Czy pana inscenizację „Otella” zainspirowało konkretne wydarzenie?
Zainspirował mnie Festiwal Awinioński, na którym toczyła się dyskusja o roli Otella: czy mogłaby ją zagrać osoba nie-czarna. To pytanie było dyskutowane zarówno w spektaklach, jak i podczas spotkań z artystami. Jednocześnie padało pytanie, czy czarnoskóry aktor chce zagrać Otella, przedstawianego czasami jako impulsywny brutal. W tle debat był skandal, który wybuchł w Ameryce, gdy pewien słynny reżyser wystawił przedstawienie o amerykańskich tubylcach, nie dając roli nikomu z tego środowiska. To była pierwsza inspiracja dla Otella, a kolejną był kryzys uchodźczy i reakcje na niego w Europie. Wieloma byłem tak zdumiony, że zdecydowałem się wystawić litewską bajkę ludową „Egle, królową węży”, podkreślając problem nienawiści do obcego.
Generalnie uważam, że Otella można uznać za rozwinięcie Kalibana z „Burzy”, tyle że to udomowiony „inny”, zniuansowany. Dlatego musimy zobaczyć go na nowo, nie jako szlachetnego dzikusa w oświeceniowym stylu, ale jako postać obdarzoną własną mocą, która ma niezbywalne prawa do własnych opinii. W ujęciu Szekspira historia miłości między outsiderem, którym jest Otello a tubylczą Desdemoną jest tragiczna, a jednocześnie otwarta: ten problem musi być rozwiązany teraz artystycznie i politycznie. To nasze zadanie.
Czy „Otello” może dziś być odbierany jako dramat o Internecie, fake news, hejcie i hakowaniu?
Tak, Iago, który buduje intrygę wokół Otella, jest rodzajem influencera w mediach społecznościowych, a jednocześnie postacią bardzo reakcyjną, wręcz faszystowską. Wnosi swoje anachroniczne poglądy do współczesnego środowiska, na żywo i wirtualnie. Uczy się wykorzystywać współczesne możliwości do wzbudzania nienawiści i strachu, prowokowania zabójstw i wszczynania wojen. Używa nowych technologii przeciwko tolerancji i miłości i tworzeniu globalnej solidarności.