Czy są jakieś miejsca w systemie ubezpieczeń społecznych, w których marnotrawimy pieniądze?
Odpowiem inaczej: gdzie zaoszczędziliśmy pieniądze. Przed reformą e-składki, czyli przed 2018 rokiem, sytuacja z zaległościami składkowymi płatników, głównie firm, była – mówiąc dyplomatycznie – trudna i skomplikowana. Tak naprawdę nie wiadomo było, jak wysokie są te należności, jakich lat dotyczą. Niekiedy, zanim pracownicy ZUS dotarli do dokumentów, bywało, że należności się przedawniły. Dlatego tak ważne było wprowadzenie systemu e-składki z jednym przelewem i zasadą, że jeśli istnieją zaległości, to bieżące składki zapisujemy na poczet najstarszych należności. W ten sposób ograniczyliśmy narastanie zobowiązań oraz ich przedawnianie się. To zaś, że przedsiębiorca zleca jeden standardowy przelew, a ZUS sam rozksięgowuje wpłaty na poszczególne fundusze, także jest udogodnieniem. Gdyby nie ta zmiana, nie udałoby się nam zabezpieczyć prawie 40 mld zł. Dla tak dużego funduszu, jakim jest Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, i tak powszechnego systemu ubezpieczeniowego naprawdę istotne są w obecnej chwili: elektronizacja i automatyzacja, e-usługi dla obywateli. Ważne też było wprowadzenie zasady, że można składać dokumenty we wszystkich placówkach, a nie tylko tam, gdzie się mieszka. Podam przykład emerytur. ZUS wypłaca regularnie 8,5 mln świadczeń długoterminowych. Aby sprawnie załatwiać wszystkie wnioski od klientów w tym obszarze, potrzebuje pracy ok. 9 tys. osób. Przy świadczeniach dla rodzin, które ZUS obsługuje w pełni elektronicznie, w 95 proc. automatycznie, bezgotówkowo – to ok. 15 mln wniosków rocznie w sprawie 800+, 300+, rodzicielskiego kapitału opiekuńczego i dofinansowania żłobkowego – wystarczyło ok. 100 osób. Teraz może nieco więcej, bo ten sam zespół obsługuje od początku roku również wnioski o świadczenie wspierające dla osób z niesamodzielnością.
Sprawna komunikacja elektroniczna potrzebna była także w sprawach migracji zarobkowej i świadczeń międzynarodowych. Rocznie wydajemy ok. 850 tys. zaświadczeń A1, które są potrzebne przede wszystkim pracownikom delegowanym do innych krajów UE. Gdy rozpoczynałam misję w ZUS, wciąż słyszałam od moich niemieckich, holenderskich czy francuskich kolegów, że delegowanie to jest fikcja, że przy inspekcji te osoby nie legitymują się odpowiednimi dokumentami, a jeśli nawet, to papierowymi i zawierającymi błędy. Liczba korekt była ogromna. Dlatego najpierw stworzyliśmy centralną bazę wydawanych w ZUS zaświadczeń A1, następnie nowoczesną platformę do przyjmowania i wydawania tych dokumentów elektronicznie, przesyłania informacji o tych dokumentach za granicę, a wreszcie wygodne kreatory wniosków oraz internetową wyszukiwarkę do natychmiastowego sprawdzenia autentyczności zaświadczenia z dowolnego miejsca na Ziemi. Wydajemy dokument poświadczający ubezpieczenie w Polsce, a inspektor na budowie w Niemczech, we Francji, w Belgii może je od razu sprawdzić. To naprawdę sukces ZUS, choć dla większości niezauważalny.
A czy są takie miejsca w systemie emerytalnym, sytuacje, w których moglibyśmy poprawić pozyskiwanie pieniędzy? Teraz na przykład mówi się o oskładkowaniu wszystkich umów zlecenia. Różnie traktowani są też emeryci pracownicy i emeryci przedsiębiorcy. Pierwsi muszą się zwolnić z pracy, aby pobrać emeryturę, drudzy nie muszą zamykać firmy.
