Jak pisze "Polityka", pomysł na wykorzystanie węgierskich doświadczeń pojawił się po dymisji Tomasza Poręby, któremu zarzucano nieudolne prowadzenie kampanii, i przejęciu sterów w sztabie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości przez Joachima Brudzińskiego.
Czytaj więcej
Joachim Brudziński wchodzi do sztabu wyborczego PiS, partii, która jest głęboko skonfliktowana wewnętrznie. Po ośmiu latach rządów znalazła się w głębokim strukturalnym kryzysie, którego powołanie następcy Tomasza Poręby nie rozwiąże.
Za włączenie Węgrów do kampanii wyborczej PiS mają odpowiadać Adam Bielan oraz Tomasz Matynia, szef Centrum informacyjnego Rządu, przy aprobacie premiera Mateusza Morawieckiego.
"Polityka", powołując się na świadków wewnątrz PiS pisze, że Węgrzy nigdy nie pojawili się na Nowogrodzkiej, ale mieli znaczący wpływ na działania sztabu, jeden z rozmówców ocenił nawet, że "robili, co chcieli".
Węgrzy byli ponoć przekonani, że wystarczy przełożyć do strategii Prawa i Sprawiedliwości te elementy, które okazały się skuteczne w kampanii Fideszu, a zwycięstwo miało być pewne.