Chociaż we wtorek nie brakowało czynników, które mogłyby rozruszać notowania złotego to powiew zmienności dało się wyczuć jedynie w pierwszej części dnia. Początkowo złoty traci bowiem na wartości. Przed południem jednak straty odrobił i zaczął nawet zyskiwać. Rytm wyznaczał mu przede wszystkim amerykański dolar. Ten rano pokazywał siłę i para EUR/USD zjechała poniżej 1,09. Później jednak wróciła ona powyżej tego poziomu, co znalazło też odzwierciedlenie na rynku złotego. W drugiej części dnia zmiany miały z kolei już bardziej symboliczny wymiar. Po południu za dolara płacono 3,93 zł, za euro 4,29 zł, zaś za franka 4,57 zł. W każdym z tych przypadków były to poziomy zbliżone do tych, która widzieliśmy wczoraj.
Złoty nieczuły na otoczenie
Praktycznie bez większego echa przez rynek przeszły finalne dane o inflacji w Polsce we wrześniu. To jednak też jest zrozumiałe. Odczyt wyniósł 4,9 proc. r/r i był zgodny z oczekiwaniami rynkowymi. Rynek walutowy ze spokojem przyjął także brak eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Fakt ten przynajmniej w teorii powinien sprzyjać ryzykowanym aktywom, takim jak złoty. Teoria tym razem nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości.