Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz: Trzeba usiąść do stołu rozmów

Gdzieś daleko w Afryce już wiedzą o tym, z jakimi problemami boryka się Kościół na Białorusi – mówi „Rzeczpospolitej" arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, przewodniczący Konferencji Episkopatu Białorusi.

Aktualizacja: 04.09.2020 09:31 Publikacja: 03.09.2020 18:17

Abp Kondrusiewicz otrzymał święcenia biskupie od Jana Pawła II

Abp Kondrusiewicz otrzymał święcenia biskupie od Jana Pawła II

Foto: catholic.by

Po podróży służbowej do Polski na Białoruś nie wpuszczono zwierzchnika białoruskiego Kościoła i obywatela Białorusi. Jak do tego doszło?

Sam tego nie rozumiem. Nie po raz pierwszy przekraczam granicę. Wyjeżdżałem w poniedziałek 24 sierpnia i już po stronie polskiej poinformowano mnie, że muszę odbyć kwarantannę albo otrzymać odpowiednie pozwolenie polskiego sanepidu, co można załatwić drogą elektroniczną. Musiałem więc wrócić na Białoruś i wtedy nie było żadnego kłopotu. Po kilku godzinach przekroczyłem granicę. Tydzień później, kiedy wracałem do domu, powiedziano, że mam zakaz wjazdu na Białoruś. Dwie osoby, które mi towarzyszyły, wpuszczono. Trudno mi to zrozumieć, bo według prawa białoruskiego obywatela mogą nie wypuścić z kraju, ale wpuścić muszą. Za radą pograniczników napisałem list do kierownictwa Komitetu Pogranicznego Republiki Białoruś. Odpowiedzi na razie nie dostałem.

Ekscelencja próbował dzwonić do Aleksandra Łukaszenki?

Nie mam numeru telefonu. Kilkakrotnie próbowałem się dodzwonić do administracji prezydenta, ale nikt nie odebrał. Przestałem więc.

Rządzący od 1994 roku przywódca Białorusi tłumaczył, że jakoby otrzymał ekscelencja jakieś „zadanie w Polsce". Wypowiadał się na temat zwierzchnika białoruskiego Kościoła z lekceważeniem. Dlaczego?

Nie wiem dlaczego. Nie chciałbym tego komentować. Byłem w Polsce służbowo. Celebrowałem kilka nabożeństw, w tym pierwszokomunijne i bierzmowanie. Nie byłem w Warszawie.

Kościół nie angażuje się do polityki. Mówiłem o tym w swoim pierwszym apelu przed wyborami. Ludzie często pytają duchownych, na kogo mają głosować, ale my nie możemy nic podpowiadać. Powiedziałem jedynie, że powinno się patrzeć na programy kandydatów z punktu widzenia moralnego. Później księża opowiadali mi, że wierni nie mogli się doszukać tych moralnych aspektów w programach wyborczych, ale wiedzą, że Łukaszenko jest przeciwny LGBT. Gdy zaczęły się tragiczne powyborcze wydarzenia, zwłaszcza w pierwsze trzy dni, wielokrotnie opowiadałem się po stronie sprawiedliwości, ale też mówiłem o potrzebie wybaczenia.

Niełatwo wybaczyć, ale trzeba. W Mińsku można zobaczyć plakaty „pamiętamy i nie wybaczymy", ale to nie po chrześcijańsku. Nawoływałem, by patrzeć na Chrystusa, który z drzewa Krzyża mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Niegdyś św. Jan Paweł II również mówił, że przebaczenie nie jest słabością, lecz siłą, bo zwycięża się siebie samego.

Ale jest wiele spraw, które trudno zrozumieć. Nie rozumiem np., po co funkcjonariusze OMON-u zablokowali w ubiegłym tygodniu drzwi do kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku.

Arcybiskup powiedział niedawno w rozmowie z telewizją Trwam, że „są niektóre przesłanki, mówiące, że wybory nie odbyły się uczciwie". Może to nie spodobało się władzom w Mińsku?

Może i nie spodobało się. Ludzie o tym mówią, osobiście nie liczyłem głosów i nie byłem członkiem żadnej z komisji wyborczych, ale ludzie nie dowierzają.

Zastępuje teraz ekscelencję na Białorusi biskup archidiecezji mińsko-mohylewskiej Jurij Kasabucki. Po tym jak nie wpuszczono księdza arcybiskupa do kraju, porównał sytuację na Białorusi do tej, która była w czasach komunistycznych. Kościół na Białorusi jest prześladowany?

Czasami sprawy wyglądają tak, jakby nam wkładali kij w szprychy. Oskarżają nas, że angażujemy się w politykę, ale my staramy się jedynie o sprawiedliwe i pokojowe rozwiązanie problemów. Trzeba usiąść do stołu rozmów, bo dopóki nie siedzimy za jednym stołem, trudno będzie znaleźć wspólny język. Musimy szukać wspólnego języka. Czy Kościół jest prześladowany? Np. duchowny z zagranicy nie może celebrować mszy świętej na Białorusi bez zezwolenia pełnomocnika rządu ds. religii i mniejszości narodowych.

