Do zdarzenia doszło w sobotę ok. godz. 18.00, pod koniec demonstracji. Część uczestników dotarła na ul. Waryńskiego, gdzie organizatorka wydarzenia Marta Lempart ogłosiła zakończenie manifestacji i wezwała do powrotu do domów. Wtedy policja otoczyła grupę protestujących na małym terenie nie pozwalając im na jego opuszczenie. Oddziały zwarte okrążyły kilkaset osób na trawniku po zachodniej części ul. Waryńskiego. Demonstranci, próbując wydostać się z „kotła”, zaczęli skakać przez płot Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej i uciekać przez jego podwórko w kierunku Pól Mokotowskich - informuje Onet.

W reakcji na działania protestujących, na teren uczelni wbiegła grupa policjantów z pałkami i miotaczami gazu, krzycząc, by demonstranci odeszli od płotu i goniąc tych, którym udało się go już przeskoczyć. Sytuacja powtórzyła się po kilkudziesięciu minutach, ale tym razem mundurowi pojawili się po publicznej, a nie uczelnianej, stronie płotu.

W komunikacie, opublikowanym na stronie Politechniki Warszawskiej, rektor uczelni przypomina o konstytucyjnej gwarancji autonomii szkół wyższych. „Zapisy tej ustawy mówią, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni wyłącznie w dwóch przypadkach: na wezwanie rektora lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej. Według naszej wiedzy nie zachodziła żadna z tych okoliczności, czyli incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia” - czytamy w oświadczeniu.

„Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem, bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad. Dlatego Rektor skierował do Komendanta Stołecznego Policji pismo wzywające do przedstawienia okoliczności podjęcia przez służby akcji na terenie Uczelni, wyjaśnienia przyczyn incydentu i do zapewnienia, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych zdarzeń” - dodał rektor Zaremba.