Kiedy Ryanair zaczynał negocjacje z lotniskiem w Modlinie o przedłużeniu umowy na kolejnych osiem lat, pojawiła się groźba zmniejszenia siatki nawet o 30 proc. Teraz poinformował pan, że tej zimy będzie to 10 proc. mniej, a negocjacje trwają. Czyli jednak lotnisko ustąpiło?
Nikt nie ustąpił. Zmniejszamy połączenia z Modlina o 10 proc. tej zimy, latem 2023 r. cięcia będą głębsze. Ale jeśli Modlin zdecyduje się na podwyższenie opłat, będziemy dalej zmniejszać operowanie z tego portu. Jeśli lotnisko zmieni zdanie, wrócimy z lotami. Gdybyśmy się porozumieli, siatka z Modlina z obecnych 51 kierunków zwiększyłaby się przynajmniej o 20 proc.
Naprawdę chcemy się rozwijać w Modlinie i nasze warunki są korzystne dla obu stron. Spotykamy się z pełnym zrozumieniem ze strony marszałka i burmistrza Nowego Dworu, nawet zarządu. Co z tego, skoro porozumienie blokuje PPL, które są szkodnikiem niepozwalającym na inwestowanie w lotniska konkurencyjne wobec Lotniska Chopina w Warszawie. To jakaś paranoja. PPL argumentuje, że nie ma tam już miejsca, więc w ich interesie jest promowanie innych portów. A przecież lotnisko w Modlinie można rozbudować niewielkim kosztem, potrzeba na to nie więcej niż 20 mln euro. Ryanair jest gotów wyłożyć te pieniądze i potrącić je sobie z przyszłych opłat. W miejsce obecnie funkcjonujących czterech wyjść do samolotów potrzebujemy 10–12, wtedy zwiększylibyśmy liczbę obsługiwanych pasażerów z ok. 3 mln teraz do 6 mln w ciągu najbliższych pięciu lat.
Pozostaje więc latanie z Radomia?
Nigdy nie polecimy z Radomia.