O ile dzisiaj na warszawskim rynku akcji widać było powiew optymizmu, tak tego samego nie można powiedzieć o kondycji złotego. Ten znów znalazł się pod presją sprzedających. Jej pierwsze oznaki było widać już rano, natomiast w drugiej połowie dnia wyraźnie się nasiliły, szczególnie jeśli chodzi o złotego w zestawieniu z dolarem.
We wtorek po południu za euro płacono 4,46 zł czyli o 0,1 proc. więcej niż wczoraj. Frank drożał o 0,3 proc. i doszedł do poziomu 4,70. Siłę znów pokazywał dolar, który drożał o 0,6 proc. i jego wycena skoczyła 4,20 zł.
Przecena naszej waluty to pokłosie przede wszystkim silnego dolara na rynku globalnym. Ten nie zamierza tanio sprzedawać skóry. Główna para walutowa czyli EUR/USD spadała po południu o 0,6 proc. i znów była bliska przebicia poziomu 1,06. Dolara wsparły kolejne mocne odczyty z amerykańskiej gospodarki. Tym razem mowa o wskaźnikach PMI, zarówno dla usług, jak i przemysłu. - Raport okazał się pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ oba indeksy przebiły oczekiwania. US Manufacturing i Services PMI powróciły do strefy ekspansji po danych za październik - wskazują analitycy XTB.
Niebezpieczne otoczenie dla złotego
Silny dolar to zazwyczaj nie jest dobra informacja dla złotego. Wśród ekspertów coraz częściej słychać zresztą głosy na temat tego, że po silnym powyborczym umocnieniu, nasza waluta może mieć problem z kontynuacją tego ruchu. - Powyborcza premia, którą widzieliśmy w przypadku naszej waluty, raczej nie utrzyma się zbyt długo. W otoczeniu jest bowiem zbyt wiele ryzyk – mówił we wtorek w Parkiet TV Marek Rogalski, analityk walutowy w DM BOŚ.