Strach i nędza IV RP w narodowe święto

Najnowszy spektakl scenografki Małgorzaty Szydłowskiej i reżysera Bartosza Szydłowskiego, niszczonych założycieli Łaźni Nowej w Nowej Hucie oraz krakowskiego festiwalu Boska Komedia, nazywa się inaczej niż tytuł tej recenzji: „Strach i nędza”.

Publikacja: 10.11.2022 09:06

„Strach i nędza”, Łaźnia Nowa

„Strach i nędza”, Łaźnia Nowa

Foto: materiały prasowe

Ale i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o nowotworową, kafkowską sytuację w życiu artystów, ale też wielu Polek i Polaków, znajdujących się w klinczu pomiędzy nie do końca, na szczęście, zrealizowanymi planami rządzących oraz dryfującą i gnijącą z niemocy opozycją, która tylko gada o normalności.



Nie są może Bartosz i Małgorzata Szydłowscy Romanem Kluską, założycielem komputerowego Optimusa i Onetu, którego w bardzo dziwnych okolicznościach zniszczono i pozbawiono firmy – podobną sytuację pokazał Ryszard Bugajski w „Układzie zamkniętym”, jednak podobieństwa zauważyć można.



Oskarżeni przez jednego z krakowskim radnych, stracili dyrekcję tworzonego przez siebie od podstaw w Nowej Hucie teatru, przez kilka lat żyli w błocie oskarżeń, z których potem zostali oczyszczeni. Jednak, mówiąc językiem biznesowym, firmy nie odzyskali. Tak jakby wciąż byli postawieni w stan oskarżenia, a wręcz skazani, ale tak jak w „Procesie” Kafki – w nieostry, niekonkretny, biuralistyczno-pokątny sposób, bo przecież nie kierują założonym przez siebie teatrem, co jest upokarzające. I z tym właśnie walczą.



Tytuł spektaklu nawiązuje do sztuki Brechta o III Rzeszy, a także tekstu Jakuba Roszkowskiego o IV RP, ale wyjściowa sytuacja zainspirowana jest „Osiem i pół” Felliniego.



Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji pojawiają się kryzysy twórcze, zwątpienia i pytania „po co to wszystko?”, chociaż  zrealizowane przez nowohucki duet spektakle „Konformista” wg Moravii, szekspirowski „Hamlet” czy „Śnieg” Pamuka, konsekwentnie i udanie portretują polską rzeczywistość, czyli bezpardonowe niszczenie obywatelskiego modelu państwa, upartyjnianie instytucji publicznych, dojenie ich z kasy oraz polityczno-religijny szantaż, który zamyka drzwi do naszej wolności, choć jeszcze w Turcji i na Węgrzech nie żyjemy.



Tytuł spektaklu nawiązuje do sztuki Brechta o III Rzeszy, a także tekstu Jakuba Roszkowskiego o IV RP, ale wyjściowa sytuacja zainspirowana jest „Osiem i pół” Felliniego. Marcin Czachor, grający Reżysera, startuje ze swoim monologiem będąc w mentalnym stanie, jaki prezentował bohater Mastroianniego: dusił się zamknięty w samochodzie, uwięzionym w zakorkowanym tunelu. Wspaniała i jakże przygnębiająca metafora naszej rzeczywistości.



Zarówno Mastroianni, Reżyser grany przez Czachora oraz reżyser spektaklu mają ten sam problem: rzeczywistość osiągnęła dno, które owocuje kryzysem twórczym i niemocą. Mówiąc wprost zadano nam wszystkim pytanie: jak być twórczym, kreatywnym, spełnionym, gdy każdego dnia niszczy nas, nie tylko artystów, rzeczywistość nic nie mająca wspólnego z ideałami, jakie miały być fundamentem Polski po 1989 r.



