We wtorek minister cyfryzacji Janusz Cieszyński podsumował pierwsze tygodnie aplikacji mObywatel, która od 14 lipca jest trzecim, obok dowodu i paszportu, dokumentem tożsamości. „Cztery miliony nowych mDowodów w mObywatelu po 2,5 miesiąca od premiery aplikacji w wersji 2.0” – zachwalał. Oznacza to, że z nowej aplikacji Polacy korzystają już masowo, a 15 października będą mogli ruszyć z nią do urn, nie posiadając przy sobie innego dowodu tożsamości.
Problem w tym, że członkowie komisji będą weryfikować dane w aplikacji głównie w najprostszy sposób – tzw. metodą wizualną.
Głosowanie z aplikacją mObywatel. Komisji wystarczy spojrzenie w ekran
Jest to jedna z trzech dopuszczalnych metod potwierdzania tożsamości w mObywatelu. Polega po prostu na tym, że urzędnik spogląda na ekran smartfona. Metoda funkcjonalna polega na poproszeniu użytkownika o wyświetlenie np. certyfikatu czy uruchomienie którejś z funkcji aplikacji. Najbardziej zaawansowany sposób kryptograficzny opiera się na wygenerowaniu na telefonie osoby sprawdzającej kodu QR, który musi zeskanować osoba legitymująca się mObywatelem. Jeśli wszystko jest w porządku, informacja na ten temat pojawi się na telefonie sprawdzającego.
Czytaj więcej
Warto, aby Państwowa Komisja Wyborcza wyjaśniła wszelkie wątpliwości wokół sprawy głosowania w wyborach po okazaniu dowodu osobistego w aplikacji mObywatel. Bo w najgorszym wypadku może to być nawet podstawą do podważania wyników wyborów.
O tym, że w lokalach wyborczych ma być stosowana głównie metoda wizualna, PKW napisała w wytycznych dla komisji obwodowych. Podobnie wynika z odpowiedzi na pismo, które do przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka wysłała posłanka i kandydatka z list KO Hanna Gill-Piątek.