Ale i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o nowotworową, kafkowską sytuację w życiu artystów, ale też wielu Polek i Polaków, znajdujących się w klinczu pomiędzy nie do końca, na szczęście, zrealizowanymi planami rządzących oraz dryfującą i gnijącą z niemocy opozycją, która tylko gada o normalności.
Nie są może Bartosz i Małgorzata Szydłowscy Romanem Kluską, założycielem komputerowego Optimusa i Onetu, którego w bardzo dziwnych okolicznościach zniszczono i pozbawiono firmy – podobną sytuację pokazał Ryszard Bugajski w „Układzie zamkniętym”, jednak podobieństwa zauważyć można.
Oskarżeni przez jednego z krakowskim radnych, stracili dyrekcję tworzonego przez siebie od podstaw w Nowej Hucie teatru, przez kilka lat żyli w błocie oskarżeń, z których potem zostali oczyszczeni. Jednak, mówiąc językiem biznesowym, firmy nie odzyskali. Tak jakby wciąż byli postawieni w stan oskarżenia, a wręcz skazani, ale tak jak w „Procesie” Kafki – w nieostry, niekonkretny, biuralistyczno-pokątny sposób, bo przecież nie kierują założonym przez siebie teatrem, co jest upokarzające. I z tym właśnie walczą.
Tytuł spektaklu nawiązuje do sztuki Brechta o III Rzeszy, a także tekstu Jakuba Roszkowskiego o IV RP, ale wyjściowa sytuacja zainspirowana jest „Osiem i pół” Felliniego.
Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji pojawiają się kryzysy twórcze, zwątpienia i pytania „po co to wszystko?”, chociaż zrealizowane przez nowohucki duet spektakle „Konformista” wg Moravii, szekspirowski „Hamlet” czy „Śnieg” Pamuka, konsekwentnie i udanie portretują polską rzeczywistość, czyli bezpardonowe niszczenie obywatelskiego modelu państwa, upartyjnianie instytucji publicznych, dojenie ich z kasy oraz polityczno-religijny szantaż, który zamyka drzwi do naszej wolności, choć jeszcze w Turcji i na Węgrzech nie żyjemy.