Rodzinny dom kompozytora w Salzburgu do dziś jest miejscem pielgrzymek. Tam, na trzecim piętrze tej kamienicy, urodził się w 1756 roku Wolfgang. Podobnie jak szóstka jego rodzeństwa, ale przeżył tylko on i o pięć lat od niego siostra Maria Anna. Widzowie zobaczą, jak wygląda dziś wnętrze, a także jeden ze skarbów mieszczącego się tam dziś muzeum – maleńkie skrzypce, na których genialny kompozytor uczył się grać.
Są też rękopisy z koślawymi literami – wcześniej nauczył się komponować niż pisać. Jest też wiele późniejszych listów, które zachowały się w świetnym stanie do dziś. Są źródłem wiedzy o charakterze Wolfganga, który z zamiłowaniem oddawał się sztuce epistolografii.
Ten geniusz muzyczny skomponował 27 oper, 50 sonat, ponad 50 symfonii, 19 mszy i dziesiątki koncertów. W czasach, w których muzyka grana była niemal wyłącznie w kościołach i salonach, chciał to zmienić. Wiedział też, jak spełniać oczekiwania publiczności.
Obdarzony słuchem absolutnym zaczął komponować jako pięciolatek i szybko został obwołany cudownym dzieckiem, a takie, jak wiadomo, nie wiodą zwykłego dziecięcego życia. Od zachwyconej talentem malca austriackiej cesarzowej dostał w prezencie po koncercie bardzo elegancki strój, spopularyzowany potem dzięki namalowanym portretom. I zaczęły się niekończące się podróże.
Miał zaledwie 14 lat, gdy po drobiazgowym egzaminie otrzymał zaszczytny tytuł członka Akademii Filharmonicznej w Bolonii i Weronie oraz tytuł Kawalera Orderu Złotej Ostrogi. Wiódł życie pełne fajerwerków, rozpieszczany i podziwiany jako dziecko. Nic dziwnego, że dorastanie przyniosło depresję, bo nie miał czasu dojrzewać uczuciowo i społecznie.