To historia jednostkowa, ale w dramatyczny sposób obnaża patologie polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Krakowska sędzia AJ przez ponad dziesięć miesięcy nie rozpatrywała sprawy, którą zgodnie z przepisami powinna była zakończyć w miesiąc. Za jej lekceważenie prawa podatnicy zapłacili 5 tys. zł. Sędzia „zagubiła" też w aktach skargę na samą siebie. Mimo tych błędów jest kryta przez przełożonych. Opóźnienia w orzekaniu nie przeszkadzają im zgodzić się na jej sześciotygodniowy urlop.
Jest szansa, że sędzia odpowie jednak za zaniedbania. Stanie się tak tylko dzięki determinacji poszkodowanego. To dzięki niemu przeciw sędzi toczy się postępowanie dyscyplinarne z powodu „oczywistej i rażącej obrazy prawa procesowego".