„Tak silnego rządu nie było (w Rosji – przyp. red.) od czasów (cara – przyp. red.) Piotra Wielkiego. (...) Brawo, Naczelniku!" – napisała w Twitterze pod adresem prezydenta szefowa rosyjskiej rządowej propagandy Margarita Simonjan.
Kilka godzin później trafiła do szpitala z powodu bólów serca; prawdopodobnie nie wytrzymała napięcia spowodowanego krążącymi w Moskwie plotkami, że ona też dostanie jakieś ministerstwo. Zamiast resortu doczekała się szpitalnego łóżka. „Nie mam kłopotów z sercem, bo nie mam serca" – zdążyła już zapewnić szefowa putinowskich propagandystów.
Buldogi pod dywanem
Cała walka o miejsca w nowym rządzie rozegrała się z dala od opinii publicznej, między różnymi klanami i grupami wpływów, z których większość powstała i okrzepła za rządów Putina. W rezultacie wicepremierem w rządzie Michaiła Miszustina został na przykład mało znany Dmitrij Czernyszenko, który jednak jest sąsiadem nowego premiera w elitarnej podmoskiewskiej miejscowości Nikolina Gora. Ich posiadłości dzieli tylko 300 metrów, łączy zaś to, że obaj przepisali swoją własność na żony.
Gra klanów wyniosła też na ministerialne stanowiska dwóch urzędników, którzy byli zamieszani w sprawy karne. Ministrem zdrowia został Michaił Muraszko, przeciw któremu kilka lat temu prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie zawyżania cen tomografów, które kupował z budżetowych pieniędzy. Jego obecny kolega z rządu, szef resortu sportu Oleg Matycin, był nawet w 2012 roku skazany prawomocnym wyrokiem na karę grzywny za „nadużycie stanowiska służbowego", ale wyroku nie wykonano „z powodu przedawnienia".
Resort kultury objęła za to była dziennikarka, bardzo mocno związana z cerkwią prawosławną. Jej poprzednik Władimir Miedinskij – skonfliktowany zarówno z rosyjskimi środowiskami artystycznymi, jak i z sąsiadami Rosji – przeszedł na Kreml, do administracji prezydenta. W Polsce zostanie zapamiętany jako ten, który oficjalnie uznał (i do dziś uznaje) bitwę pod Grunwaldem za „wielkie zwycięstwo rosyjskiego oręża".