Nie znam innego kraju na świecie, gdzie coś takiego obowiązuje. Przecież na Białoruś teraz można przylecieć bez wizy. Przylatuje więc duchowny, przychodzi do kościoła i mówi, że chce odprawić mszę. Co mam mu powiedzieć? W świetle białoruskiego prawa muszę mu zabronić albo zwrócić się do władz z odpowiednią prośbą z miesięcznym wyprzedzeniem. To trudno zrozumieć. W 2017 roku w Mińsku odbywało się posiedzenie plenarne Rady Konferencji Episkopatów Europy. Przyjechało 46 biskupów, a ośmiu z nich – kardynałowie. Przecież taką imprezą kraj powinien się szczycić. Władze w Mińsku zmusiły nas, byśmy ubiegali się o pozwolenie, by biskupi mogli celebrować mszę świętą. Często podróżuję, uczestniczę w synodach biskupów w Rzymie, które trwają miesiąc. Pewnego razu biskup z Afryki zapytał, skąd jestem. Odpowiedziałem, że z Białorusi. „Wiem, nie mogę do was przyjechać, bo nie mogę odprawiać mszy" – powiedział. Gdzieś daleko w Afryce już wiedzą o tym, z jakimi problemami boryka się Kościół na Białorusi. Jak to można wytłumaczyć?

A jak wytłumaczyć to, że w białoruskiej telewizji państwowej już od kilku tygodni nie jest transmitowana msza święta z mińskiej katedry?

To trudno wytłumaczyć. Powiedziano nam, byśmy przesyłali już gotowe nagranie, ale to już nie jest prawdziwa msza, bo ta zawsze była na żywo.

Ale wtedy odpowiednie służby miałyby czas ocenzurować np. kazanie duchownego.

To pan powiedział. To można różnie interpretować. Dlatego właśnie mówię, że czasy minęły i to już nie jest początek lat 90. Potrzebujemy nowego prawa dotyczącego funkcjonowania związków wyznaniowych. Obecne obowiązujące prawo psuje wizerunek naszego kraju.

Protestujący od trzech tygodni na ulicach białoruskich miast domagają się zmiany prezydenta. Jak Kościół odnajduje się w warunkach pełzającej rewolucji?

Trzeba działać zgodnie z Ewangelią. Trzeba miłować również tych ludzi, w których jest zło. Czytałem kiedyś, że George Washington zbyt łagodnie porozmawiał z jednym z jeńców, aż uwagę mu zwrócili koledzy oficerowie. Odpowiedział w taki sposób: lepiej ukarać wroga czy zrobić z niego przyjaciela? Takie podejście mi się podoba. Nawołujmy do sprawiedliwości, ale z miłością. Staramy się to robić. W najnowszej historii Białorusi Kościół po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji.

Gdzie obecnie przebywa zwierzchnik białoruskich katolików?

W jednej z parafii pod Białymstokiem.

A dopuszcza arcybiskup do siebie myśl, że wymuszony pobyt w Polsce może potrwać lata?

Nie. Myślę, że to jakoś się rozwiąże. Za cztery miesiące powinienem napisać do papieża prośbę o zwolnienie, ponieważ będę miał 75 lat. Więc żartuję, że władze Białorusi już wcześniej wysłały mnie na emeryturę.

Dzwonił ekscelencja do Watykanu?

Na Białorusi jest nuncjatura apostolska. Zadzwoniłem tam, jeszcze będąc na przejściu granicznym. Potem rozmawiałem z nuncjuszem, jest mianowany, ale jeszcze nie dotarł do Białorusi. Na razie jest w Chorwacji. Ale rozmawiałem z nim.

Gdyby arcybiskup zwrócił się do białoruskich katolików, jutro tysiące wiernych wyszłyby z modlitwą na ulice białoruskich miast.

Zwróciłem się z apelem w następny dzień po odmowie wjazdu na Białoruś, ale nie apelowałem do wiernych, by wychodzili na ulice. Prosiłem o modlitwę. Odkąd zaczęła się pandemia koronawirusa codziennie po mszy świętej dookoła mińskiego kościoła św. Szymona i Heleny odbywa się procesja. Wiem z internetu, że w mojej intencji tam również się modlą.

Czy od poniedziałku ktoś z przedstawicieli władz w Mińsku się odezwał?

Nikt się nie odezwał. Na razie wszyscy milczą.

Po podróży służbowej do Polski na Białoruś nie wpuszczono zwierzchnika białoruskiego Kościoła i obywatela Białorusi. Jak do tego doszło?

Sam tego nie rozumiem. Nie po raz pierwszy przekraczam granicę. Wyjeżdżałem w poniedziałek 24 sierpnia i już po stronie polskiej poinformowano mnie, że muszę odbyć kwarantannę albo otrzymać odpowiednie pozwolenie polskiego sanepidu, co można załatwić drogą elektroniczną. Musiałem więc wrócić na Białoruś i wtedy nie było żadnego kłopotu. Po kilku godzinach przekroczyłem granicę. Tydzień później, kiedy wracałem do domu, powiedziano, że mam zakaz wjazdu na Białoruś. Dwie osoby, które mi towarzyszyły, wpuszczono. Trudno mi to zrozumieć, bo według prawa białoruskiego obywatela mogą nie wypuścić z kraju, ale wpuścić muszą. Za radą pograniczników napisałem list do kierownictwa Komitetu Pogranicznego Republiki Białoruś. Odpowiedzi na razie nie dostałem.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997