Są natomiast spekulacje, pojawiające się mediach brazylijskich, innych latynoskich i zachodnich. Dominuje przekonanie, że trasa była zbyt długa dla tego typu samolotu. Bez międzylądowania nie powinien jej odbyć. Takie międzylądowanie było wprawdzie w planach, ale z niego zrezygnowano.
Celem podróży było Medellin, dwuipólmilionowa metropolia w Kolumbii. Miał się tam odbyć finał piłkarskiego pucharu południoamerykańskiego z udziałem miejscowego Atletico Nacional i mało wcześniej znanego klubu Chapecoense z prowincjonalnego brazylijskiego miasta Chapecó.
Chapecó leży na południu Brazylii, około 5 tysięcy kilometrów w linii prostej od kolumbijskiej metropolii.
Piłkarzy, działaczy i dziennikarzy czekała długa podróż na najważniejszy mecz w ich życiu. Początkowo, jak podawały portale hiszpańskie, mieli lecieć bezpośrednio z najbliższego dużego lotniska w Brazylii, czyli z Sao Paulo, do Medellin. Na wyczarterowanie samolotu, który by podołał temu zadaniu, nie wyraziła jednak zgody brazylijska agencja lotnictwa cywilnego.
Konieczny był więc lot z przesiadką. Padło na największy port lotniczy Boliwii - Viru Viru w Santa Cruz. Tam czekał na nich samolot pasażerski typu Avro RJ85 (produkcji brytyjskiej). Wyczarterowany od boliwijskiej firmy LaMia (niektóre źródła podają, że wenezuelskiej albo wenezuelsko-boliwijskiej).