Spektakl ujęty jest w ironiczny cudzysłów: gdy siedzimy na widowni, aktorzy Marta Zięba, Angelika Kurowska, Michał Czachor, Andrzej Szeremeta grają niekomfortową sytuację braku konkretnego scenariusza i próbują z nami nawiązać pozaartystyczny, ludzki kontakt - zamiast klasycznej sztuki proponując nam… szklankę wody. Pytają się nieśmiało, czy wszyscy już przyszliśmy i czy mogą zacząć. Trochę się do nas łaszą jak bezdomny, skopany pies - co pewnie bardziej wyraża stan ducha założycieli Łaźni Nowej. Pewnie dlatego Szydłowski wkleił do spektaklu nagranie rozmowy z ojcem, u którego szuka rady, pocieszenia, a dowiaduje się, że sam musi sobie ze wszystkim poradzić.



Autoironia dotyczy też współczesnego teatru: Andrzej Szeremeta gra aktora, który nie widzi szansy na powstanie solidnego spektaklu, ponieważ dostał do lektury typowy dla dzisiejszych scenariuszy zlepek nie przystających do siebie scen.



Marta Zięba prezentuje bardziej otwarty stosunek do Reżysera: stara się zrozumieć jego kondycję, wejść w relację, gdy postać grana przez Marcina Czachora nie może uwolnić się z klinczu i kręci się wokół własnego ogona. Bo Szydłowski portretuje też egotyzm każdego artysty na granicy śmieszności, ciągłego gadania o sobie i narzekania na to, jaki jest niezrozumiany w porywach swojej „genialności”. A jednak, powoli, z niespiesznych dialogów i improwizacji, trochę jak u Krystiana Lupy, zaczyna się na naszych oczach kleić spektakl.



Definiuje stan autokrytycznej świadomości, ale i potrzeby wspólnoty. W spektaklu współtworzą ją mający swój drugi dom w Łaźni Nowej Aktorzy-Amatorzy, czyli po prostu mieszkańcy Nowej Huty, zaproszeni przez Szydłowskich do tworzenia teatru i wyrwania się z postsocjalistycznego letargu, gdy mało kto o nich dbał i pamiętał. W „Strachu i nędzy” grają m. in. innymi zakonnice z filmu Felliniego, co składa się na opowieść o erozji wiary, jednego z największych dramatów Polek i Polaków po 1989 r. wobec tego, co się dzieje w Kościele.



Przedstawienie jest chwilami minoderyjne, na pewno słodko-gorzkie, podszyte wściekłością i bólem, ale też pełne zaskakującego komizmu i nadziei, dzięki czemu zmierza do finału, który udowadnia, że najważniejsze jest, również w instytucjach kultury, odtworzenie normalnych międzyludzkich więzi, zabitych przez politykę i korporacyjne podjazdowe wojny.



Artyści schodzą ze sceny - jednak niepokonani. I gdy z głośników płynie piękna, marzycielska muzyka Nino Roty z „Osiem i pół”, razem z Aktorami-Amatorami po prostu gadają, próbują się porozumieć, żartować, żeby życie, praca i twórczość nie był tak bardzo opresyjne jak w tej naszej IV RP.



Kolejne pokazy w Łaźni Nowej w krakowskiej Nowej Hucie 11,12 i 13 listopada.

Ale i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o nowotworową, kafkowską sytuację w życiu artystów, ale też wielu Polek i Polaków, znajdujących się w klinczu pomiędzy nie do końca, na szczęście, zrealizowanymi planami rządzących oraz dryfującą i gnijącą z niemocy opozycją, która tylko gada o normalności.



Nie są może Bartosz i Małgorzata Szydłowscy Romanem Kluską, założycielem komputerowego Optimusa i Onetu, którego w bardzo dziwnych okolicznościach zniszczono i pozbawiono firmy – podobną sytuację pokazał Ryszard Bugajski w „Układzie zamkniętym”, jednak podobieństwa zauważyć można.

Pozostało 88% artykułu
Teatr
„Bajo bongo” w Romie. Komunistyczna kukurydza i ideologicznie wrogie melodie
Teatr
Teatr TV. Pojedynek Gombrowicza z Mrożkiem
Teatr
Zamach na Stary Teatr: Minkowska, Perceval i Skrzywanek w nowym sezonie
Teatr
Anna Sroka-Hryń: Przeboje Nataszy Zylskiej skrywają tragiczne przeżycia i traumy
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Materiał Promocyjny
Premiera muzyczno-komediowego show z gwiazdami!