Imigranci potrzebni, ale którzy

Najbogatsze kraje Unii muszą sięgać po migrantów spoza Europy, bo ich pula z uboższych państw Wspólnoty się wyczerpała. To niewygodna prawda.

Aktualizacja: 03.03.2020 18:18 Publikacja: 02.03.2020 18:34

Ten mężczyzna chciał 1 marca przekroczyć granicę Turcji z Grecją

Ten mężczyzna chciał 1 marca przekroczyć granicę Turcji z Grecją

Foto: AFP

„La Espana vaciada", Hiszpania opustoszała, coraz bardziej niepokoi Madryt. Można przejechać setki kilometrów przez Extremadurę czy obie Kastylie, mijając wyłącznie porzucone miasteczka i wioski, w których pozostali tylko starzy. Młodzi wolą wielkie miasta, gdzie jest praca.

O ile nie emigrują za chlebem za granicę. Dlatego choć królestwo nawiedza teraz nawet większa fala uchodźców niż w kryzysowym 2015 r., specjalnej paniki nie widać. Każdego dnia na stołecznym lotnisku Barajas czy barcelońskim El Prat ląduje kilka tysięcy uciekinierów z Wenezueli, Kolumbii czy Salwadoru, którzy najpewniej już nie wrócą do swoich krajów. Rząd nie wprowadza jednak dodatkowych obostrzeń.

Bez preferencji europejskiej

Ale Hiszpania nie ma wyboru. Zdaniem Eurostatu kobieta rodzi tu statystycznie 1,37 dziecka, to demograficzna katastrofa. Królestwo nie udźwignie więc coraz większego ciężaru osób, które przeszły na emeryturę bez masowego napływu imigrantów, najlepiej łatwych do zintegrowania Latynosów. Taką politykę, tyle że całkiem otwarcie, prowadził przed wybuchem kryzysu finansowego w 2008 r. José-Luis Zapatero, legalizując pobyt kilku milionów imigrantów z Ameryki Południowej.

Dziś czasy są inne: po raz pierwszy od upadku dyktatury Franco pojawiła się skrajnie prawicowa partia Vox, lewica zdołała utrzymać się u władzy tylko dzięki wejściu po raz pierwszy w koalicję z radykalnym Podemos. Dlatego szefowa hiszpańskiej dyplomacji Arancha González Laya na zwołanym na ten tydzień nadzwyczajnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE nie zamierza krytykować władz Grecji za wprowadzenie niezgodnych z prawem europejskim środków przeciwko napływowi imigrantów: zawieszeniu przyjmowania wniosków o azyl i użyciu wojska przeciwko uchodźcom. Hiszpania poparła też wsparcia Aten przez agencję Frontex. Ale swojej polityki imigracyjnej nie zamierza zmieniać.

To dwutorowa polityka stosowana dziś przez wiele innych krajów Unii. I tego, który dopiero co ze Wspólnoty wyszedł. Choć w 2016 r. większość Brytyjczyków opowiedziała się za brexitem, aby „odzyskać kontrolę nad granicami", od tego czasu liczba imigrantów spoza Europa niemal eksplodowała. To już ok. 250 tys. przyjezdnych netto rocznie, pięciokrotnie więcej, niż wynosi porównywalna liczba osób przybywających na Wyspy z Unii.

W Niemczech mimo rosnącej popularności Alternatywy dla Niemiec (AfD), od początku marca weszła w życie radykalna reforma prawa migracyjnego, która obala „preferencję europejską": pierwszeństwo w przyznawaniu pracy dla rodzimych obywateli lub osób przybyły z krajów UE. Od tej pory starający się o legalny pobyt nie musi już mieć wyższych studiów, aby udowodnić, że jest „specjalistą". Może też liczyć na odpowiedź na podanie o wizę w ciągu czterech tygodni i wystarczy, że zna niemiecki na poziomie B2. Berlin nie chce tylko starszych imigrantów, bo i bez tego musi stawić czoła wyzwaniu szybko starzejącego się społeczeństwa. Dlatego imigranci mający powyżej 45 lat, nie uzyskają prawa pobytu, o ile nie będą zarabiali przynajmniej 3,6 tys. euro miesięcznie.

Powtórka z lat 60.

W pierwszych latach po poszerzeniu Unii w 2004 r. stały napływ imigrantów zapewniali Polacy i Bałtowie. Później w tej roli zastąpili ich Rumunii i Bułgarzy. Jednak sama Rumunia straciła w ten sposób prawie 4 mln mieszkańców, to już kraj 19-milionowy, któremu nie pozostało wielu młodych fachowców. Teraz w podobny sposób wyczerpują się zasoby Ukrainy, której ludności (także z powodu okupacji Krymu i Donbasu) w ciągu 30 lat zmalała z 52 do 37 mln. Zachodnia Europa pracowników musi więc szukać coraz dalej.

ONZ ostrzega, że od przyszłego roku ludność Europy zacznie się kurczyć. Zdaniem ekonomisty MFW Philippa Englera to nie tylko wstrzyma rozwój gospodarczy Unii, ale wręcz doprowadzi do drastycznego cofnięcia poziomu życia: w ciągu jednego pokolenia Niemcy mieliby z tego powodu spaść do poziomu Francuzów, a Francuzi – Hiszpanów. Wcześnie, już za 15 lat, udział osób powyżej 65. roku życia, ma już stanowić jedną czwartą ludności krajów „27", stanowiąc ogromne obciążenie dla finansów publicznych.

Francja, gdzie udział cudzoziemców podwoił się (do 10 proc.) w stosunku do okresu powojennego, śladami Niemiec forsuje więc reformę systemu migracyjnego, która przyciągnie spoza kontynentu młode talenty. Podobnie jak Włochy, kraj z najstarszym społeczeństwem w zjednoczonej Europie.

To do pewnego stopniu powrót do polityki z lat 60. i 70., gdy rozpędzone gospodarki Zachodu potrzebowały na dużą skalę imigrantów z krajów zamorskich, w dużych stopniu arabskich. Tamtej fali przyjezdnych w znacznym stopniu nie udało się jednak zintegrować, po części z powodu spowolnienia gospodarczego od połowy lat 70. Czynników, które miałyby tym razem ułatwić taką imigrację, na razie nie widać.

„La Espana vaciada", Hiszpania opustoszała, coraz bardziej niepokoi Madryt. Można przejechać setki kilometrów przez Extremadurę czy obie Kastylie, mijając wyłącznie porzucone miasteczka i wioski, w których pozostali tylko starzy. Młodzi wolą wielkie miasta, gdzie jest praca.

O ile nie emigrują za chlebem za granicę. Dlatego choć królestwo nawiedza teraz nawet większa fala uchodźców niż w kryzysowym 2015 r., specjalnej paniki nie widać. Każdego dnia na stołecznym lotnisku Barajas czy barcelońskim El Prat ląduje kilka tysięcy uciekinierów z Wenezueli, Kolumbii czy Salwadoru, którzy najpewniej już nie wrócą do swoich krajów. Rząd nie wprowadza jednak dodatkowych obostrzeń.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997