponował, by Polska współorganizowała Mistrzostwa Europy w piłce nożnej... z Niemcami – zaprzeczając linii swego brata, który we wspieraniu Kijowa widział drogę do zapewnienia Polsce trwałej niepodległości.

Takich zwrotów w życiu prezesa PiS było bez liku. Kaczyński tak manewrował partią, by zawsze ustawiać się z wiatrem. Zazwyczaj mu to nie wychodziło. Od początku lat 90. aż do 2005 r. ponosił właściwie same porażki. Szczęście dopisało mu przy mianowaniu jego brata ministrem sprawiedliwości przez Jerzego Buzka. Tę okazję wykorzystał i zdobył władzę w pięć lat później. Stracił ją po serii nieudanych posunięć wobec Samoobrony i LPR, po czym przez osiem długich lat znów dostawał tęgie baty od Donalda Tuska. Od 2015 stał się jednak hegemonem na polskiej scenie politycznej. Także dzięki swej całkowitej elastyczności w kształtowaniu politycznego programu i agendy.

Zostali przy nim, z małymi wyjątkami, prawie wyłącznie pragmatyczni cynicy, którzy przywykli do halsowania w prawo i w lewo, do stałych zaprzeczeń i zwrotów ideologicznych. Ideowcy powypadali za burty. Ale ostatnio stało się coś dziwnego – o ile aparat pisowski zaczął składać się prawie wyłącznie z ludzi wypranych z jakiejkolwiek ideowości (z małymi wyjątkami, jak Ardanowski), o tyle elektorat pisowski zabetonował się w ciągu ostatnich lat na pozycjach prymitywnej odmiany prawicowości, z elementami nacjonalizmu, przemocy symbolicznej, sadopopulizmu (termin T. Snydera). Stąd obecne kłopoty PiS. Gdy jego prezes chciał wykonać swój zwyczajowy hals ku centrum (stawiając na agendzie sejmowej prawa zwierząt), znarowiło mu się nie tylko kilkunastu posłów, ale także duża część wyborców, którzy uznali „piątkę dla zwierząt" za przejaw lewactwa niegodnego patriotycznego rządu. Kaczyński, poprzez swoje paraautorytarne i łamiące prawa obywatelskie oraz zasady demokracji rządy, utracił towarzyszącą mu przez lata zdolność do prowadzenia polityki skrzydłami. Został uziemiony przez populistyczny lud, dla którego od 2015 r. był uosobieniem „konserwatywnej rewolucji". Chciał go udobruchać orzeczeniem TK w sprawie aborcji, co skończyło się wyjściem na ulice setek tysięcy wkurzonych kobiet. Nie tak miał wyglądać chwilowy marsz do centrum.

Prezes PiS, który przez całe swoje polityczne życie zdradzał wszystkie głoszone przez siebie poglądy, został w ostatnim czasie zmuszony przez niewielką część swoich choć trochę ideowych działaczy oraz przez rzesze swoich nacjonalistycznych wyborców do... trwania przy głoszonych od kilku lat postulatach i hasłach. Dotyczy to zarówno skrajnie prawicowej narracji oraz skrajnie rozdawniczej polityki społecznej. Jest więźniem polityki, która dała mu władzę. To nowa i nieprzyjemna dla niego sytuacja. Ciekawe co zrobi, by wyrwać się z tego ambarasującego stanu rzeczy. Tak, by w świadomości większości Polaków pozostał nienaruszony mit o tym, że jest politykiem, który nigdy nie zmienia poglądów.

Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego

Dwa są szczególnie zabawne mity dotyczące Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszy dotyczy jego niedbałości o sprawy materialne. Człowiek od trzech dekad żyjący z pieniędzy podatnika, od 1989 r. dnia nie przepracowawszy w innym charakterze niż zawodowy polityk, otoczony w swej warszawskiej willi ochroniarzami, którzy za niego robią zakupy, sprzątają groby, wożą służbowym autem, nieznający trosk dnia codziennego, bo wszystko – od robienia posiłków po załatwianie spraw urzędniczych – robią za niego partyjne popychadła, otóż ten człowiek uważany jest w opinii powszechnej za uosobienie nieomal eremity. Za nic mającego dobra doczesnego świata. Zabawne jest to pojęć pomieszanie.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!