Oskładkowanie umów zlecenia jest przewidziane w KPO. Doniesienia, że ta reforma mogłaby być zakrojona szerzej, niż wymagać tego będzie treść kamienia milowego, to dobra wiadomość. Zmiana objęłaby również liczne przypadki zbiegu kilku rodzajów działalności czy umów. Dzisiaj w takich przypadkach obowiązkowe oskładkowanie jest często ograniczone do jednego tytułu do ubezpieczeń albo do określonego minimalnego progu, na przykład do poziomu minimalnego wynagrodzenia. Cierpią na tym przyszłe uprawnienia miliona osób do emerytur, rent czy zasiłków. Natomiast jeżeli chodzi o świadczenia z ZUS, to w przyszłości coraz więcej z nich będzie ustalane na podstawie baz danych, a nie dokumentacji papierowej sprzed pół wieku. To zwiększy pewność uprawnień i szybkość postępowań. Po osiągnięciu wieku emerytalnego uzyskiwanie dochodów z aktywności zawodowej nie zmniejsza niczyjej emerytury. Ale czy rzeczywiście pracownik musi się zwolnić choćby na jeden dzień, aby w pełni przejść na emeryturę? Przepis to stanowiący ma swoją historię; nie zawsze obowiązywał.
Czy rzeczywiście pracownik musi się zwolnić choćby na jeden dzień, aby w pełni przejść na emeryturę? Przepis ten nie zawsze obowiązywał
Czy istnieje granica czasowa, do której system ubezpieczeń społecznych pozostanie wydolny? Czy pokazuje się, jakie dopłaty z budżetu będą potrzebne w przyszłości, czego nam będzie brakowało? Czy jest granica wydolności takiego systemu emerytalnego jak nasz?
System ubezpieczeń społecznych polega na tym, że to państwo go ustanawia, utrzymuje, rozwija i daje gwarancję wypłaty. Gwarancję tę zapisano w konstytucji. Modelowo nie jest realne, by zawsze w całości wydatki funduszu ubezpieczeniowego były zaspokojone składkami. Choćby ze względu na różnice w liczebności różnych kohort wiekowych, fluktuacje na rynku pracy, zmiany prawne w systemie, wreszcie indywidualne decyzje ubezpieczonych, które są niemożliwe do przewidzenia. Gdy ponad osiem lat temu zaczynałam misję w ZUS, stopień pokrycia wydatków składkami wynosił ok. 69 proc. W 2022 roku było to 85 proc., a w roku ubiegłym – blisko 84 proc. Ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych wskazuje wprost, że dotacja z budżetu państwa jest jednym z rodzajów przychodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To potwierdza obowiązek państwa dokonania dopłaty.
Ale czy ze względów demograficznych dopłaty za 20–30 lat nie będą tak wysokie, że system składkowy przestanie mieć sens?
Sprawa podstawowa to przyczyna dzisiejszych dopłat – honorowanie uprawnień nadanych jeszcze przez stary, niewydolny system. Mamy wciąż emerytów ze świadczeniami przyznanymi w tamtym systemie. Ale mamy też, już w nowym systemie, kapitał początkowy, czyli również uprawnienia wynikające jeszcze ze starego systemu. A teraz popatrzmy w przyszłość, czyli na prognozy, które sporządza ZUS. Średnioterminowo wydolność FUS może w najbliższych latach nieco spaść z uwagi na efekt wyżów i niżów demograficznych. Ale długoterminowo te prognozy pokazują odporność nowego systemu emerytalnego na zmiany demograficzne – i tym razem mamy na myśli zmiany trwałe, dotyczące struktury polskiej populacji, starzenia się społeczeństwa. Dodatkowo po 2040 roku, po prawie pół wieku od czasu reformy, znikną kosztowne zobowiązania wygenerowane przez stary system emerytalny. Dlatego przyjmując dzisiejszy stan prawny, dopłaty do funduszu emerytalnego będą za kilka dekad niższe w relacji do PKB. Pewne znaczenie ma też fundusz chorobowy i pytanie, w jakim kierunku pójdzie legislacja, bo dzisiaj jest to właśnie drugi obok emerytalnego deficytowy fundusz. A nadwyżki wykazują fundusz rentowy i wypadkowy. W prognozach większość elementów jest szacunkiem, ale wielką niewiadomą jest to, ile osób w wieku emerytalnym będzie pracowało, a ile pobierało świadczenia.