Już od kilku lat z rodzimego rynku znikają działalności taxi, a od paru miesięcy, na skutek wprowadzenia obowiązku posiadania przez kierowców polskiego prawa jazdy, ów trend przyspieszył. Pandemia przetrzebiła segment tradycyjnych taksówkarzy, którzy masowo porzucali zawód, a teraz na taki ruch decyduje się wielu obcokrajowców, stanowiących dotąd motor napędowy firm świadczących usługi przewozu osób przez aplikację. Eksperci twierdzą, że konsekwencje pasażerowie odczują już od września, gdy zakończy się „martwy” dla taxi okres wakacyjny, a Polacy wrócą do pracy. Spotęgowany zostanie w październiku, kiedy studenci ruszą na uczelnie.
Ile taksówek zniknęło z rynku?
Od początku 2024 r. biznes w tej branży zawiesiło 2455 firm, głównie jednoosobowych działalności – wynika z najnowszych danych, które pozyskaliśmy z wywiadowni gospodarczej Dun&Bradstreet (DNB). Prawie 600 kolejnych zlikwidowano. Tomasz Starzyk, ekspert DNB, wskazuje, że tylko od czerwca do 14 sierpnia z rejestrów zniknęło ponad 200 taksówek. To wróży potężne braki po stronie podaży.
– Mniejsze i większe kłopoty w tym roku ma ponad 3 tys. firm taksówkowych, głównie jednoosobowych działalności gospodarczych – mówi Starzyk. I podkreśla, że widać efekt wdrożenia nowych przepisów o polskim prawie jazdy. – Lwia część tych likwidacji i zawieszeń przypada bowiem na okres od końca maja do połowy sierpnia – tłumaczy.
A to tylko wierzchołek góry lodowej. Wielu kierowców taxi, zwłaszcza tych jeżdżących z aplikacją Uber, Bolt czy Free Now, nie ma własnej działalności i pracuje na różnego rodzaju umowach. Skala odejść z branży może być więc dużo większa, niż pokazują dane DNB. Firmy z tego sektora szacują, że zmiana prawa wyeliminowała 30 proc. kierowców (wcześniej Bolt mówił o 26 proc., a Free Now – o 15 proc.).