We wtorek rynek walutowy żył najpierw błędnymi notowaniami złotego na stronie Google, a później faktyczną słabością naszej waluty wywołaną przede wszystkim mocniejszym dolarem. Z tej perspektywy, to co dzieje się w środę o poranku na rynku to w zasadzie kosmetyczne zmiany. Euro jest wyceniane na 4,36 zł, czyli tyle co pod koniec wczorajszej sesji. Dolar osłabia się o 0,2 proc. i kosztuje 3,98 zł. Podobny ruch widzimy w przypadku franka szwajcarskiego, który jest wyceniany na 4,68 zł.
Z czego wynika korekta na rynkach na początku roku?
- Początek nowego roku na rynkach przynosi dość zauważalny ruch korekcyjny na wycenach bardziej ryzykownych aktywów. Teoretycznie nic w układzie makro się nie zmieniło – inwestorzy w dalszym ciągu obstawiają luzowanie polityki monetarnej ze strony Fed, aktualnie wskazując marzec jako miesiąc pierwszej obniżki. Początek roku zwyczajowo mija pod znakiem tzw. rebalancingu portfeli, czyli dostosowania portfeli do docelowej zmiany alokacji na 2024 ze strony funduszy — wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Czytaj więcej
Błąd źródła danych zafałszował wartość polskiej waluty. To wierzchołek góry lodowej kłopotów, do których może doprowadzić nieprawidłowe działanie nowych technologii. A potężna sztuczna inteligencja już wchodzi do gry.
Dodaje, że eurodolar spadł poniżej 1,10 USD co podbija nieco presję podażową wokół złotego. - Złotemu nie pomogło również zamieszanie związane z notowaniami PLN podanymi przez Google'a, które wynikały najpewniej z faktu, iż w trakcie pierwszej sesji 2024 w Azji rynek złotego nie był jeszcze aktywny, co skutkowało brakiem kursów transakcyjnym i niezwykle szerokim spreadem. Z rynkowego punktu widzenia na parach związanych z PLN widoczna jest chęć wygenerowania mocniejszej korekty. W dalszym ciągu mówimy tu jednak o ewentualnym ruchu z okolic 4,31 EUR/PLN pod okolice 4,40 PLN. Wyjątek stanowi para CHF/PLN która podbiła już przeszło 20 gr (z 4,4840 na 4,6840) w wyniku umocnienia franka na szerokim rynku — dodaje ekspert.