Nawalny do Kremla: oddajcie moje ubranie!

Opozycjonista zażądał, by władze zwróciły mu jego odzież, w której był w dniu otrucia. Zamiast tego Moskwa prowadzi kampanię propagandową mającą zdyskredytować polityka.

Aktualizacja: 22.09.2020 06:06 Publikacja: 21.09.2020 18:14

Nawalny do Kremla: oddajcie moje ubranie!

Foto: AFP

„Mnie teraz interesuje tylko jedno: moje ubranie. 30 dni »postępowania przygotowawczego« wykorzystano, by chować ten najważniejszy dowód. Nim wydano zgodę na wywiezienie mnie do Niemiec, zdjęto ze mnie całą odzież i wysłano całkiem gołego" – napisał w swym blogu Nawalny.

Ślady broni chemicznej nowiczok znaleziono jednak na jego butelce po wodzie, którą przywieźli z Rosji współpracownicy opozycjonisty. Ślady trucizny wykryto też w próbkach moczu i krwi Rosjanina oraz na jego skórze.

„Biorąc pod uwagę, że nowiczoka wykryto na moim ciele i bardzo prawdopodobne jest otrucie poprzez kontakt, moja odzież stanowi bardzo ważny dowód materialny. Wyznaczone przez prawo 30 dni postępowania przygotowawczego właśnie minęły. Domagam się, by moją odzież elegancko zapakowano w celofanowy pakiet i zwrócono mi" – podsumował.

Kreml jeszcze nie powiedział, co ma zamiar zrobić ze spodniami i majtkami Nawalnego. Ale jak dotychczas konsekwentnie odmawiał wszczęcia śledztwa w sprawie jego otrucia, zamiast tego prowadząc postępowanie przygotowawcze. – Wyjeżdżając z Rosji, Nawalny nie był otruty – stwierdził na przykład szef rosyjskiego wywiadu Siergiej Naryszkin, sugerując, że nastąpiło to w Niemczech. „Posypali mnie pewnie (nowiczkiem)" – zjadliwie odpowiedział mu Nawalny, który już znów zaczyna posługiwać się notebookiem i sieciami społecznościowymi.

Mimo to jednak Kreml żądał od władz niemieckich wydania wyników analiz Rosjanina. Ponieważ Berlin przeciąga sprawę, Moskwa zwróciła się jeszcze do Paryża i Sztokholmu. W zeszłym tygodniu bowiem Niemcy poinformowały, że poza monachijskim laboratorium Bundeswehry dwa inne – właśnie we Francji i w Szwecji – potwierdziły, iż Nawalny został otruty nowiczokiem. Kreml tymczasem za wszelką cenę chce poznać wyniki jego badań.

– Nawalnemu nie chcą oddać rzeczy. Tak jak nie pokazują nagrań z kamer hotelowego monitoringu (z hotelu Xander w Tomsku, gdzie prawdopodobnie został otruty – red.). Wszystko, co obecnie się dzieje, skierowane jest raczej na ukrycie faktu otrucia niż na prowadzenie śledztwa – podsumował współpracownik opozycjonisty Iwan Żdanow.

Przez miesiąc poświęcony na „postępowanie przygotowawcze z powodu hospitalizacji Nawalnego" Kreml prowadził jednak na Zachodzie szeroko zakrojoną kampanię dezinformacyjną. „Pięćdziesiąt sposobów zabicia Nawalnego" – tak zatytułował ostatni raport o niej (a siódmy we wrześniu) wydział „strategicznej komunikacji" europejskiej dyplomacji zwalczający fake newsy i rosyjską propagandę.

Próbując zdezawuować wyniki badań opozycjonisty, „rosyjscy eksperci" na Zachodzie prześcigają się bowiem w wymyślaniu sposobów, jak Kreml mógłby zabić opozycjonistę efektywniej i bezpieczniej – ich zdaniem z punktu widzenia Moskwy – niż nowiczokiem. Począwszy od zwykłej trucizny, poprzez strzał w głowę, wypadek samochodowy, a skończywszy na nożu kuchennym i zabiciu w Niemczech (a nie w Rosji). „To dziwne, że nikt nie zaproponował zrzucenia na niego fortepianu lub wrzucenia go do czołgu pełnego rekinów" – sarkastycznie podsumowali Europejczycy wysiłki prokremlowskich propagandzistów.

Próbując bronić Kremla, rosyjskie przedstawicielstwo przy UE rozesłało najpierw unijnym instytucjom, a potem i dziennikarzom w Brukseli formularz z dziewięcioma pytaniami podważającymi wyniki niemieckich badań. „Z jakiego powodu rosyjskie władze miałyby otruć Nawalnego, biorąc pod uwagę, że obecnie jego popularność (w rosyjskim społeczeństwie) z trudem osiąga 2 proc.?" – brzmiało jedno z nich, najbardziej cyniczne i denerwujące adresatów. „Należy chyba wprowadzić ustawowe ograniczenia. Powiedzmy, polityk osiągający 10-procentową popularność na pewno może się spodziewać otrucia, a ten z 2-procentową – nie" – zjadliwie odpowiedział dyplomatom jeden z rosyjskich opozycjonistów.

„Mnie teraz interesuje tylko jedno: moje ubranie. 30 dni »postępowania przygotowawczego« wykorzystano, by chować ten najważniejszy dowód. Nim wydano zgodę na wywiezienie mnie do Niemiec, zdjęto ze mnie całą odzież i wysłano całkiem gołego" – napisał w swym blogu Nawalny.

Ślady broni chemicznej nowiczok znaleziono jednak na jego butelce po wodzie, którą przywieźli z Rosji współpracownicy opozycjonisty. Ślady trucizny wykryto też w próbkach moczu i krwi Rosjanina oraz na jego skórze.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997